Henryk Szost przed OWM: „Włożyłem dużo energii w przygotowania. Chce to wykorzystać”

Rekordzista Polski w maratonie (2:07:39) solidnie przepracował okres przygotowawczy, by jak najlepiej wypaść w 3. ORLEN Warsaw Marathonie. Chce obronić mistrzostwo kraju i poprawić wynik z ubiegłego roku osiągnięty w stolicy, będący równocześnie najlepszym czasem osiągniętym przez Polaka na polskiej ziemi. Jak się czuje przed startem? Czy jest forma? Zapytaliśmy.

Czuje Pan tremę?

Odrobinę. Zawsze jest jakaś trema, człowiek chce się pokazać z jak najlepszej strony. Ciężko trenuje, żeby wpaść jak najlepiej.

Pytanie było podchwytliwe. Jego druga część sprowadzała się do tego, że pół Warszawy jest oblepione plakatami reklamującymi Orlen Marathon z pańską podobizną...

Nawet nie zwróciłem uwagi (śmiech). Nie myślę o takich rzeczach. Skupiam się na samym starcie, po to ciężko trenowałem w okresie przygotowawczym. Byłem na ciężkim zgrupowaniu, miałem nieco zmieniony tryb treningowy.

W jakim sensie?

Dotychczas stopniowo zwiększałem dystans podczas treningów. W tym roku inaczej przygotowywałem się do sezonu. Od razu zacząłem od biegania na dłuższych dystansach. Praca wykonana w tym roku była na pewno o wiele cięższa. Mam nadzieję, że wyjdzie mi to tylko na dobre.

Taki eksperyment treningowy. Nie boi się ryzyka?

Pierwszy raz wykonuję taki trening. Ciężko jest mi powiedzieć jaki będzie miał przełożenie. Zresztą wszystkie moje przygotowania do maratonów różnią się od siebie w szczegółach. Nie robię nic szablonowo. Na pewno mogę stwierdzić, że bardzo dobrze przepracowałem okres przygotowawczy. W Nowym Meksyku warunki do treningu były znakomite. Miałem tam 15-kilometrowy płaski odcinek równej szosy, bardzo dobrze się po nim biegło, ale trenowałem także w innych warunkach. Założony program treningowy wykonałem. Forma ma być w niedzielę.

Nie było żadnych przykrych niespodzianek?

Nie, najważniejsze, że nie było żadnych przeziębień, chorób. Nie przyplątała mi się żadna kontuzja. Mogłem skupić się na ciężkiej pracy i regeneracji. Czuję się dobrze.

Jest moc?

Tak naprawdę nigdy nie odczuwam tego uderzenia formy. Myślę jednak, że jestem w bardzo dobrej dyspozycji. Treningi w Albuquerque były wykonane na dobrym poziomie, chyba na najwyższym, jaki do tej pory wykonywałem.

Jakie ma Pan cele na ORLEN Marathon? Paliwowy koncern to pański sponsor, są spore oczekiwania...

Moim celem jest poprawienie ubiegłorocznego czasu (2:08:55 - red.). Gdyby udało się to zrealizować, byłbym bardzo szczęśliwy. Do tego walka o tytuł mistrza Polski i obrona tego tytułu. Będę się na tym skupiał, ale pogoda jest dość kapryśna, wieje wiatr, to bardzo może utrudnić szybkie bieganie, zwłaszcza że jestem wyższy od konkurentów i więcej tego wiatru na siebie przyjmuję. Ale trenowałem nie tylko w USA, także w wietrznych warunkach, trochę tego wiatru też przyjąłem.

Można się chować za rywalami jak kolarz i zaatakować w końcówce...

Zobaczymy jak to wyjdzie w czasie biegu. Zwykle nie ustalam planu, bo na ogół jest tak, że już po trzech kilometrach wszystkie plany biorą w łeb. Maraton to nie jest dobry dystans na jakąś poważniejszą taktykę.

Przeglądał Pan na skład elity maratonu? Interesował się Pan z kim przyjdzie rywalizować?

Staram się być poza tym. Wszystko wyjdzie w praktyce. Rywalizowałem już w swojej karierze z wieloma doświadczonymi i uznanymi zawodnikami. Mieli oni niesamowite rekordy życiowe, a po półmaratonie gdzieś się gubili. Tu mamy przynajmniej trzech zawodników na bardzo wysokim poziomie, z czasami od 2:04:00 po 2:06:00. Spodziewam się więc bardzo dobrego biegu.

Etiopczyk Lemi Berhanu zwyciężył luksusowy maraton w Dubaju z czasem 2:05:28. I to w debiucie...

Ciężko coś powiedzieć po jednym starcie. Etiopczycy to bardzo dobrze zawodnicy, biegają aktualnie na bardzo wysokim poziomie. O tym konkretnym zawodniku trudno mi się jednak wypowiadać. Debiut na pewno miał powalający, niejeden, choć raz w życiu, chciałby pobiec na poziomie 2:05:00. Zobaczymy jak sytuacja rozwinie się podczas biegu. W Fukuoce biegałem z Haile Gebreselaise i on zszedł z trasy na 30. kilometrze, dlatego przed startem ciężko jest przewidzieć scenariusz. Fajnie, że są zawodnicy z najwyższej półki, jednak wszystkich oceni trasa, warunki atmosferyczne oraz przygotowanie.

Na konferencji prasowej szeroko się do siebie uśmiechaliście...

Moi rywale to na pewno bardzo mili ludzie. Mam nadzieję, że będziemy dobrze współpracowali na trasie i wykręcimy jak najlepszy wynik.

Jaki?

Wszystko zależy od pogody. Wspominałem o wietrze. To, że wiatr wypacza mocno wyniki maratonów, wiemy nie od dziś. Ciężko jest mi więc teraz zakładać jakiś czas. Będę się starał pobiec jak najlepiej, celować w wynik lepszy niż ubiegłoroczny. Włożyłem dużo energii w przygotowania i chce to wykorzystać.

Co po ORLEN Warsaw Marathonie? Doszły nas słuchy, że nie wystartuje pan w Mistrzostwach Świata w Pekinie na rzecz Wojskowych Igrzysk, które odbędą się w Korei Południowej. Nie żal opuszczać walki o światowy prymat?

Służba nie drużba. Dla nas żołnierzy Igrzyska Wojskowe to najważniejsza impreza sezonu. Jeśli więc otrzymam powołanie, to nie będzie o czym rozmawiać.

Jeśli chodzi zaś o Pekin, to już raz tam biegałem (Igrzyska Olimpijskie w 2008 roku, 34 miejsce z czasem 2:19:43 – red), przeżywając sporą traumę. Klimat, który tam panuje – jest bardzo ciepło, wilgotność powietrza jest duża - sprzyja zawodnikom z Afryki. Europejczykowi ciężko jest biegać w takich warunkach. Oczywiście kiedyś jeszcze chciałbym wystąpić na Mistrzostwach Świata. Teraz najważniejsze jest dla mnie minimum na Igrzyska w Rio.

Czyli kolejny cel na ORLEN Warsaw Marathon. Co potem? Tradycyjnie Fukuoka?

Jeśli uda mi się uzyskać minimum tutaj, to zakończę sezon na tych dwóch maratonach. Chciałbym odpocząć i nabrać sił, żeby w roku olimpijskim solidnie trenować. Chciałbym poprawić swój wynik z poprzednich igrzysk (9. lokata w Londynie w 2012 r. - red).

Trzymamy kciuki! Powodzenia!

Dziękuje bardzo.

Rozmawiali RZ / ŁZ