35. GIG Malta Marathon odbył się zgodnie z planem w pierwszym dniu marca. Przed rokiem bieg odwołano z powodu burz gradowych i huraganowego wiatru. Tym razem istniało ryzyko, że plany organizatorów pokrzyżuje epidemia. Koronawirus na szczęście nie zmusił ich do anulowania kolejnej edycji, ale i tak namieszał. Statek wiozący z Chin koszulki dla uczestników biegu nie dotarł na czas, w związku z czym nie dostali oni części pakietu startowego. Organizatorzy wykluczyli możliwość dosłania t-shirtów w późniejszym terminie i w biurze zawodów wypłacali zawodnikom po 5 euro.
Na Malcie pobiegło 170 naszych rodaków. 74 wybrało królewski dystans a to oznacza, że byliśmy trzecią najliczniej reprezentowaną nacją, po mieszkańcach Malty (88 osób) i Brytyjczykach (180). Nie jest to zaskoczenie, bo Malta od kilku lat cieszy się wśród polskich biegaczy ogromną popularnością.
Tamtejszy maraton startuje z Mdiny, zwanej Miastem Ciszy i prowadzi z centralnej części wyspy na wybrzeże, do popularnego kurortu Sliemy. Trasa jest bardzo atrakcyjna widokowo, ale z pewnością nie należy do płaskich. O ile w drugiej części sporo jest zbiegów, w pierwszej trzeba liczyć się z częstymi podbiegami. - Profil trasy wygląda na życiówkę, ale ciągłe zbiegi i podbiegi. Góra, dół… góra, dół – mówi Adam Wasiołka. – Ale, o dziwo, zrobiłem życiówkę. Wprawdzie tylko o 40 sekund, ale zawsze…
Niemal tyle samo zabrakło zwycięzcy do poprawienia rekordu trasy. Marokańczyk Hicham El Barouki wygrał z czasem 2:16:47, ocierając się niemal o rekord swojego rodaka sprzed 7 lat, wynoszący 2:16:06. Sam rekordzista Mohammed Hajjy z wynikiem 2:29:24 uplasował się na trzeciej pozycji, za Kisre Rachidem (2:23:23). Najszybszy z Polaków Tomasz Furman zajął 21. miejsce. Jako jedyny złamał 3 godziny, osiągając czas 2:55:12.
Wśród kobiet triumfowała Maltanka Josann Attard Pulis 3:05:06, przed Brytyjką Cat Simpson (3:10:38) i swoją rodaczką Catherine Chetcuti (3:13:33). Najszybsza z Polek Anna Kapelan dobiegła na 12 pozycji wśród pań z wynikiem 3:36:22.
Na Maltę poleciała z Michałem Sienkiewiczem, który tak relacjonuje wyprawę:
- Pomysł wyszedł od mojej siostry Justyny, która tam mieszka. Niestety w 2019 maraton się nie odbył i wróciliśmy do Polski z niedosytem. Pod koniec 2019 roku organizator zaprosił nas za free do startu w 2020 roku, więc wróciliśmy podjąć walkę z temperaturą, trasą i samym sobą – opowiada. - Na starcie było wielu biegaczy z całego świata i bardzo liczna grupa Polaków. Włącznie z tym, że spotkałem kolegę triatlonistę nie wiedząc, że bierze udział w tym biegu!
- Trasa mocno pozawijana i trochę kręciliśmy się w kółko na wschód od Mdiny. Po około 25 km wbiegliśmy na szerokie aleje prowadzące do Valetty. Na 30 kilometrze było już mocno słonecznie i utrzymało się tak do końca biegu. Mniej więcej od 35-37 kilometra widać było jednostkowe ofiary wyczerpania wśród innych biegaczy oraz kilka interweniujących karetek. Końcówka biegu wzdłuż wybrzeży Piety, Tax Biex i Sliemy z mnóstwem kibiców z całego świata dopingujących najmocniej jak się da – relacjonuje biegacz.
- Sam maraton oceniam bardzo pozytywnie ze względu na widoki, punkty z wodą, iso i gąbkami oraz wspólny start z Anią i odwiedziny siostry. Jeśli chodzi o techniczne kwestie, to organizacja jest w maltańskim stylu – zaznacza. Zgadza się z nim Adam Wasiołka: - Biegłem lepiej przygotowane imprezy. Brak expo, koszulki nie dotarły, ciasna strefa finiszera. Miało być mnóstwo zespołów na trasie, były może trzy… - wylicza.
Michał Sienkiewicz uważa jednak, że było warto: - Sama wyspa i jej różnorodność, od kamiennych, piaskowych budynków, przez zielone zimą poletka uprawne, po plaże i piękne morze, jest wystarczającą rekompensatą dla tych kilku biegowych niedogodności.
Pełne wyniki: TUTAJ
KM