Brytyjczyk Andy Llewellyn właśnie kończył bieg na 5 km, gdy został nagle zaatakowany przez myszołowa towarzyskiego - ptaka z gatunków jastrzębiowatych. Ptak okazał się być nazbyt towarzyski, a sama scena spotkania biegacza ze zwierzęciem była żywcem wyjęta z „Ptaków” Alfreda Hitchcocka.
Według biegacza, zwierzę miało ponad 120 cm wielkości i wylądowało na jego głowie. Brytyjczyk miał usłyszeć tylko trzepot skrzydeł i poczuć walec, który przejeżdża po jego czaszce. 44-latek został dotkliwie poraniony. Nie zdawał sobie jednak sprawy z powagi sytuacji dopóki, nie wrócił do domu w Chellaston.
Potrzebna była pomoc lekarzy. W szpitalu dwie rany zostały zaszyte. Mężczyzna otrzymał też antybiotyki. Pielęgniarka stwierdziła, że nie widziała jeszcze takich obrażeń w ciągu swojej kilkuletniej praktyki zawodowej.
Specjaliści są zaskoczeni całą sytuacją. Jest mało prawdopodobne, by ptak chronił swoje młode. Sierpień nie jest bowiem okresem zakładania gniazd. Zwierzęta te prawie nigdy też nie atakują ludzi. Mężczyzna pociesza się, że jedyną pozytywną rzeczą jest to, że wcześniej udało mu się pobić swój najlepszy wynik na 5 km.
Jeśli ktoś odetchnął z ulgą myśląc takie rzeczy dzieją się tylko na Wyspach, to niestety musimy rozczarować czytelników. W 2014 roku media donosiły, że jastrząb zaatakował mieszkańca Mosiny, którego to prawdopodobnie pomylił z sokolnikiem. - Musiałem się bronić. Dobrze, że kiedyś trenowałem kung-fu – relacjonował mężczyzna na łamach Głosu Wielkopolski.
RZ