Dopingowa sensacja czy niefortunny przypadek? W ostatnich dniach starego roku na 16 miesięcy dyskwalifikacji został skazany Kenijczyk Sammy Kitwara. W jego organizmie wykryto zabronioną substancję – terbutalinę.
Biegacz uznawany jest za jednego z najlepszych pacemakerów na świecie. Oczywiście sam na koncie ma też liczne sukcesy. Jego rekord życiowy w półmaratonie wynosi 58:48 i jest 13. wynikiem w historii lekkiej atletyki.
Zawodnik sam nieraz stawał też na podium podczas „królewskiego dystansu”. W 2017 roku zwyciężył w maratonie w Walencji, zajął drugie miejsce w Amsterdamie (2016) i był dwukrotnie blisko wygranej w prestiżowym Maratonie Chicagowskim (2014, 2015). To w Wietrznym Mieście ustanowił też swój najlepszy wynik w karierze – 2:04:28.
Un nuevo récord y miles de alegrías en el #maratonValencia pic.twitter.com/wawQKTFWZc
— Maratón Valencia (@maratonvalencia) November 19, 2017
Dzięki swoim rekordom Kitwara chętnie zapraszany był przez organizatorów wielkich biegów jako tzw. „zając”. Pełnił tę rolę m.in. podczas Maratonu Berlińskiego w 2018 roku, gdy Kenijczyk Eliud Kipchoge ustanowił rekord świata (2:01:39). Pacemaker, który miał biec do 30 km, nie był jednak w stanie wytrzymać tempa i pokonać połowy założonego dystansu. Dodajmy, że zaledwie rok wcześniej, także prowadził maraton w stolicy Niemiec, gdy doszło do starcia między Kipchoge, Bekele i Kipsangiem. Górą był oczywiście ten pierwszy (2:03:32).
33-letni Kenijczyk wpadł na dopingu 17 marca podczas maratonu rozgrywanego w Seulu. W stolicy Korei Południowej zajął siódme miejsce z czasem 2:09:52. Jednak ten wynik zostanie wymazany. Zawodnik został przyłapany po wykryciu w jego organizmie terbutaliny, związku chemicznego stosowanego m.in. w terapii astmy oskrzelowej. Według przepisów WADA środek ten można zażywać jedynie do celów terapeutycznych. Kitwara nie miał takiego zezwolenia.
Komisja Athletics Integrity Unit poprosiła biegacza o złożenie wyjaśnień, przeprowadzono też analizę próbki B. Biegacz zeznał, że 10 marca 2019 roku szukał pomocy w klinice w Kenii. Czuł bowiem ból w klatce piersiowej i miał problemy z oddychaniem. Zdiagnozowano u niego zapalenie płuc. Na miejscu podano mu zastrzyki i leki doustne. Później komisji zawodnik dostarczył jeszcze kopię dokumentacji medycznej. Zgodnie z przepisaną receptą syrop, który otrzymał zawierał właśnie „siarczan terbutaliny”.
Ostatecznie przyjęto ten przebieg zdarzeń, ale stwierdzono też, że zawodnik jest stosunkowo doświadczony i nie ma wielu okoliczności łagodzących. Mógł przecież sprawdzić skład leku. Trzeba jednak przyznać, że biegacza potraktowano ulgowo. Zwykle okres dyskwalifikacji wynosi do czterech lat, ale może zostać skrócony.
Wszystko zależy to od stopnia winy i celowości działania. W tym przypadku sportowiec przyznał się do popełnienia błędu i złamania przepisów antydopingowych. Było to jego pierwsze przewinienie w karierze. Przysługuje mu jeszcze prawo odwołania w Trybunale Arbitrażowym ds. Sportu w Lozannie.
Dyskwalifikacja Kitwary rozpoczęła się 17 marca 2019 roku i potrwa do 17 lipca 2020. To pozbawia go szans na walkę o start w Igrzyskach Olimpijskich w Tokio.
RZ