„Perfekcyjny” 2. Zimowy Ultramaraton Karkonoski [FOTO]


Druga edycja Zimowego Ultramaratonu Karkonoskiego była sukcesem zanim się jeszcze zaczęła. Już w dniu zapisów okazało się, że powiększony do 250 osób, limit miejsc jest niewystarczający, a szturm chętnych do zapisów rozłożył serwery. Organizatorzy podjęli wtedy decyzję o zmianie zasad i przeprowadzili losowanie.

W miniony weekend, 7 marca wylosowani szczęśliwcy ruszyli z Polany Jakuszyckiej przez Śnieżkę do Karpacza. Do mety mieli 52 kilometry, a sprawy nie ułatwiały zimowe warunki. Wprawdzie zaśnieżone widoki zachwyciły uczestników i pokazały całe piękno Karkonoszy, ale kopny śnieg na całej trasie już takich pozytywnych emocji nie budził. Nie bez trudu pokonała go Malwina Jachowicz, która zwyciężyła w kategorii pań.

- Zaskakująco dobrze się czuję i nie chodzę, jak marynarz po okręcie. Trasa przepiękna, widoki takie, że łezka się w oku kręciła, jednak bieg był trudny - tłumaczy zwyciężczyni, która chociaż na mecie tryskała energią, w trakcie biegu nie uniknęła kryzysu.

- Byłam dobrze przygotowana i zabezpieczona, ale zabrałam za mało jedzenia. Przeceniłam trochę swoje możliwości podejmując decyzję, że pokonam całą trasę bez zatrzymywania się na punktach odżywczych. W efekcie zjadłam tylko jednego banana i miałam bardzo ciężki moment na trasie. Myślałam o Lucjanie i jego wypadku na Babiej Górze, myślałam o Tomku Kowalskim. Zaczęły mi drętwieć i puchnąć ręce. Na szczęście kolega zatrzymał się i dał mi jakiś swój niesamowity specyfik złożony z banana, mleka kokosowego i kakao. Bardzo pomocny był również wolontariusz Rysiu. Gdyby nie oni, nie wygrałabym. Na pewno bez nich nie dałabym rady - relacjonuje Malwina Jachowicz.

Zwyciężczyni nie spodziewała się wygranej, ale kiedy już pokonała swój kryzys, odzyskała energię i linię mety przekroczyła z czasem 7:05:30, a potem miała jeszcze siłę, by bawić się i tańczyć na koncercie.

Gdy ona była przeżywała swoje ciężkie chwile na trasie, do mety zbliżał się Piotr Paszyński. Trener lekkoatletyki z Łodzi, stoczył pojedynek z Danielem Chojnackim, zupełnie jak gdyby ZUK odbywał się na bieżni. Do ostatniej chwili nie było wiadomo, który z nich wyłoni się zza zakrętu jako pierwszy. W końcu linię mety pierwszy przekroczył Paszyński z czasem 5:24:16. Tuż za nim ze stratą trochę ponad 1 minuty na metę przybiegł Daniel Chojnacki.

Pełne wyniki znajdziecie w naszym KALENDARZU IMPREZ.

Uczestnicy imprezy są zgodni, że organizacja była perfekcyjna i na każdym kroku było czuć starania o biegaczy. - Było wspaniale. Uwielbiam tę imprezę, bieganie po górach i ludzi, którzy to tworzą - mówi Malwina Jachowicz i nie jest w swoich zachwytach odosobniona. ZUK jest organizowany przez ludzi, dla których bieganie jest pasją, a biegacze prawdziwymi przyjaciółmi.

- Cieszymy się, że zawodnicy są zadowoleni. To dla nas najważniejsze. My i prawie 90-osobowa ekipa wolontariuszy włożyliśmy w imprezę dużo energii i serca. Staraliśmy się zadbać o szczegóły. Zależało nam, żeby zawodnicy czuli się u nas jak najlepiej. Organizujemy ZUK z wielką radością i jest nam niezwykle miło, jeśli biegacze to odczuwają - powiedziała Agnieszka Korpal, jedna z organizatorek ZUK.

IB

fot. organizator

Wideorelacja Strimeo.TV: