Trzecie zawody z cyklu Pucharu Maratonu Dbam o Zdrowie odbyły się w ostatnią niedzielę w łódzkim Arturówku. Nominalny dystans 15 km, każda z trzech pętli po około 5.3 km - całkowity dystans wyszedł około szesnastki.
Relacja Kamila Weinberga
Pucharowe biegi cieszą się w Łodzi niesłabnącą popularnością i tym razem frekwencja również dopisała - na starcie stanęło 273 uczestników. Wyjątkowe jak na porę roku ciepło i piękny Las Łagiewnicki sprawiły, że mimo wymagającej przełajowej trasy zawodnicy wpadali na metę z uśmiechem.
Jak w poprzednich dwóch latach, pucharowe bieganie rozpocząłem od tego właśnie dystansu, odpuszczając „piątkę” i „dychę”. Nie nastawiałem się na dobry wynik, ten start miał być tylko częścią bardzo mocnego cyklu treningowego. Dzień wcześniej zaliczyłem 22 km po ciężkich łagiewnickich podbiegach i nogi miałem jak z ołowiu. Takie jednak było założenie, by pobiec na zmęczeniu. Za dwa tygodnie w Szczyrku na „Zamieci” superkompensacja powinna zadziałać!
W połowie pierwszego kilometra usiadłem na ogonie grupy trenerki Joasi Chmiel, prowadzącej uczestników przygotowujących się do maratonu na poziomie średnio zaawansowanym. Początkowo tempo wydawało mi się komfortowe, jednak wkrótce zacząłem odstawać. Łagodne, ale ciągnące się w nieskończoność podbiegi w połączeniu ze zmęczeniem wczorajszymi treningowymi szaleństwami zbierały żniwo.
Trasa ta wiąże się dla mnie z wieloma wspomnieniami. Oprócz Pucharu, odbywały się na niej nie rozgrywane już Bieg Świętojański i zawody z okazji Światowego Dnia Biegania. Dobrze znana linia została teraz wzbogacona o małą wycieczkę krajoznawczą pod koniec okrążenia. To stąd wzięło się nieznaczne wydłużenie dystansu.
Na drugim i trzecim kółku mimo zmęczenia na podbiegach zaciskałem zęby i nie dawałem się wyprzedzać, a na zbiegach zmniejszałem dystans do grupki, trzymając ją w zasięgu wzroku. Na przedostatnim kilometrze przypuściłem atak i urwałem ekipę, z którą się od dłuższego czasu trzymałem. Potem dogoniłem i wyprzedziłem moją docelową grupę.
Na kreskę wpadłem po godzinie i dwudziestu minutach, zziajany jak oba moje psy razem wzięte. Pewnie sporo wolniej, niż byłbym w stanie na świeżo, ale wypełniłem treningowe założenie. Zaczekałem na grupkę i razem serdecznie uściskaliśmy trenerkę w podziękowaniu za „zającowanie”. Na obolałych nogach podreptałem do depozytu po aparat...
Najszybszy na mecie był trzeci raz z rzędu Paweł Matner (55:20), a wśród Pań zwyciężyła Ewa Ochmańska (1:08:42), powtarzając swój sukces z dystansu 10 km. Pełne wyniki dostępne w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.
Przy grochówce i gorącej herbacie jeszcze długo dzieliliśmy się wrażeniami z biegowym towarzystwem. Krzysiek Drożdżyński z klubu Powstaniec zapraszał miłośników przełajów do Dobrej na trzecią edycję Biegu Powstańca, która odbędzie się na Wzniesieniach Łódzkich 22 lutego. Jego imiennik, a mój zeszłoroczny rzeźnicki partner Krzysiek Łaski, był bardzo zadowolony, bo udało mu się pobiec wszystkie trzy okrążenia szybko i równo. Dla niego to początek przygotowań do naszego wspólnego wariackiego przedsięwzięcia, czyli majowego Rzeźnika Ultra na kosmicznym dystansie 135 km przez Bieszczady. Towarzysz sobotnich podbiegowych harców Maciek Ruta też wybiegał znakomity czas, mimo że wieczorem dołożył sobie jeszcze serię przysiadów z obciążeniem na siłowni.
W lutym i marcu kolejne zawody w cyklu - nominalnie 20 i 25 km. Co z tego, że z małym hakiem. Jak powiedziała trenerka Asia Chmiel, w przygotowaniach do maratonu to nie zaszkodzi, a wręcz przeciwnie - pomoże. Do zobaczenia na trasie!
Kamil Weinberg