Pod ziemią i bez mety – takie rzeczy tylko w Bochni

24 godziny w kopalni i tylko 12 na to, żeby przebiec jak największą ilość pętli. W Bochni nie ma mety, jest za to tykający zegar i niecodzienna biegowa sceneria – korytarze kopalni soli, ponad 200 metrów pod ziemią.

A dokładnie 212 metrów – na takiej głębokości znajduje się bowiem start biegu. To nie są zwykłe zawody nie tylko ze względu na ich lokalizację, ale również na to, że nie mają mety, a udział w nich biorą jedynie sztafety.

Biegacze startują o 10 w sobotę, a kończą bieg równo o godzinie 22. Naraz może biec tylko jedna osoba ze sztafety, a po pokonaniu przynajmniej jednej pętli może zmienić ją kolejna osoba. Jedna pętla to dokładnie 2420 metrów i została wyznaczona między szybami Campi i Sutoris na podłużni August, która została wybudowana w XVIII wieku.

Celem biegu jest pokonanie jak największej ilości kilometrów w czasie tych 12 godzin. Póki co rekord trasy to 213 kilometrów i 501 metrów. Warto się starać o ustanowienie nowego, ponieważ za pokonanie tej odległości sztafeta otrzyma 1000 złotych dodatkowej nagrody. Te „standardowe” za zajęcie miejsc od 1-3 również nie są małe. Pierwsi na mecie otrzymają 2400 zł, druga sztafeta 1800 zł, a trzecia 1200 zł.

Na dwa tygodnie przed startem została zakończona rejestracja, zgłosiła się maksymalna liczba osób – 260, co daje nam 65 sztafet. Bo bieganie to nie wszystko, tradycją jest już wspólna zabawa, biesiadowanie w czasie biegu, przed i po nim oraz wspólne... spanie. Biegacze do kopalni zjeżdżają już bowiem w piątek wieczorem, a na powierzchnię wychodzą w niedzielę rano, żeby wziąć udział w ceremonii nagrodzenia zwycięskich sztafet.

Pierwszy raz bocheńska sztafeta wystartowała w 2005 roku z okazji obchodów Bocheńskiego Dnia Króla Kazimierza, któremu przypisuje się szczególne zasługi dla miasta. Przed nami 12. edycja. Relacje i galerie zdjeć tradycyjnie znajdziecie w naszym portalu

JP