Podwójna detronizacja. Ślęża wyłoniła mistrzów Polski na krótkim dystansie w górach

Dominika Stelmach (RK Athletics Warszawa) i Sylwester Lepiarz (LKB Rudnik) zostali w Sobótce mistrzami Polski w biegu górskim na krótkim dystansie. Warszawianka i biegacz ze świętokrzyskiego Wronowa byli bezkonkurencyjni w 26. Biegu na Ślężę o długości 5 km i przewyższeniu 612 metrów. Zdetronizowali najlepszych na tej trasie przed rokiem Katarzynę Golbę i Krzysztofa Bodurkę.

Zwycięstwo Lepiarza to mała niespodzianka. Stawiano raczej na będącego w świetnej formie obrońcę tytułu: Krzysztof Bodurka 5 tygodni temu pokonał Lepiarza w MP w biegu anglosaskim w Ustrzykach Dolnych. Ale Sylwestrowi udał się rewanż.

– Po cichu myślałem o wygranej. Trochę nie miałem wyjścia. To był mój czwarty start w Sobótce. Byłem czwarty, potem trzeci, przed rokiem drugi, więc… naturalne było zwycięstwo – mówił nam ze śmiechem nowy mistrz Polski.

Zaczęły jednak panie, wystartowały 10 minut przed mężczyznami. Broniąca tytułu Katarzyna Golba mówiła nam przed zawodami, że stawia zdecydowanie na Dominikę Stelmach.

O medale MP i (nie wszyscy) wyjazd na ME. W sobotę w Sobótce 26 Bieg na Ślężę

Chyba się Kasia trochę zna na górskim bieganiu, bo jej faworytka nie dała szans mocnej stawce rywalek. Ale dyspozycja Dominiki była zagadką: w ostatnich tygodniach sporo i mocno biegała po ulicach (Łódź Maraton, Two Oceans Marathon 56 km i Wings for Life World Run 53 km), a w tym tygodniu ostro trenowała rowerowy spinning, by wzmocnić nogi. Poza tym Bieg na Ślężę był jej pierwszym w tym roku startem w górach.

– Sama nie do końca wiedziałam, jak to pójdzie, ale… pobiegłam spokojnie swoje, wygrałam i przy okazji pobiłam rekord trasy – relacjonowała nam wyraźnie zadowolona. Pięcioletni rekord Dominiki Wiśniewskiej-Ulfik (30:33) poprawiła o 16 sekund, wbiegła z Sobótki na szczyt Ślęży w czasie 30 minut i 17 sekund. Martynę Kantor (LKB Rudnik/Buff Team), świeżo upieczoną mistrzynię Polski ze Szczawnicy na dystansie długim, pokonała o ponad minutę (31:30), a typowaną na „czarnego konia” Annę Ficner (OLAWS Złotoryja/MKS Siechnice) o blisko 2 minuty (32:09).

– Pewnie bym dobiegła nawet poniżej pół godziny – mówiła nam po biegu Dominika Stelmach – gdyby nie błędnie ustawiony znacznik ostatniego kilometra. Jak go mijałam, spojrzałam za siebie i na zegarek. Stwierdziłam, że spokojnie złamię 30 minut, a że nikogo za mną nie było, trochę zwolniłam. Okazało się jednak, że do mety był nie kilometr, a 1300 metrów. Cóż, niby bez znaczenia, bo i tak zdobyłam złoto, ale fajnie byłoby mieć w wyniku 29:xx – śmiała się mistrzyni Polski, która przed 3 laty wygrała ten bieg w czasie 31:03.

Rywalizację mocno zaczęła Dominika Wiśniewska-Ulfik (SKB Kraśnik), tuż za nią biegły Stelmach, Kantor, Ficner i Golba. W punkcie pomiaru czasu, na końcu łagodnie w górę wiodącego odcinka niespełna 1,5 km od startu, zameldowały się w piątkę. Potem jednak był ostry podbieg na Wieżycę i na nim wszystko się rozstrzygnęło. – Tam uciekłam rywalkom. Wykorzystałam to, że jestem teraz najmocniejsza w Polsce pod górkę. Złapałam 50 metrów, czyli około 10 sekund przewagi i to wystarczyło, żeby się oderwać od Martyny. Myślałam, że dogoni mnie na zbiegu, bo z powodu błota i śliskich kamieniach pokonywałam go asekurancko, ale nie. Różnica zaczęła rosnąć, więc od tej pory kontrolowałam sytuację.

Martyna Kantor finiszowała na drugim miejscu, prawie 40 sekund przed nieco zawiedzioną Anną Ficner. – Zabrakło mi świeżości. Za tydzień startuję w MP w biegu po schodach i trochę przeholowałam z treningami. Nogi nie miały czasu na odpoczynek i już od pierwszych metrów biegu czułam się zmęczona. Dominika Stelmach nabiegała, zgodnie z przewidywaniami, piękny wynik, ale druga zawodniczka nie miała nade mną dużej przewagi, cały czas była w zasięgu wzroku. Szkoda, że bardziej walczyłam ze zmęczeniem, bo wypoczęta mogłabym pościgać się o srebrny medal – powiedziała nam Anna Ficner ze Złotoryi, która na co dzień pracuje jako policjantka konwojująca więźniów. Jeszcze w dniu biegu czekał ją kolejny dyżur w oddziale przy sądzie okręgowym w Legnicy.

Broniąca tytułu Katarzyna Golba (AZS AWF Katowice/1 Second Team) – w tym roku poza podium, a więc bez żadnego medalu, za to z mieszanymi uczuciami. – Z jednej strony 4 miejsce w tak mocnej stawce dziewczyn to sukces, z drugiej czwarte to najgorsze miejsce. Jestem trochę rozczarowana swoim występem, bo stać mnie było na więcej. Od początku biegło mi się oddechowo bardzo ciężko, ale zbyt szybko szybko odpuściłam i puściłam czołową grupkę. Po zbiegu już ich nie widziałam i o nadrobieniu strat nie było już mowy.

W rywalizacji mężczyzn, losy tytułu mistrzowskiego wahały się nieco dłużej niż u pań. Od podbiegu na Wieżycę o  złoto ścigali się dwaj najlepsi przed rokiem: broniący tytułu Krzysztof Bodurka (AZS AWF Kraków/Alpin Sport Hoka One One Team) i srebrny wówczas Sylwester Lepiarz (LKB Rudnik).

Tak opowiadał nam o biegu nowy mistrz Polski: – Mijaliśmy się w pierwszej części trasy z Krzysztofem Bodurką, wreszcie udało mi się odskoczyć na największym podbiegu, tuż przed Wieżycą – mówił świętokrzyski góral. – Na zbiegu Krzysiek jeszcze raz mnie doszedł i wyprzedził, bo ja mam problem z przyczepem ścięgna Achillesa i w dół na nierównym terenie radzę sobie znacznie słabiej, bo obawiam się o tę nogę. Miesiąc temu w Ustrzykach, gdy przez to właśnie przegrałem z Krzysztofem, śmiał się ze mnie mówiąc: „Ty naprawdę nie umiesz zbiegać” – wspomina rozbawiony Sylwester Lepiarz. Tym razem jednak po zbiegu było dłuższe wypłaszczenie, a na takim Sylwek czuję się znacznie lepiej: – Tam znacząco przyspieszyłem, odzyskałem pozycję lidera i uciekłem już Bodurce ostatecznie. (czytaj dalej)


Co na to zdetronizowany mistrz? – Sylwek potwierdził to, co wiedziałem z Ustrzyk, że jest bardzo mocny pod górę. W Sobótce pokazał jednak, że bardzo szybki jest także na odcinkach płaskich, a mnie… zatkało. Dosłownie. Tempo, którym ruszył na początku Marcin Rzeszótko (Buff Team/Sprint Bielsko-Biała), było zdecydowanie za mocne, a ja je podjąłem i chwyciła mnie przepona, wręcz mnie ściskała, miałem problem z oddechem. Męczyłem się tak do czwartego kilometra, potem puściło i próbowałem jeszcze gonić Sylwka, ale strata była już za duża – relacjonował Krzysztof Bodurka. – W sumie… jestem chyba zadowolony: trzy tygodnie po maratonie w Szczawnicy, który był moim najdłuższym biegiem w życiu, zdobyłem kolejny, trzeci już medal MP, pobiegłem tylko 2 sekundy wolniej niż przed rokiem i bardzo niewiele, bo 8 sekund, straciłem do zwycięzcy. Jest więc całkiem nieźle, a ja szykuję się teraz przede wszystkim do Maratonu Mt. Blanc. W końcu czerwca zadebiutuję tam w cyklu Golden Trail World Series – podsumował swój występ srebrny medalista MP w biegu górskim na krótkim dystansie.

Na „czarnego konia” Biegu na Ślężę i mistrzostw Polski typowano Dawida Malinę (Inżynieria Biegania/ROW Rybnik). I słusznie, bo zawodnik ze Śląska, choć specjalizuje się w bieganiu stadionowym, wywalczył brązowy medal. – Jak na zawodnika, który nie zrobił w tym roku ani jednego treningu na podbiegach, wypadłem chyba całkiem dobrze – śmiał się w rozmowie z nami. – Trochę czułem presję, ale zawsze staram się przekładać ją na pozytywną energię, która daje mi „kopa”. I tym razem znów się udało. Chłopaki ruszyli bardzo mocno, szybko wiedziałem, że Sylwek i Krzysiek będą poza zasięgiem, równa rywalizacja z nimi bez górskiego treningu nie była możliwa – mówił niespełna 28-letni lekkoatleta trenujący wyłącznie na bieżni i płaskiej ulicy.

WYNIKI MP i 26 BIEGU NA ŚLĘŻĘ

Na koniec – słowo raz jeszcze o Dominice Stelmach. Nowa mistrzyni Polski w biegu górskim na krótkim dystansie zaraz po dekoracji w Sobótce wsiadła w samochód i ruszyła w ponad 200-kilometrową podróż do Wielkopolski, by… wystartować wieczorem w Półmaratonie Lwa w Tarnowie Podgórnym!

– Postanowiłam zrobić mocny trening w przygotowaniach do Comrades Marathonu w RPA, który jest za 3 tygodnie: rano bieg krótki i szybki, ale siłowy, wieczorem w miarę szybki półmaraton –wyjaśniła nam powody karkołomnego przedsięwzięcia. – Sama bym się do tego nie zmusiła, a w zawodach to zupełnie co innego. Zmieniły mi się plany, miałam startować w górskiej Zegamie w cyklu Golden Trail World Series, ale przy okazji kwietniowego pobytu w Republice Południowej Afryki i startu w Two Oceans Marathonie (Stelmach zajęła tam czwarte miejsce - red.) dostałam zaproszenie od organizatorów Comrades 90 km. Tam są świetne nagrody: około 150 tys. złotych za zwycięstwo, a 25 tys. za piąte miejsce, dodatkowo mam opłacone drogie wpisowe, pobyt i część podróży. Jestem trochę rozdarta, bo nad życie kocham góry, ale one, niestety, takich warunków nie są w stanie zaoferować – tłumaczyła.

– Widzę, że jestem teraz dobrze przygotowana do długiego biegania ulicznego, do tego namawia mnie też mój trener Mariusz Giżyński. Te 90 km w RPA jest pod górkę, co zwiększa moje szanse, uważam, że stać mnie na miejsce w czołowej piątce, choć stawka w tym roku będzie wyjątkowo mocna. Startuje kilka zwyciężczyń z ostatnich lat, m. in. słynna Amerykanka Camille Herron (wybrana przez federacje zrzeszone w IAU najlepszą biegaczką ultra 2018 roku - red.).

W Półmaratonie Lwa, Dominia Stelmach zrealizowała swój cel co do minuty. – Chcę pobiec godzinę i 20 minut – mówiła jadąc do Tarnowa Podgórnego. Zajęła 8 miejsce, a piąte wśród Polek (za Izabelą Trzaskalską, Aleksandrą Brzezińską, Moniką Andrzejczak i Angeliką Mach). Jej czas to... 1:20:44.

Piotr Falkowski

zdj. Bieg na Ślężę, Rafał Bielawa