#SzykujsienaKrynice: "Mamy gęsią skórkę!"

Niewiele, bo 2 tygodnie pozostało do 8. PKO Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdroju. Czwórka naszych podopiecznych z projektu #SzykujsienaKrynice powoli schodzi z obciążeń, ale i nie zasypuje gruszek w popiele. TUTAJ znajdziecie plany treningowe całej naszej grupy, poniżej kilka słów od biegaczy. Wszystkim udziela się już stres przedstartowy. Tak bardzo, że... nawet zmieniają konkurencje! I to wcale nie na łatwiejsze! 

Ćwiczymy zgodnie z planem Wojtka Staszewskiego (Tomek czasami trochę dokłada): dużo podbiegów, długich wybiegań, treningów wytrzymałościowych (nasz ulubiony trening na schodach).Wszystkie górki w okolicy mamy zaliczone. Nie są to łatwe treningi, ale poważnie podchodzimy do startu i staramy się jak najlepiej przygotować

Wprawdzie liznęliśmy trochę gór, ale Krynica jest jest dla nas duīm wyzwaniem, w końcu to nasz prawdziwy pierwszy start ultra - czy damy radę? 

Jesteśmy świeżo po starcie kontrolnym w Gorce Utra Trail (Tomek 40 km - 14. miejsce w open, Asia 20 km - 5. kobieta): start bardzo udany, pokazał, że jest siła i moc, treningi idą w dobrym kierunku, forma rośnie.

Ale najważniejsze jest to, że było w tym biegu dużo przyjemności, nie przeszkadzały mocne podejścia i szybkie zbiegi, a na mecie mieliśmy siłę, żeby biec dalej.

Nie możemy się doczekać startu - mamy gęsią skórkę na samą myśl o ty co nas czeka!

Joanna i Tomasz Rębiś


W grudniu, jeszcze zanim wiadomo było, że będę brać udział w projekcie, zapisałam się na 3 biegi Festiwalu: Życiową Dziesiątkę, 15 km i półmaraton. Teraz jak jestem w projekcie, to oczywiście plany się zmieniły i chciałabym wystartować w Biegu 7 Dolin 34 km!

Podsumowując ostatnie tygodnie treningów - bywało bardzo różnie. Zaczynając od początku, przyzwyczajona do długich biegów z umiarkowaną intensywnością, w duchu trochę buntowałam się kiedy nagle pojawiło się w planie dużo podbiegów i krótszych treningów z konkretnym zadaniem. Nie dość, że mnie męczyły bardzo, to jeszcze tęskniłam za tymi kilometrami, kiedy mogłam biec i być, po prostu. 
 
Powoli zaczęłam akceptować i lubić też te krótsze treningi. Czerpałam z nich dużo radości i satysfakcji z pokonywania własnych słabości. Bieganie w ogóle, nagle zaczęło  być przyjemniejsze, z większą wiarą i odwagą wykonywałam każdy trening, motywacja rosła, pojawiły się życiówki. 

Przyszedł lipiec, niestety. Dużo pracy, zmęczenie i gdzieś się cały ten entuzjazm posypał. Nie był to łatwy miesiąc, zrezygnowałam z kilku treningów, reszta szła słabo, każdy podbieg był nie dość, że męczący to i stresował mnie bo przypominał mi o tym, że ja nawet nigdy nie byłam w górach i skoro zwykły wiadukt czy Agrykola mnie tak męczą to jak ja poradzę sobie w Krynicy. 

Pozwoliłam sobie na trochę gorszy czas, do końca lipca, bo akurat wtedy wyjeżdżałam na obóz biegowy, prowadzony przez Wojtka i Kingę, którzy przygotowują nas do Krynicy. Decydując się na udział w projekcie, szukałam nowych wyzwań. Cały ten czas przygotowań jak i pierwsze bieganie po górach na obozie to już dla mnie przygoda o jakiej marzyłam. Zaszło we mnie sporo zmian, zmieniły się priorytety, nagle otworzyły się oczy na to wszystko co mogę zyskać dzięki bieganiu, a mogę dużo więcej niż mi się do tej pory wydawało, coś więcej niż możliwość bycia sam na sam ze sobą i tym co dookoła. 

A bieganie po górach? Już kocham! I wiecie co? Dzięki projektowi, zdanie, że bieganie jest moją pasją nabrało prawdziwego znaczenia. Biorę je w całości, kocham je w całości. Nie tylko za radość (której jest najwięcej), ładne widoki, za endorfiny i medale, za życiówki i zdrowie, za dobrych ludzi, których spotyka się gdzieś po drodze ale też za cały ten trud, który trzeba włożyć w trening, za walkę z lenistwem, za błoto, które przelewa się w butach kiedy biegamy w niesprzyjających warunkach, bo on sprawia, że stajemy się silniejsi. Każda góra, którą uda się pokonać dodaje zacięcia, które przyda się w konsekwentnym dążeniu do celu. W bieganiu i w ogóle w życiu.

Stres, który miałam na początku w związku ze startem zamienił się w podekscytowanie i zniecierpliwienie. Wiem, że będzie to taka wisienka na torcie. Odliczam już dni i z radością dobiegnę do granic swoich możliwości i zobaczę co jest dalej.

Start w Krynicy będzie początkiem wspaniałej przygody jaką jest bieganie po górach. Na 34 km się napewno nie skończy! 

Magdalena Dziarnowska