Toszek: Biegacze zapolowali na kaczki. Z sukcesem [FOTO]


Drugi Bieg o Złotą Kaczkę w Toszku przeszedł do historii. Wprawdzie zaginionej ponad dwieście lat temu złotej kaczki nie udało się odnaleźć, ale nikt nie wrócił do domu z pustymi rękami. Każdy, kto tylko dotarł do mety, otrzymał medal w kształcie kaczki. Najszybsi wywalczyli kaczki-statuetki.

Chociaż określenie „tylko dotrzeć do mety” brzmi niewinnie, w Toszku nie było to wcale proste zadanie. 8 km trasy o bardzo zmiennej nawierzchni i licznych wzniesieniach dało popalić wszystkim uczestnikom biegu i marszu. Atrakcji nie brakowało: kręte ścieżki, pył wysuszonych polnych dróg, strome podbiegi, zbiegi, trawa powyżej kostek, żwir i kostka brukowa. A na koniec wisienka na torcie: kilkaset metrów finałowego podbiegu prowadzącego do mety usytuowanej w bramie toszeckiego zamku, czyli na wzgórzu. Biegacze mieli dodatkową atrakcję w postaci długich schodów w trakcie owego podbiegu.

Pogoda dopisała, ale zdecydowanie bardziej kibicom niż biegaczom. Pełne słońce na otwartej przestrzeni i podbiegi to niezbyt dobre połączenie. Na szczęście organizatorzy zadbali o nawodnienie uczestników imprezy, oferując im aż dwa punkty z wodą na trasie. Gościnni mieszkańcy Toszka samodzielnie przygotowali jeszcze trzeci.

Chyba nic tak nie cieszyło zawodników, jak widok tabliczki kilometrowej z dopiskiem „zaraz będzie woda”, umieszczonej w szczerym polu, w palącym słońcu. Na jej widok uśmiechali się wszyscy. Gorzej było przy innej tabliczce, ustawionej na szczycie podbiegu i obwieszczającej „Góra dopiero przed tobą”.

Choć słońce dawało się mocno we znaki, byli i tacy, którym taka pogoda odpowiadała: – Trasa piękna, pogoda świetna. Bardzo lubię takie słońce – przyznał Marcin Kazanowski. – Tylko dystans trochę za krótki. Może za rok będzie 21 km? – żartował. – Wiem, że było trudno, ale trasa im trudniejsza, tym fajniejsza. Trzy takie pętle jak dzisiaj byłyby idealne.

Dla większości jednak dystans ok. 8 km był optymalny. – Było fajnie, tylko trasa wymagająca. Ale dałam radę – powiedziała nam Agnieszka Bocheńska. – Było za dużo podbiegów. Pogoda też nie sprzyjała. Ale generalnie ok. Poza tym okazało się, że jestem czwarta w swojej kategorii, także jest moc, jest siła. Super!

Uczestnicy 2. Biegu po Złotą Kaczkę zwracali też uwagę na przepiękną scenerię zamku, w którym ulokowano biuro zawodów, start i metę, a także przeprowadzono ceremonię dekoracji zwycięzców. Ta ostatnia odbyła się w prawdziwie piknikowej atmosferze na zamkowym dziedzińcu. Można było usiąść przy stołach lub na zielonej trawie, wedle uznania, zjeść kiełbasę i pooklaskiwać znajomych. Doskonale bawili się najmłodsi, którzy od rana startowali w biegach i marszach na różnych dystansach a później, mogli wziąć udział w grach i zabawach na dziedzińcu.

Niestety, w tej bajkowej atmosferze nie zabrakło też zgrzytów, którymi były błędy pomiaru czasu. W kilku kategoriach odwrócona została kolejność zawodników a zwyciężczyni kategorii open w marszu całkowicie zniknęła z listy wyników. Nie było w tym jednak winy organizatorów Biegu, którzy włożyli w przygotowanie imprezy wiele energii. Udanej imprezy, należy dodać. Pozostaje im pogratulować i... poczekać rok, do następnego wyścigu na toszecki zamek.

Wyniki: TUTAJ

KM