Są na świecie biegi, na które idziemy z przyjemnością i z satysfakcją. Są biegi, na których chcemy dać z siebie wszystko i osiągnąć jak najlepszy czas. Lecz są też biegi, na których po prostu być musimy bez względu na wszystko. Na takich biegach nie jest ważny czas czy styl w jakim pokonamy narzucony dystans. Liczy się pamięć oraz samo postawienie nogi na mecie.
W mroźnym Krakowie, a dokładnie w Nowej Hucie, na płycie starego lotniska stanęli dziś biegacze, by na swój sposób upamiętnić Żołnierzy Wyklętych.
Temperatura dość niska, lecz na pewno wyższa niż ostatnimi dniami. Nikt jednak dziś nie rozmawiał na temat pogody. Setki biegaczy ubranych w białe koszulki z wizerunkami bohaterów a na ustach każdego - Wyklęci.
Trasa po środku zabytkowych eksponatów. O 12:00 Bieg Honorowy na dystansie 1963 metrów, upamiętnienie daty śmierci ostatniego z Żołnierzy Wyklętych - 1963 rok. Bieg w formie rozgrzewki. Bez pomiaru czasu. Bez medali na mecie. Pobiegła spora, kilkudziesięcioosobowa grupa, w tym i ja.
Po biegu chwila odpoczynku, bo na 12:30 zaplanowano główny bieg. Wystartowaliśmy równo o 12:30. W tle słychać było patriotyczne pieśni, po płycie lotniska niósł się zapach grochówki. Ruszyliśmy na tę króciutką, 5-kilometrową trasę. Po ok 30 minutach byłem już na mecie.
Swój wynik uważam za dobry, zwłaszcza, że jeszcze nie wykurowałem się do końca. Dziś po prostu musiałem tu być i upamiętnić bohaterów, którzy polegli za naszą wolność.
W tym roku biegacze mogli się włączyć w akcję charytatywną Fundacji PKO Banku Polskiego "Biegniemy dla Adasia"! Chętnych do pomagania nie zabrakło.
Mam nadzieję że w biegach tego typu, zwłaszcza tych charytatywnych, będzie brało udział coraz więcej biegaczy a pogoda nie będzie przeszkodą lecz mobilizacją i kopem do działania.
Mateusz Wojciechowski, Ambasador Festiwalu Biegów