Pod znakiem słońca i truskawki przebiegał 5. Półmaraton Skierniewicki, rozegrany dziś tradycyjnie nad zalewem Zadębie. To pierwsze bezlitośnie prażyło na głowy zawodników, obiegających jezioro. Te drugie były im natomiast obficie serwowane na mecie, by postawić ich z powrotem na nogi. Na jednym małym i czterech dużych okrążeniach wokół zalewu ścigało się 131 biegaczy.
Trudno jest organizować i biegać jednocześnie – powiedział dyrektor biegu Leszek Jek z Klubu Biegacza tRUCHt Maraton Skierniewice, który najpierw dał sygnał do startu biegu dziecięcego, a pół godziny później sam stanął na linii. Przez obowiązki organizacyjne nie miał czasu na porządne treningi i pewnie dlatego nie osiągnął zadowalającego czasu, jednak w swoim półmaratonie startuje od początku.
Trasa po okrążeniach na żwirowych alejkach nie jest najłatwiejsza i ma swój niepowtarzalny charakter. Jedyny w swoim rodzaju jest też klimat imprezy, który pozostaje kameralny i przyciąga co roku wielu stałych gości. Zawodników wabi zapewne również szansa zdobycia nagród pieniężnych za miejsca na podium w kategoriach wiekowych. W tegorocznym pakiecie, oprócz napojów i batonów energetycznych, uczestnicy otrzymali także praktyczny upominek – komplet ręczników.
Mieszkasz w Skierniewicach i jeszcze nie biegłaś naszej połówki? – słyszała od znajomych Ewa Korbeń, która dopiero zaczyna się bawić w bieganie i miała wcześniej na koncie tylko jeden półmaraton. Dlatego na starcie była nieco stremowana. Po dobiegnięciu na metę padła ze zmęczenia na trawę, jednak uśmiech nie schodził jej z twarzy.
Po małym i pierwszym dużym okrążeniu prowadził Grzegorz Kruszyński z Pruszkowa, o kilkanaście sekund przed miejscowym utytułowanym biegaczem Arturem Kamińskim, niedawnym zwycięzcą Rzeźnika na Raty. Przed półmetkiem Artur przystąpił jednak do decydującego ataku i wyprzedził rywala, by zbudować później ogromną przewagę i zwyciężyć o ponad cztery minuty (odpowiednio 1:18:11 i 1:22:23). Trzeci był Jerzy Urbańczyk z Turku (1:23:05), który długo biegł na czwartej-piątej pozycji i wyskoczył na medalowe miejsce dopiero na przedostatniej pętli, wyprzedzając Mirosława Połcia z Rudy Śląskiej.
Najlepsza z pań, Dominika Sosnowska z Żyrardowa, rozpoczęła spokojnie, podobnie jak najlepszy zawodnik brzydszej płci. Na pierwsze miejsce wysunęła się na drugim dużym okrążeniu zalewu i nieznaczną przewagę utrzymała do samej mety, wygrywając z czasem 1:38:37 (20. miejsce open). Drugie miejsce wywalczyła Edyta Bartela z Łodzi (1:39:01), przed inną łodzianką, Magdą Fiszer (1:40:18). Pełne wyniki można znaleźć TUTAJ.
Edycie zabrakło sił do walki o zwycięstwo być może przez zmęczenie ostatnimi częstymi startami – w poprzedni weekend wzięła udział w przygodowej Biegowej Bitwie o Łódź, jak również zajęła drugie miejsce w Dysze na Piątkę w Piątkowisku, biegu o górskim charakterze. Mimo to dzisiejszy wynik jest jej półmaratońską życiówką. Dla zwycięskiej Dominiki był to natomiast debiut na tym dystansie. Starała się biec cały czas równo, ale widok rywalek w zasięgu zmobilizował ją do przyśpieszenia. Jak stwierdziła, na maraton ma jeszcze czas, ponieważ ma dopiero 18 lat. Przyznała się natomiast, że jej marzeniem są starty w triathlonie.
Dla Artura Kamińskiego był to szczególnie szczęśliwy dzień, gdyż choć biega tu od pierwszej edycji, wcześniej nie udawało mu się wygrać. Wcześniej co najwyżej wskakiwał na pudło w kategorii wiekowej. Rozegrał dzisiejszy bieg tak, jak lubi, czyli zaczął spokojniej. Potem, jak powiedział, po prostu noga podawała.
Zwycięstwo przyszło na koniec długiego sezonu. Artur czuje się już nim zmęczony, może dlatego uzyskał czas ponad cztery minuty poniżej życiówki. Inna sprawa, że ta trasa nie jest zbyt życiówkowa. Za tydzień jednak być może pobiegnie w którymś z górskich biegów Triady w Krościenku nad Dunajcem, a w dalszej części lata ma w planach Ultra Kamieńsk i Maraton wokół Jeziora Sulejowskiego (oba w cyklu Łódzkie Ultra).
Jak już mowa o ultrasach, to dziś się ścigali przygotowujący się do Biegu 7 Szczytów (240 km) miejscowy biegacz Piotr Sędecki i łodzianin Jarosław Feliński, który tę morderczą wyrypę już w poprzednich latach dwukrotnie ukończył. Szybszy był dziś ten pierwszy – oby to było dla niego dobrym prognostykiem przed lipcowym startem. Na mecie obaj napieracze wymienili cenne uwagi o bieganiu w górach.
Do przyszłego roku władze miasta mają w planach wyasfaltowanie alejek wokół Zalewu Zadębie. Czy to dobrze dla Półmaratonu? Na pewno nie będzie już on taki sam, za to trasa stanie się nieco szybsza. Widząc wysiłki skierniewickich organizatorów możemy wierzyć, że nie straci on swojego klimatu.
Kamil Weinberg