Zadziwiła Boston i świat. Będzie miała swój pomnik

  • Biegająca Polska i Świat

Już za życia stała się legendą, prawdziwą ikoną feminizmu. To ona jak pierwsza kobieta w historii przebiegła najstarszy na świecie maraton w Bostonie. Pięćdziesiąt lat po tym wydarzeniu jedna z amerykańskich fundacji wspierana przez znanych sportowców takich jak Bill Rodgers i Joan Benoit-Samuelson postanowiła zebrać pieniądze na upamiętniający ją pomnik. Co ciekawa wykonać ma go sama biegaczka. – Robię to na część dziesiątek tysięcy kobiet, które podążyły za mną – mówi słynna Roberta „Bobbi” Gibb.

Był ranek 19 kwietnia 1966 r. Jak co roku o tej porze kilkuset biegaczy przygotowywało się do startu w Maratonie Bostońskim. Nic nie wskazywało na to, że 70. edycja tej imprezy przejdzie do historii.

Dwa miesiące wcześniej 24-letnie Roberta Gibb z Winchester dostała od dyrektora Boston Marathonu Willa Cloneya list. Szef zawodów pisał w im, że jej zgłoszenie do biegu zostało odrzucone. Cloney przekonywał, że „z przyczyn fizjologicznych kobiety nie są zdolne” do przebiegnięcia dystansu maratońskiego.

Postawa dyrektora zawodów nie wynikała z jakiegoś uprzedzenia do Gibb. Pół wieku temu, co prawda panie ścigały się ze sobą, ale najdłuższym dystansem, do jakiego je dopuszczano był bieg na 1500 metrów. Wszystko powyżej środowisko medyczne uznawało za niebezpieczne.

Brak oficjalnej rejestracji na zawody nie tylko zniechęcił Gibb, ale uznała go za wyzwanie. Amerykanka znała swoje możliwości. Nie straszny był jej maraton, bo wówczas była w stanie przebiec dystans o połowę dłuższy. Postanowiła przyjechać więc do Bostonu, a nie mogąc oficjalnie stanąć na linii startu schowała się w pobliskich krzakach ubrana w strój brata.

– Kiedy pistolet wystrzelił wskoczyłam w grupę ludzi. Nie wyobrażałam sobie jak mogę zostać przyjęta przez innych. Bałam się aresztowania przez policję, oraz tego, że kibice mogą mnie wygwizdać. Bałam się, że oficjele odrzucą mnie, jak tylko zobaczą, że jestem kobietą. Byłam sama – wspominała po latach

Jej obawy okazały się zupełnie niepotrzebne. Co prawda mężczyźni bardzo szybko zorientowali się, że biegnie z nimi zawodniczka, ale przyjęli to entuzjastycznie. - Zachęcona przez nich ściągnęłam grubą, ciężką bluzę dresową i wtedy każdy mógł zobaczyć, że jestem kobietą – relacjonowała Gibb.

Tłum kibiców popadł w ekstazę, reporterzy szaleli, kobiety płakały ze wzruszenia, a Bobbi wykończona, ale szczęśliwa po 3 godzinach 21 minutach i 40 sekundach przekroczyła linię mety na 126. pozycji, wyprzedzając 290 mężczyzn.

To wydarzenie było przełomem. Co prawda kobiety na oficjalne dopuszczenie do startu w maratonie musiały jeszcze poczekać wiele lat, ale dzięki Robercie Gibb zostało udowodnione, że nie ma żadnych ograniczeń, by panie z powodzeniem mogły uczestniczyć w biegu na dystansie 42,195 km.

Od 1966 r. w Bostonie wystartowało ok 164 tys. kobiet. Ta liczba zostanie w tym roku powiększona o kolejne bez mała 14 tys.

– Jako pierwsza kobieta, aby ukończyła Boston Marathon, Bobbi Gibb otworzyła drzwi dla nas wszystkich, podążających jej śladem – powiedziała pierwsza w historii mistrzyni olimpijska w maratonie Amerykanka Joan Benoit-Samuelson. Bez jej odwagi i determinacji, być może nigdy nie miałybyśmy takiej szansy.

Benoit-Samuelson wspiera teraz wraz jedenastoma innymi znanymi maratończykami (m.in. Billem Rodgersem, Frankiem Shorterem, czy Deeną Kastor) pomysł postawienia w Bostonie pomnika Roberty „Bobbi” Gibb. W tym roku „Fundacja 26,2” zamierza zebrać na ten cel między 125 a 150 tys. dolarów, a w kolejnym zrealizować projekt.

Pomnik ma wykonać sama Bobbi Gibb. Nie wszyscy wiedzą, że legendarna biegaczka, poza tym, że jest prawnikiem, ukończyła w połowie lat 60-tych studia na Museum of Fine Arts w Bostonie.  Przez 50 lat to było moje marzenie, aby wyrzeźbić naturalnej wielkości biegaczkę, która reprezentowałaby wszystkie silne kobiety startujące w Bostonie od 1966 r. – napisała w specjalnym oświadczeniu Gibb.

Na początku nie było pewne jak będzie wyglądać monument. Pomysłodawcy zastanawiali się, czy rzeźba ma przedstawić „Bobbi”, czy anonimową zawodniczkę. W końcu zdecydowano się na pierwsze rozwiązanie. Nie można było zlekceważyć legendy Gibb. - Im więcej o tym myśleliśmy, tym bardziej zdaliśmy sobie sprawę, jak ona jest ważna do biegów kobiecych” – powiedział szef „Fundacji 26,2” Tim Kilduff.

Ci, co znają „Bobbi” wiedzą, że decyzja, by zaprojektować i wykonać własny pomnik nie jest objawem megalomanii zawodniczki. Sama Giib przyznaje, że jest to dla niej bardzo krepujące, ale robi to na część dziesiątek tysięcy kobiet, które podążyły jej śladem. – Jestem naprawdę zakłopotana wykonując rzeźbę samej siebie – powiedziała prekursorka maratonu pań. Wolałbym wrzeźbić kobietę w sensie ogólnym, być może z nazwiskami 50 pierwszych zwyciężczyń.

Pomnik ma być gotowy w przyszłym roku.

MGEL

Źródło: 1, 2, / „To Boston With Love”, Roberta Gibb, 1980

fot. You Tube