Do Cisnej przyjechałem dzień wcześniej z rodziną, trzeba odebrać pakiet startowy. Potem tylko mocowanie chipa, numeru startowego, coś ewentualnie zjeść i do łóżka.
Jak to bywa przed zawodami, nie mogłem zasnąć. Przewracałem się z boku na bok a tykający zegar ścienny doprowadzał mnie do szału. Zasypiam dopiero koło 1 w nocy.
Za moment dzwoni budzik. Jest już 5 rano - ruszamy do boju. Mała kanapka, kawa, chwila spokoju i koncentracji i ruszam na rozgrzewkę. W nogach czuję już, że będzie dobrze.
W końcu upragniony strzał z pistoletu i zaczynamy. Zacząłem szybko, po około 2 kilometrach nie było za mną już nikogo. Do 3. kilometra trzymałem mocne tempo. Po wbiegnięciu na stokówkę wbiegałem pod górkę w II zakresie, uspokoiłem nieco bieg.
Po krótkiej agrafce na trasie nadal nikogo nie widziałem za sobą ani przed sobą. Więc spokojnie zbiegłem w dół do torów gdzie do mety prowadziła już wąska udeptana ścieżka, na której nie dało się szybciej pobiec.
Docieram do mety z czasem 36:06. Jestem szczęśliwy, udało się obronić zwycięstwo z zeszłego roku!
Trasa perfekcyjnie przygotowana, samopoczucie jak zwykle po takim bieganiu wspaniałe. Jeszcze tylko krótkie rozbieganie, rozciąganie i można iść na dobrego grzańca.
Ignacy Domiszewski, Ambasador Festiwalu Biegów