Lemi Berhanu Haile. Tak nazywa się nowa gwiazda maratonu w Dubaju. Przed startem mało kto o nim słyszał. Organizatorzy nie wymieniali go wśród faworytów i nie brali pod uwagę przy typowaniu czołówki biegu. Nic dziwnego. Maraton w Dubaju to zaledwie jego drugi start poza Etiopią. Wiosną zeszłego roku wystartował w Zurichu. Szwajcarski maraton wygrał, ale osiągnął czas 2:10:39. Wśród jego rywali w Dubaju było kilkunastu silniejszych zawodników.
Jednym z faworytów dzisiejszego biegu był Kenenisa Bekele. Pod koniec roku Etiopczyk miał trochę problemów zdrowotnych, ale dzień przed maratonem, nie wspominał już o kontuzji Achillesa, która zmusiła go do zmniejszenia intensywności treningów.
- Czuję się dużo lepiej. Jestem pewny siebie i gotowy - powiedział Bekele organizatorom, ale unikał odpowiedzi na pytanie, czy może wygrać w tak silnym składzie. Mówił za to o planach zrobienia bardzo dobrego czasu podczas maratonu olimpijskiego w Rio, jeśli w Dubaju wszystko pójdzie dobrze. Nie poszło. Bekele wystartował dobrze i utrzymywał swoje założone tempo. Jednak tuż przed 30 kilometrem osłabł i wkrótce potem zszedł z trasy,
- Bekele miał problem ze ścięgnami w obydwu nogach, ale prawdziwym problemem okazał się prawy Achilles. Rekord świata nie był realny, ale czas w okolicach 2:04 był możliwy - powiedział organizatorom Renato Canova, trener Etiopczyka.
Po tym, jak Bekele wycofał się z rywalizacji, peleton powoli się wykruszał i finisz rozegrał się tuż przed metą pomiędzy dwoma Etiopczykami. Najszybszy okazał się Lemi Berhanu Haile, który przekroczył linię mety z czasem 2:05:28, poprawiając o ponad 5 minut swoją życiówkę.
- Nigdy nie sądziłem, że mogę wygrać ten bieg. Marzyłem, by któregoś dnia wygrać w Dubaju, ale nie spodziewałem się, że to się stanie już w tym roku. Około kilometra przed metą poczułem, że może mi się udać - powiedział zwycięzca dodając, że zupełnie nie myślał o wygranej i nie ma jeszcze pomysłu, co zrobi z 200 000 dolarów.
Wśród pań pasjonujący pojedynek rozegrały między sobą Etiopka Aselefech Mergia i Kenijka Gladys Cherono. Nieznacznie szybsza okazała się ta pierwsza kończąc maraton z czasem 2:20:02.
- Powiedziałam sobie, że mogę wygrać maraton jeszcze raz, nawet po urodzeniu córki- powiedziała Aselefech Mergia, która w Dubaju wygrała po raz trzeci. Ona w przeciwieństwie do zwycięzcy nie miała wątpliwości, co zrobi z wygraną. Po pierwszym zwycięstwie w Dubaju rozpoczęła budowę hotelu. Teraz ją dokończy.
IB
fot. mat. pras.