BnO prawie jak triathlon. "Trochę jeszcze brakuje"

To nie był sezon, w którym biegi na orientację w Polsce wykonały milowy krok w swoim rozwoju. Środowisko cieszy się jednak z systematycznych postępów i wzrostem zainteresowania bieganiem z mapą. Wszyscy są świadomi, że zawsze może być lepiej. Co przyniesie kolejny rok?

Za największy sukces biegów na orientację uznaje się rozwój cyklicznych imprez, które wprost opanowały wiele polskich miast. Często w środku tygodnia, wieczorową porą biegacze z mapami i kompasami ruszają w poszukiwaniu kolejnych punktów kontrolnych.

– Cykle biegowe to taka praca u podstaw. Dzięki temu że odbywają się one praktycznie w całym kraju, stwarzamy warunki do startu naprawdę wielu osobom. Ludzie mogą przynajmniej zetknąć się z naszą dyscypliną, a jeśli się spodoba, to raz w miesiącu wracać do BnO. Popularność cyklicznego biegania w Polsce zauważyła nawet światowa federacja (IOF – red). Wszędzie na świecie odbywają się zawody z kalendarza centralnego, ale nigdzie nie ma imprez miejskich, wieczornych, rozgrywanych w środku tygodnia. Mamy czym się szczycić, bo to jest zasługa lokalnych aktywistów – cieszy się Łukasz Charuba, prezes UKS Orientuś Łódź.

Nasz rozmówca przyznaje, że frekwencja w tych biegach może rosnąć. – Standardy wyznacza Warszawa, gdzie regularnie startuje ponad 200 osób. Ogólnopolska akcja Cała Polska Biega z Mapą również ściąga coraz więcej chętnych - w tym roku biegało aż 21 miast. Jesteśmy optymistami co do przyszłości – stwierdza Łukasz Charuba.

Największym sukcesem sportowym polskiego BnO w mijającym roku był srebrny medal mistrzostw świata w sprincie wywalczony w bułgarskim Borovetsu przez Piotra Parfianowicza. Był to już trzeci krążek zawodnika UNTS Warszawa na imprezie tej rangi - swoją passę rozpoczął w 2011 roku zdobywając złoto w sztafecie z Rafałem Podzińskim i Michałem Olejnikiem. Dwa lata później, indywidualnie na długim dystansie, został mistrzem świata juniorów. W 2015 roku Parfianowicz pojedzie już na mistrzostwa świata seniorów do Szkocji.

– Uważam, że dystans jaki dzielił Nas od świata w kategoriach juniorskich i młodzieżowych bardzo się zmniejszył w ostatnim czasie. Nasi zawodnicy są w stanie nawiązać walkę z najlepszymi. Opłaca się jeździć do Skandynawii, nawet na kilka startów, i wrócić do korzeni dyscypliny, do szkoły. Bo metodyka szkoleniowa ewoluuje – wskazuje Włodzimierz Dyzio, kierownik sekcji WKS Wawel Kraków. Podkreśla, że jednym z kluczy do sukcesów jest coraz wyższy poziom organizacyjny polskich BnO.

– Wybierane są coraz trudniejsze tereny i coraz ciekawsze mapy. Jest zaplecze. Myślę więc, że światowa czołówka wcale nam nie ucieka, tylko my się do niej zbliżamy. Mam nadzieję, że uda nam się przełożyć sukcesy junoirskie na rywalizację seniorów. To kwesta sezonu lub dwóch, tak na okrzepnięcie. Wśród nas są „młode wilki”, z których niebawem możemy mieć ogromny pożytek – przewiduje Włodzimierz Dyzio.

Sukcesem dyscypliny - przynajmniej dla ludzi spoza środowiska - jest również to, że pod koniec roku Polski Związek Orientacji Sportowej został przyjęty do grona członków Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Nie oznacza to oczywiście, że biegi na orientację dołączą do programu Igrzysk Olimpijskich, bo dyscyplina ma swoje miejsce podczas World Games. Tu kolejna dobra wiadomość - w 2017 roku Igrzyska Sportów Nieolimpijskich zawitają do Wrocławia. Wszystkie kluby już szykują się do tego wydarzenie.

– Uważam, że przyjęcie do grona członków PKOL to formalność, która przeciętnemu zawodnikowi nie wiele da. Może tylko zyskamy bardziej przychylne spojrzenie ze strony Ministerstwa Sportu i Turystyki. Perspektywy dołączenia do Letnich Igrzysk Olimpijskich w przeciągu ośmiu - dwunastu lat są wręcz zerowe. Bliżej Igrzysk ma odmiana narciarska. Z kolei World Games to dla nas kamień milowy. To jest szansa na rozwój i popularyzację dyscypliny. We Wrocławiu już trwają przygotowania do tej imprezy. Dzieci w szkołach podstawowych poznają specyfikę zawodów, tras, rywali. Liczę, że impreza podniesie rozpoznawalność naszego sportu nad Wisłą – mówi Jacek Morawski z UNTS Warszawa.

Czego zabrakło więc, by 2014 rok by tym przełomowym dla BnO w Polsce?

– Liczby osób, które dołączyły do naszego sportu. Porównałbym rozwój BnO w Polsce do kroku, jaki niedawno wykonał triathlon. W przeciągu kilku lat wszyscy dowiedzieli się co to jest i z czym to się je. Wiele osób stawia sobie dziś za cel ukończenie triathlonu, a same zawody ściągają coraz więcej celebrytów – wskazuje Łukasz Charuba, przyznając, że BnO "jeszcze trochę brakuje" do popularności tej dyscypliny. 

Dlatego gorąco zachęca to kontaktu z BnO.

– Rozumiem obawy - dobrze idzie mi w bieganiu, ale bez GPS-u gubię się w mieście i na pewno sobie nie poradzę w BnO. Warto jednak spróbować, są trasy dla początkujących, jest rywalizacja. Tak samo zacięta jak u profesjonalistów! Polecam i zapraszam!

RZ

fot. Archiwum, Piotr Dymus