Cross-MOL – „Orange power! [ZDJĘCIA]

Trzy dni temu przed biegiem posprzątali las. Znakowali trasę, przygotowali biuro zawodów, dopięli wszystko na ostatni guzik: medale, posiłki, pakiety oraz nagrody, nie zapomnieli nawet o taśmach dla zwycięzców. W końcu zapraszali do siebie, do swojego lasu, w którym od kilku lat trenują. Miechowicka Grupa Biegowa zorganizowała trzecią edycję biegu Cross-MOL i zrobiła to perfekcyjnie.

MOL w nazwie biegu to skrót Miechowickiej Ostoi Leśnej, małej ojczyzny Miechowickiej Grupy Biegowej. Tutaj czują się jak w domu, trenują, świętują, ich koszulki zdobi wizerunek drzewa rosnącego na tutejszej polanie. Kiedy dwa lata temu postanowili zaprosić do swojego lasu innych biegaczy, powstał kameralny bieg, w którym wzięli udział głównie lokali zawodnicy. Od tego czasu rozrósł się i przekształcił w imprezę biegową na najwyższym poziomie: z piękną leśną trasą, elektronicznym pomiarem czasu, dobrym zapleczem, oprawą, pięknym medalem i licznymi nagrodami. Nie zmieniło się tylko jedno: niesamowita atmosfera. „Orange power”, jak nazywają to członkowie MGB, jest fenomenem, którego inne grupy biegowe mogą tylko zazdrościć.

Kolor pomarańczowy dzisiaj dominował. I nie chodzi tylko o barwę namiotów mieszczących biuro zawodów oraz depozyt albo o bramę startową. Pomarańczowe koszulki MGB były obecne wszędzie: w biurze zawodów, na starcie i na trasie. Członkowie grupy wydawali pakiety, zabezpieczali trasę, podawali wodę, wręczali medale, dopingowali i wspierali. Na trasie były ich rodziny, które zdzierały gardła, by zagrzewać gości do biegu. Najmłodsi podawali kubki z wodą, kibicowali, rozciągali na mecie taśmy dla zwycięzców poszczególnych kategorii. Każdy, nawet najmłodszy członek grupy miał swoje miejsce i wyznaczone zadanie. MGB działało jak jeden organizm. Imponująco!

- Organizacja jest świetna. Wszystko sprawnie, szybko. Jest zadaszenie, dobre jedzonko, piękny medal. Trasa też była bardzo fajn, choć trochę za mało górek, jak na nas – śmiała się Grażyna Zielińska z grupy Bobry Walking. – Startujemy w całym cyklu zawodów po sąsiedzku, dzisiaj to trzeci bieg. Jest blisko, tanio, czyli tak, jak lubimy. Jest też mnóstwo osób, z którymi lubimy się spotykać na zawodach.

Zawody należą do cyklu „Biegów po sąsiedzku” razem z imprezami III ECO CIDRY CROSSS (Radzionków), Piona Gwidona (Świerklaniec) i II Charytatywny Bieg Pomagamy Durś (Piekary Śląskie). Dzięki temu wzięło w nich udział bardzo wielu zawodników z ościennych miast. Nie zabrakło jednak gości z daleka. Aneta Polewczak przyjechała z Zawiercia: - Dowiedzieliśmy się, że szykuje się ciekawa impreza, więc podjęliśmy z mężem spontaniczną decyzję i zebraliśmy się w drogę. Było warto! Bardzo fajna atmosfera, udane zawody, świetna trasa. Z powodu porannego deszczu było odrobinę ślisko, ale szło się dobrze. Jesteśmy usatysfakcjonowani wynikami – powiedziała zwyciężczyni kategorii nordic walking, która na miechowickich zawodach zaistniała po raz pierwszy.

Aneta Polewczak mierzącą 5,5 km trasę pokonała w czasie 39:15. Druga była Irena Janoszka (39:35) a trzecia Joanna Tokarz (40:04). Wśród panów triumfował Paweł Słupianek (34:44) a podium dopełnili Mariusz Polewczak (35:25) oraz Marian Adamus (38:14). W biegu na dystansie 10 km najszybszy okazał się Rafał Wachla, który uzyskał czas 38:08. Drugie miejsce zajął Mariusz Wysocki (39:01) a trzecie Mateusz Kamiński (39:18). Najlepsza wśród pań była Sylwia Pietras (43:23), która zwyciężyła z niemal pięciominutową przewagą nad Barbarą Piwiszkis (48:11) oraz Katarzyną Pepel (49:12).

Pełne wyniki: TUTAJ

KM