Właściwie to nocna sztafeta łódzkich Szakali Bałut odbyła się po raz szósty. Organizatorzy jednak liczą również ubiegłoroczną nierozegraną edycję, kiedy w ostatniej chwili nadeszło oberwanie chmury i bieg odwołano ze względów bezpieczeństwa. W przeciwieństwie do lipcowego Sztafetowego Maratonu Szakala, który biegany jest po płaskiej pętli, Wycie Szakala o Północy ma zdecydowanie górski charakter. 610-metrowa runda na „górce śmieciówce” na Rogach zaczyna się od stromego zbiegu, by zakończyć się palącym nogi i płuca podbiegiem do strefy zmian. Biega się w zupełnej ciemności, z czołówkami, a trasa wyznakowana jest płonącymi zniczami, co tworzy niesamowity klimat.
W każdej z czteroosobowych drużyn znajdować się musi przynajmniej jedna kobieta. Zawodnicy pokonują pętlę po 8 razy, co daje niespełna 5 km na uczestnika i prawie 20 km na ekipę. W noc przełomu sierpnia i września drużyn stawiło się piętnaście – mniej, niż w rekordowych pod tym względem edycjach, kiedy frekwencja bywała prawie dwukrotnie liczniejsza. Nasza relacja sprzed dwóch lat: TUTAJ.
Spośród tej piętnastki zdecydowane zwycięstwo odniosła Stajnia Oleja, przed załogą Instytutu Mateematyki Politechniki Łódzkiej i drużyną Accenture Runners Club I. Pozostałe nagradzane pucharami miejsca zajęli: Biegacz Nowosolna, pierwszy skład organizatorów czyli Szakale Bałut I, oraz AGB Torfy.
– Jako Torfy pierwszy raz tu biegniemy, chociaż nasza drużyna była gotowa w zeszłym roku, kiedy pogoda nie pozwoliła biegać – powiedział nam w przerwie między swoimi zmianami Piotr Kuźmiński, którego ekipa zajęła szóste miejsce. – Nie spodziewałem się takiego podbiegu, a zbieg jest jeszcze trudniejszy. Lipcową sztafetę Szakalo biegaliśmy już kilka razy, ale tu jest zupełnie inaczej. Noc, trasa oznaczona zniczami, inny klimat, bardzo mi się podoba!
Accenture Running Team wystawił aż trzy załogi, z których najszybsza czwórka stanęła na najniższym stopniu podium. – Udało nam się zebrać liczną grupę i świetnie się bawimy – opowiadał ich biegający trener Piotr Kędzia – a wprost proporcjonalna do zabawy jest trudność trasy. Nie wiadomo jak sobie radzić na tym karkołomnym zbiegu, a właściwie jest jedna zasada, z górki na pazurki... Później na podbiegu kwas mlekowy uderza do głowy. Wspaniała noc, nie za gorąco, nie za zimno i piękna panorama miasta ze szczytu górki, a my w emocjach czekamy na końcowy wynik. Sam jestem tu dopiero drugi raz, ale mamy aż trzy składy, niech to będzie przykład dla innych. Różne łódzkie drużyny się odgrażały, że tu powalczą, a dziś ich niestety brak – podsumował olimpijczyk z Aten 2004 i Pekinu 2008.
– Dołączyłem do składu w ostatniej chwili – przyznał Grzesiek Zdunek ze zwycięskiej Stajni Oleja. – Przygotowuję się do biegów górskich i taki trening siły biegowej mi doskonale zrobi. Nie wiedzieliśmy, że powalczymy o zwycięstwo, nie popatrzyłem nawet wcześniej na listę startową. Fajnie nam to wyszło, bez żadnej napinki. Dla mnie najtrudniejszy na tej trasie jest zbieg, zrobiły się na nim nierówności, rynny po wodzie i trzeba tam uważać.
– Kluczem do sukcesu było to, że poprzednio pomimo odwołania imprezy z powodu oberwania chmury i tak biegaliśmy, więc nie mieliśmy tego roku przerwy – śmiał się jego drużynowy kolega Witek Tosik. – Organizatorzy wtedy zbierali sprzęt, a my normalnie kręciliśmy kółka – wspominał „nieodbytą” imprezę sprzed roku. Zrobiliśmy sobie trening i każdy swoim tempem przeleciał 8 okrążeń bez przerw. Byliśmy trochę innym składem niż dziś, nawet nasz trener Michał Olejnik był z nami, a teraz biega na orientację na zawodach w Norwegii...
Dyrektor biegu Piotr Bester z Szakali Bałut skomentował, że trudno jednoznacznie powiedzieć, dlaczego tym razem wystartowało mniej drużyn. – Może przez to, że termin zszedł się z innym popularnym biegiem sztafetowym, który odbędzie się w niedzielę – przypuszczał. – Ale te 15 drużyn które biegnie, mam wrażenie że bawi się świetnie. W przyszłym roku spróbujemy to zoptymalizować do dwudziestki, bo 2 lata temu jak było prawie 30, to się zrobiło trochę za ciasno jak na tę trasę. Sam bieg się nie zmienia, jest klimatyczny i chcemy go dalej robić. Bardzo bym chciał, żeby się regularnie odbywał w następnych latach – zakończył z nadzieją.
Pełne wyniki: TUTAJ
My też wierzymy, że za rok drużyny biegowe z Łodzi i okolic się bardziej zmobilizują i wystawią więcej składów, a jedyna w swoim rodzaju nocna górska sztafeta pozostanie popularną imprezą w sportowym kalendarzu naszego miasta.
KW