Maniakalna prędkość na Maniackiej Dziesiątce! [FOTO]


Maniacka Dziesiątka w Poznaniu to święto biegowe co najmniej tak samo ważne jak Maraton Poznański. Naprawdę jest niewielu poznańskich biegaczy, którzy rezygnują ze startu w tych zawodach. Jeśli tak się zdarzało to chyba dlatego, że byli do tego zmuszeni, gdyż nie zdążyli się na nią zapisać. Lista startowa na ten bieg zapełnia się tak szybko, że czasami „kenijski refleks” nie wystarcza, by móc potem odebrać numer ze swoim imieniem.

Skromne początki

Ci którym udało się znaleźć na liście startowej zawodów tłumnie stawili się nad Jeziorem Malta, by wyruszyć na trasę punktualnie w samo południe. Pogoda rano nie nastrajała pozytywnie, baliśmy się że będzie mocno padać, ostatecznie kropiło, ale z rzadka. Warunki okazywały się zatem być idealne na szybkie bieganie. Chłodno, temperatura ok. 6 stopni, pochmurno, wiatr dość delikatny. Nic tylko ryzykować atak na życiówki.

By sprawdzić czy nasz tok myślenia jest prawidłowy i właśnie takie nastawienie panuje wśród zawodników, zrobiliśmy wywiad w środowisku „runnersów”.

- Ja dziś spokojnie, bez żadnego szarżowania. Liczę na 50 minut. Jutro jeszcze planuję długie wybieganie, nie ma co szaleć - opowiada Jarek.

- U mnie 2/3 rodziny chore - zdradza Szymon - Pierwszy walkę z wirusem zaczął mój synek, od czwartku żona, a mnie solidnie wczoraj brało. Nie poddałem się, zatrudniłem stare domowe i przede wszystkim naturalne sposoby na przeziębienie i jestem na starcie.

- Z choróbskiem zmagam się już chyba od miesiąca. Jesteśmy przed startem, a mnie bolą piszczele - zwierza się Krzysiek. - W czwartek biegałem z osiedlową ekipą 8 kilometrów w trochę szybszym tempie, zatykało mnie solidnie – dodaje.

Cóż patrząc obiektywnie, wyglądało na to, że w tym roku Maniacka Dziesiątka to bieg cierpiących. Postanowiliśmy sprawdzić jak na start zapatruje się elita. Oby tam nastroje były lepsze.

Podpytujemy Macieja o nastawienie na start w Maniackiej i słyszymy w odpowiedzi: - Ukończyć! Jestem po grypie, zatem ukończenie to będzie najlepsza opcja, nie nastawiam się na mocne bieganie i dziś zwyczajnie chcę zaliczyć.

Trochę podłamani pytamy jeszcze jednego zawodnika z Elity jakie ma plany na ten bieg. Zaczepiliśmy Piotra, który wlał trochę otuchy w nasze serca i nogi:

- Dziś walczę o 32 z malutkim haczykiem, jestem po obozie w górach, mam nadzieję, że forma wreszcie wywali. Życiówkę mam 32:4, więc chciałbym troszkę poprawić ten wynik i uzyskać czas 32 z kilkoma sekundami.

Jeszcze bardziej humory poprawił nam zawodnik biegający z wózkiem. Zapytany z kim biegnie odpowiedział:

- Z synem Aleksem, który skończył 22 miesiące. Dziś nasz pierwszy wspólny start w zawodach, który ma być ukoronowaniem wspólnych treningów. Rozpoczęliśmy je, gdy Aleks miał 10 miesięcy. Jeśli ludzie na trasie pozwolą nam wyprzedzać, będzie miejsce, to powinniśmy złamać 40 minut!


Czas na ściganie!

Organizacja Maniackiej jak zwykle na wysokim poziomie. Dobrze przygotowane biuro, trasa znakomicie zabezpieczona, żadnych podbiegów. Zawodnicy mogli na spokojnie skupić się na tym co mieli robić, czyli bieganiu. Pierwsze skrzypce znów należały do Kenijczyków i Ukraińców, którzy uciekli naszym rodzimym biegaczom dość daleko.

Ustanawiając nowy rekord trasy zwyciężył: Joel Maina Mwangi z czasem 29:06 i wyprzedził on niespełna o 50 sekund swojego kolegę z drużyny Henry'ego Kemboi. Potem byli Ukraińcy.

Wśród naszych rodzimych zawodników walka była zażarta do samego końca. Najciaśniej było między 9. a 13. pozycją, ok. 32-giej minuty biegu. Gdzie różnice między finiszującymi zawodnikami wynosiły pojedyncze sekundy i części sekund.

Jak skończyła się Maniacka Dziesiątka dla przeciętnych wielkopolskich biegaczy?

Wbrew ich skromnym zapowiedziom wcale nie było źle, wręcz niektórym poszło rewelacyjnie.

Od Marcina usłyszeliśmy:

- Było 40:51, troszkę gorzej niż ostatnio, ale jestem bardzo zadowolony, bo cały czas jestem w granicach tych 39 minut, zatem nie ma powodów do narzekań. Trasa była dobrze przygotowana, nawierzchnia taka jaką lubię - asfaltowa, pozostało mi dociskać tempo i lecieć. Za dwa tygodnie Półmaraton Warszawski, tam chciałbym nabiegać 1h 25 minut, dlatego Maniacka była dla mnie tak ważnym kontrolnym startem.

Przyjrzyjmy się jeszcze naszym rozmówcom z przed startu.

Piotrek ukończył zawody na poziomie rekordu życiowego, do wymarzonego wyniku zabrakło mu 20 sekund. Szymon zanotował na mecie wynik 38:01. Krzysiek pomimo bolących piszczeli wybiegał 45 minut i 34 sekundy. Natomiast Jarek który zapowiadał 50 minut ukończył zawody z wynikiem 45:10. A jak skwitował swój wynik:

- Nie wytrzymałem presji tłumu! Musiałem wyrwać do przodu.

Taka była właśnie 11. Maniacka Dziesiątka. Niezwykle emocjonująca i wciągająca. Bardzo wielu naszych biegowych przyjaciół wywalczyło na niej życiówki, które pozytywnie nastawiły ich do zbliżającego się wielkimi krokami sezonu. My też z maniackiej wywieźliśmy rekord personalny, teraz czas na Was. Życzymy Wam udanej wybieganej wiosny!

Pełne wyniki biegu znajdziecie w naszym KALENDARZU IMPREZ.

KSU

fot. FOTOGRAFIA Szwajkowski.info