W Dniu Kobiet na trasie Półmaratonu Paryskiego kobiety nie zawiodły organizatorów. W zeszłym roku panie stanowiły 34% uczestników, w tym było ich o 4% o więcej. Więcej było też wszystkich uczestników.
Przed biegiem na liście startowej widniały nazwiska ponad 43 000 osób. Ostatecznie po poprowadzonej w odwrotnym kierunku niż zawsze trasie pobiegło 35 314 półmaratończyków i to wystarczyło, by impreza zanotowała rekordową frekwencję.
- W tym roku jest więcej kobiet i bardzo mnie to cieszy - powiedział w programie LCI Matin Edouard Cassignol, dyrektor imprezy, którego równie mocno, jak udział pań w biegu, cieszył rekord frekwencji. Jego zdaniem półmaraton jest świetnym przystankiem na drodze do maratonu i wyraził nadzieję, że większe zainteresowanie połówką przełoży się w przyszłości na większą liczbę uczestników maratonu w Paryżu.
Powodów do radości Cassignol miał więcej. Chociaż podium w całości zostało zajęte przez biegaczy z Afryki, to tuż za nimi znalazł się debiutujący na dystansie 21 kilometrów Francuz Hassan Chahdi. Jego wysoka pozycja i czas 1:01:42 przyćmiły wszelkie inne wydarzenia na trasie. Chandi specjalizujący się w dystansach 3000 i 5000m oraz biegach przełajowych stał się gwiazdą tego półmaratonu.
- Jestem super zadowolony ze swojego czasu. Gdy znalazłem się w grupie Kenijczyków powiedziałem sobie, że wytrzymam. Było wspaniale biec z nimi - mówił na mecie dziennikarzom L’epape, szczęśliwy zdobywca 4. miejsca.
Z czasu jest też zadowolony zwycięzca Vincent Yator.
Kenijczyk przekroczył linię mety po 1 godzinie i 16 sekundach. Jego czas jest o sekundę gorszy od jego rekordu życiowego, który nabiegał podczas styczniowego półmaratonu w Santa Pola w Hiszpanii.
IB
fot. facebook organizatora