Szybko po Woli: Rekord zamiast tiki-taki [ZDJĘCIA]


Wśród kropli deszczu zainaugurowano trzeci sezon cyklu Szybko po Woli. Wystartowało blisko 150 osób, co - jak na tak kameralny cykl - jest bardzo dobrym wynikiem. Dodatkowo padł rekord trasy.

Przed biegiem nic nie zapowiadało tak dużych emocji. Wśród mężczyzn na starcie nie pojawił się bowiem nikt, kto znalazłby się na podium ubiegłorocznej „generalki. Zabrakło m.in dwukrotnego zwycięzcy cyklu Sebastiana Polaka, który w sobotę startował w Lesie Kabackim w Grand Prix Warszawy. Nieobecny był też Paweł Woźnicki czy Maciej Małecki z ENTRE.pl Team. W roli kibica pojawił się Filip Babik, który rok temu był piąty w cyklu.

Kto miał więc walczyć o zwycięstwo w parku na warszawskiej Woli?

Najbardziej rozpoznawalnym biegaczem był Zbigniew Lamperski. Zawodnik ma na swoim koncie wiele wygranych biegów w regionie i okolicy. Wiele razy stawał też na podium różnych imprez. Jednak po głośnym odliczaniu i kilkuset pierwszych metrach, wszystkim uczestnikom szybko przestawił się Maciej Suszczyński z AZS SGH Warszawa.

Biegacz ubrany w czerwoną koszulkę z żółtymi rękawkami, nieco barwami przypominającą stroje reprezentacji Hiszpanii, nie bawił się w „tiki-takę” i szybko wyszedł na prowadzenie. Tuż za nim podążała dwójka zawodników, w tym wspomniany już Zbigniew Lamperski. Pierwszy kilometr zawodnicy pokonali w 3 minuty, obserwatorom wydawało się, że oznaczenie trasy jest błędne. Nic z tych rzeczy. Zawodnicy gnali jak szaleni.

„Niewymagający rekord”

Maciej Suszyński w pełni kontrolował rywalizację, finiszując po 10 km z czasem 32:53. Tym samym zawodnik poprawił dwuletni rekord trasy należący do Sebastiana Polaka, wynoszący 33:03.

– Miałem pojechać do Radomia (Bieg Kazików – red.), ale ostatecznie trochę zabrakło mi mobilizacji. Wybrałem więc imprezę, która jest blisko mojego domu. Czasami robię tu biegi ciągłe – powiedział nam na mecie Maciej Suszyński, z rozbrajającym uśmiechem wyjaśniając: – Nawet nie wiedziałem, że pobiłem rekord trasy. Ale to znaczy, że rekord nie był wymagający.

– Biegło mi się ciężko. Trasa była wymagająca, a zwłaszcza trudna była ta nawrotka. Nie potrafię biegać takich rzeczy. Dodatkowo dystans był dla mnie katorżniczy. Na początku koledzy mnie strasznie „przegonili”, później już starałem się kontrolować tempo – relacjonował z trasy zwycięzca.

– Nie uda mi się ukończyć całego cyklu, bo teraz zaczynam pracę nad szybkością i trzeba się „skracać”. Jednak fajnie, że jest taki cykl, bo, jak wspomniałem, mieszkam blisko. Dobrze, że w okolicy są inicjatywy promujące aktywność – chwalił organizatorów Maciej Suszyński, który startuje zwykle na 800 i 1500m. W tym roku jedną z jego docelowych imprez są Akademickie Mistrzostwa Polski na tych dystansach.

Wygrała i... już nie pobiegnie

Wśród pań najlepsza okazała się Agnieszka Kowalczyk, ubiegłoroczna triumfatorka cyklu (jeszcze pod panieńskim nazwiskiem - Kieszek). Na mecie inauguracyjnego biegu w tym roku zameldowała się z wynikiem 41:29.

– Osiągnęłam mój najlepszy wynik na tej trasie. Cieszę się, że forma dopisuje, bo tydzień temu ustanowiłam życiówkę na 10 km podczas biegu Tropem Wilczym (41:13 w Parku Skaryszewskim – red). Teraz zabrakło mi niewiele do wyrównania tego wyniku. Ale jestem zadowolona, bo biegłam sama, nie miałam się za kim się chować, pogoda nie dopisywała – opisywała zmagania zwyciężczyni.

Dla Kowalczyk był to pierwszy, a zarazem ostatni start w tegorocznych zawodach na Woli. Walka o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej wśród kobiet pozostaje, więc sprawą otwartą.

– Lubię tu biegać. Odpowiada mi trasa i atmosfera. Niestety ze względu na zaplanowane maratony i półmaratony nie wystartuję w kolejnych odsłonach cyklu. Dziś mogłam pobiec, więc chętnie przyjechałam. Było to dobre przetarcie przed maratonem w Rzymie, który czeka mnie za miesiąc. Można powiedzieć, że z Woli do Rzymu, wszystkie drogi tam prowadzą (śmiech) – podsumowała Agnieszka Kowalczyk.

Multimedialne bieganie czy... koniec biegania?

Zaledwie kilka dni przed biegiem do mieszkańców dzielnicy Wola dotarła wiadomość, że w Parku im. Edwarda Szymańskiego, w którym to rozgrywany jest cykl Szybko po Woli, powstać ma multimedialny park fontann. Koszt inwestycji ma wynieść 2,5 mln złotych. Prace mają zostać ukończone jeszcze w tym roku.

– Czy budowa wpłynie na cykl? To pytanie do radnych, lub urzędników? My sami nie wiemy jeszcze jak to będzie wszystko wyglądało. O inwestycji dowiedzieliśmy się niedawno i ta wiadomość nas zaskoczyła. Mamy nadzieję, że prace nie będą kolidowały z cyklem. Liczymy natomiast, że dzięki fontannom park stanie bardziej atrakcyjny – ocenił Paweł Kwiatkowski, współorganizator zawodów.

Drugi etap cyklu „Szybko po Woli” rozegrany zostanie 10 kwietnia. Początek zmagań o godzinie 10.

RZ