Tytułowe wrażenie można odnieść, słysząc i czytając komentarze po niektórych z naszych ostatnich biegów przeszkodowych. Artykuł ten jednak nie ma na celu wskazywania winnych wśród organizatorów ani uczestników – zainteresowani łatwo sami znajdą potrzebne informacje – lecz zwrócenie uwagi na pewne problemy i znalezienie ich rozwiązań. Stąd znak zapytania w tytule, bo może w perspektywy polskiego światka OCR (obstacle course races) nie są aż tak czarne?
„Weekendowe zawody były czwartymi z rzędu w ciągu ostatnich kilku tygodni, podczas których wyniki kompletnie nie odzwierciedlały tego, co działo się na trasie, nie pozwoliły na wiarygodne wyłonienie zwycięzców i ustalenie prawidłowej kolejności uczestników wbiegających na metę.” – piszą członkowie grupy Power Training, świeżo po jednym z biegów, w swojej niedawnej odezwie do organizatorów i uczestników biegów z przeszkodami. Autorzy tekstu idą nawet dalej, wspominając o fatalnie oznaczonych trasach, źle prowadzących liderów lub dających możliwość skracania o całe kilometry, a także błędach pomiaru czasu, jako plagach polskiego świata OCR.
W podobnym tonie napisany jest artykuł Agnieszki Koziak na jej blogu, pod wymownym tytułem „Jak klęczy polski OCR”. „Brak dobrego oznakowania trasy, niedoinformowani wolontariusze, niezabezpieczone przeszkody.” – dostaje się od niej organizatorom niektórych biegów – „Wiadome jest, szczególnie dla zahartowanych zawodników i bywalców podium, że usługa czy produkt, za który płacą, powinna spełniać normy. Szczególnie takie, które sam organizator gwarantuje.”
Z powyższych cytatów widać, że problem dotyczy przede wszystkim elity, która ściga się o najwyższe miejsca. Niektórzy uczestnicy biegnący dla samej zabawy i przeżycia fajnej przygody, dla których kolejność na mecie ma mniejsze znaczenie, pewnych spraw mogą po prostu nie zauważać i być może pozostaną zadowoleni. Trudno się jednak dziwić rozczarowaniu i frustracji ludzi z czołówki, których błędy organizacyjne pozbawiają miejsca na podium.
– Tak nie może być, że organizator ściąga kasę a potem robi lipę – stwierdził jeden z naszych najlepszych przeszkodowców Mateusz Krawiecki po jednym ze swoich startów. – To nie są tanie imprezy. Ostatnio często są kontrowersje, a konkurencja rośnie i ludzie się wkręcili. To boli, jak się czujesz moralnym zwycięzcą, a ktoś inny odbiera twoją nagrodę, albo jak robię trasę jak należy, a inny sobie skraca i jest w klasyfikacji przede mną.
No właśnie, dochodzi sprawa skracania trasy przez niektórych zawodników. Sam brałem udział w jednych zawodach, gdzie trasa zataczała dużą pętlę w bagiennym terenie. Z taśmami czasem pozrywanymi przez napierających zawodników, w ferworze walki można było się pomylić. Zarówno na swoją niekorzyść, jak i korzyść. Straciłem chwilę włażąc w moczary nie tu gdzie trzeba, słyszałem też o takich, co zabłądzili dużo gorzej. Ale z tego co wiem, znacznie więcej zawodników zyskało. Ludzie z czołówek poszczególnych fal wyprzedzali niektórych po dwa razy, jakby ci się w międzyczasie teleportowali przed nich. Na różnych zawodach widać też uczestników nie pokonujących przeszkód we właściwy sposób, bez żadnych konsekwencji.
Póki się kogoś nie złapie za rękę, wypadałoby wierzyć, że to niechcący. Słychać jednak dużo głosów niedowierzających w tę „niechcącość”. – Po pierwsze organizator nie ma odwagi podjąć decyzji o dyskwalifikacji albo nałożeniu kary (…), a po drugie obok przeszkody nie ma wolontariusza – wypowiada się uczestnik dyskusji pod wspomnianą odezwą. – Pogubili się na przeszkodzie błotnej i widziałam na własne oczy jak wybierali krótszy odcinek mimo udzielonej im informacji, że nie jest to właściwa droga, ponadto dwukrotnie mijałam niektóre osoby. Po wbiegnięciu na metę zgłosiłam sprawę do organizatorów o ponowne wyznaczenie trasy na bagnach, bardzo szybko interweniowali – dodaje Joanna Zmokła, zwyciężczyni wielu przeszkodowych biegów, po jednym ze startów.
Jak widać, niektórzy organizatorzy biorą sobie na bieżąco do serca uwagi zawodników. Potwierdza to Magdalena Jaskółka z drużyny Power Training, autorów cytowanej odezwy. Według niej, ekipa odpowiedzialna za tamte zawody przeprosiła za wpadki, bardzo się stara, żeby to była dobrze zorganizowana impreza i że to był wypadek przy pracy. Już w biegu na krótszym dystansie następnego dnia według jej startujących kolegów z drużyny trasa była dobrze oznaczona, a wyniki wiarygodne. Taką postawą – sądząc z wypowiedzi zainteresowanych – nie wykazują się jednak niestety wszyscy organizatorzy polskich biegów z przeszkodami... „Milczy jak zaklęty, ignorując wszelkie pytania o wyniki i pretensje o źle oznaczoną trasę” – krytykują innego organizatora biegów autorzy artykułu.
W obu przytaczanych tu tekstach i dyskusjach przez nie wywołanych przewija się temat wolontariuszy. Doświadczenie pokazuje, że ludzi trzeba pilnować, by nie błądzili w ten czy inny sposób. Wśród rozwiązań proponowanych organizatorom imprez przeszkodowych, obok poprawy oznakowań i rzetelności pomiaru czasu, autorzy odezwy Power Training zalecają m.in. zapewnienie odpowiedniej ilości wolontariuszy na trasie (szczególnie w wątpliwych miejscach) oraz danie im uprawnień do dyskwalifikacji zawodników skracających trasę lub nie pokonujących przeszkód.
– Kiedyś na jakimś lokalnym biegu biegłem dobrze i szybko, może z jakimiś szansami na dobre miejsce, a potem z uwagi na brak oznaczenia trasy i brak wolontariusza dołożyłem z 800 metrów, no i d... – mówi Adam Bartosiewicz, bywalec biegów przeszkodowych, czasem mieszczący się w czołówce. – Grunt to jednak wolontariusze, na OCR musi ich być dużo, do pilnowania trasy i przeszkód, inaczej się nie da – potwierdza wcześniej wspomniane opinie zawodnik.
Przypadki dyskwalifikacji zawodników przyłapanych na świadomym ułatwianiu sobie trasy do tej pory były u nas rzadkie. Autorzy artykułów i dyskutanci nawołują organizatorów do bardziej konsekwentnego karania winnych i nadania większych uprawnień wolontariuszom. Organizatorzy niektórych biegów dostają przy okazji pochwały za swoje zasługi właśnie na tym polu. Nie chodzi tu o nadmierną surowość, lecz o podstawową uczciwość wobec tych zawodników, którzy sami są uczciwi. – Osoby, które omijają przeszkody na biegach, oszukują przede wszystkim siebie samych (...) to oni w lustrze co rano będą widzieć tego frajera, który zapłacił ciężką kasę za bieg, a mimo to poszedł bokiem – wypowiada się jeden z dyskutantów. Członkowie Power Training w odezwie proponują organizatorom akcję uświadamiającą dla zawodników...
Najczęściej jednak nie trzeba się uciekać do dyskwalifikacji. Wystarczy pilnowanie trasy przez wolontariuszy i konsekwencja w egzekwowaniu karniaków za niepokonanie przeszkód, a także różnicowanie pewnych szczególnych przypadków. Przykład z mojego niezbyt bogatego doświadczenia: na niektórych biegach podejmowałem walkę na pewnych wyjątkowo trudnych przeszkodach, spadając niedaleko przed końcem. Traciłem na to dużo siły, jednak trzaskałem tyle samo burpees co ci, którzy odpuszczali bez spróbowania. W przeciwnym razie czułbym niesmak do samego siebie, choć nie złamałbym regulaminu. Według mnie kara dla poddających się bez walki powinna być znacznie dotkliwsza. W dyskusjach widać więcej głosów poparcia dla takiego rozwiązania. Inną kwestią jest, że do tego potrzebne jest czasem zwiększenie przepustowości przeszkód, by uniknąć kolejek.
Choć poruszane tu problemy dotyczą głównie zawodników z czołówki, proponowane w przytaczanych artykułach rozwiązania znajdują poparcie zawodników z dalszej części stawki. – Choć biegnę zawsze na końcu, to jestem za. Wyniki są ważne, nawet dla tych, co nie walą głową w podium. Bo jednak miło się robi, kiedy widzisz swoje osiągnięcie na tle dużej grupy zawodników biorących udział w danym biegu – stwierdza uczestniczka biegów przeszkodowych w dyskusji pod odezwą. Świadomość tego, że przez np. niedokładne oznaczenie trasy, niekompetencję wolontariuszy czy nieuczciwość pewnych uczestników spadło się o wiele miejsc w klasyfikacji, może być tak samo przykra dla ambitnego i walecznego zawodnika ze środka stawki, jak dla bijącego się o pudło wymiatacza.
„OCR w Polsce ma możliwość bycia lepszym, warto pamiętać, że to głównie opinia obserwatorów i zawodników go kreuje. Fair play, współpraca, treningi – twórzmy dobry klimat biegów przeszkodowych i nie dajmy się oskubać.” – kończy swój artykuł Agnieszka Koziak. Biegi z przeszkodami rozwinęły się już u nas na tyle, że coraz większej ilości uczestników nie wystarczy sama zabawa i pokonanie własnych słabości. Wielu chce się ścigać i walczyć o zwycięstwo czy jak najlepszy czas, a chyba wszyscy rozsądnie myślący pragną uczciwej rywalizacji. Przy tylu krytycznych głosach podnoszących się ze środowiska OCR pozostaje wierzyć, że organizatorzy i uczestnicy wezmą je sobie do serca.
Kamil Weinberg
fot. mat. pras.