Moja rywalizacja z Kenijczykami w Cieszyńskim FORTUNA Biegu na 10 km

 

Moja rywalizacja z Kenijczykami w Cieszyńskim FORTUNA Biegu na 10 km


Opublikowane w śr., 07/05/2014 - 22:50

Cieszyński bieg miał być pierwszą odpowiedzią co do przyczyn zejścia z trasy podczas ORLEN Warsaw Marathon. Po tym starcie dużo odpoczywałem, głównie psychicznie, odłączając głowę na kilka dni od okołobiegowych rzeczy. W tygodniu po maratonie nie przekroczyłem pewnie nawet 50 km, do tego doszły święta Wielkanocne, więc na bieg jechałem stosunkowo wypoczęty. Wiedziałem, że na starcie będzie dwóch zawodników z Kenii, więc rywalizacja na pewno będzie miarodajna i powie dużo o aktualnej dyspozycji. Tym bardziej, że trasa była atestowana i dość szybka.

Ze względu na odległość ponad 200 km od mojego domu, do Cieszyna pojechałem dzień wcześniej, tak żeby w dzień biegu nie tracić sił na podróż. Na miejscu przywitano mnie bardzo otwarcie. Widać, że mieszkańcy przygranicznego miasteczka dbają o turystów. Zresztą mają ku temu świetne podstawy. Samo miasteczko położone w dwóch krajach jest bardzo urocze i mam nadzieję, że będę miał jeszcze kiedyś okazję zgłębić jego uroki w mniej zapracowanym okresie :)

Start biegu nastąpił w samo południe i od razu nastąpił atak jednego z Kenijczyków. Wydawało mi się, że jest to spowodowane premią na 3. kilometrze, bo mój zegarek w okolicach drugiego kilometra pokazał tempo szybsze od 2.50/km, więc to raczej niemożliwe, by tak przetrzymać całe 10 km. Ja zacząłem spokojnie i na 3. kilometrze miałem już straty pewnie około 100m. Postanowiłem jednak lecieć swoje i po pierwszym okrążeniu – na 5. kilometrze miałem czas 14:43, ze stosunkowo dużym zapasem sił. Strata do rywala wynosiła 10 sekund, ale wiedziałem, że druga część dystansu będzie ważniejsza.

W dalszym ciągu trzymałem swoje, równe tempo, a widok słabnącego zawodnika tylko dodawał mi sił. Przewaga stopniowo topniała, aż między 7. a 8. kilometrem już jej nie było wcale. Wtedy zaczęły się lekkie szachy. Czasem w takim momencie większą rolę odgrywa psychika. Warto czasem zaatakować od razu po dojściu do przeciwnika i tak też uczyniłem, ale widząc, że Kenijczyk nie odpuszcza, postanowiłem poczekać do ostatniego kilometra. Wiedziałem, że będzie on z wiatrem i tam też zaatakowałem. Na metę wpadłem już samotnie z czasem 29 minut i 34 sekundy, czyli ze średnią na dystansie 2:57/km.

Bieg pokazał, że dyspozycja po maratonie jest dobra. Należałoby teraz zadać sobie pytanie co się takiego stało podczas maratonu skoro forma sportowa była dobrze zbudowana?

Niestety odpowiedź nie jest tak jednoznaczna. Maraton jest takim dystansem, że przygotowania do niego muszą być wielowymiarowe i wszystko musi zagrać perfekcyjnie. W tym przypadku nie zagrało, ale rozmyślania na ten temat innym razem :)

PS – więcej o 6. Cieszyńskim FORTUNA Biegu przeczytacie TUTAJ ;)

Artur

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce