"Kilian był za mocny. Ale wszyscy mówią, że za rok tu wygram!" Bartłomiej Przedwojewski, wicemistrz Zegama-Aizkorri 2019 [WYWIAD]

To był kolejny fantastyczny bieg Bartłomieja Przedwojewskiego! 26-letni zawodnik Salomon Suunto Teamu, strażak z Wrocławia zajął drugie miejsce w jednm z najbardziej prestiżowych biegów w Europie - Zegama-Aizkorri w hiszpańskim Kraju Basków. Przegrał tylko o nieco ponad 2,5 minuty z żyjącą legendą Kilianem Jornetem. Kataloński „Król Zegamy” wygrał zawody po raz 9 (!) w swym dziesiątym starcie.

Bartłomiej Przedwojewski wicemistrzem Zegama-Aizkorri 2019! Pora na... 

WYNIKI

Z Bartłomiejem Przedwojewskim połączyliśmy się 3 godziny po zakończeniu biegu. Wraz z wielkim Kilianem siedział właśnie w pokoju kontroli antydopingowej. Przez tyle czasu obaj nie byli w stanie oddać moczu do kontroli. Potem się okazało, że potrwało to jeszcze kolejna godzinę.

Walczymy, żeby się w końcu udało (śmiech). Mocno się odwodniliśmy, takie były warunki, bardzo gorąco na trasie. Dużo piliśmy, ale ile byśmy w siebie nie wlali i tak byśmy się odwodnili, wszystkich nas to spotkało.

Wspaniale oglądało się transmisję waszej rywalizacji. Emocje były niesamowite, a Ty - w mojej ocenie - pobiegłeś doskonale taktycznie!

Taktycznie rzeczywiście pobiegliśmy idealnie. Ale przyznam, że przez początkowe 7 kilometrów nie wierzyliśmy, że możemy wskoczyć na „pudło”. Bardziej realne wydawało się, że będziemy się szarpali o pierwszą piątkę.

Dlaczego mówisz w liczbie mnogiej, kogo masz na myśli?

Od samego startu biegłem z Thibautem Baronianem, moim kolegą z pokoju na Zegamie. Uciekłem mu dopiero 3 kilometry przed metą.

To był założony plan?

Nie, tak się od razu ułożyła sytuacja na trasie. Francuz miał „dzień konia”, ja miałem „dzień konia”, lecieliśmy więc razem. Zaczęliśmy od 7-8 miejsca, dopiero na 16 kilometrze złapaliśmy biegnącego na piątym miejscu Aritza Egeę. Biegliśmy w trójkę przez kilka kilometrów, minęliśmy Remiego Bonneta, aż i Baskowi też się „urwaliśmy”.

A wiesz, że Egea zajął na mecie dopiero 46 miejsce? Przybiegł do Zegamy ponad trzy kwadranse po Tobie, na końcówce wyprzedziło go aż 35 rywali! A jeszcze gorszy los spotkał dwóch kolejnych zawodników, którzy jeszcze na tym 16 kilometrze byłi przed wami: tegoroczny mistrz Hiszpanii, Bask Oier Ariznabarreta dobiegł jako 92, a znakomity Szwajcar Remi Bonnet zszedł z trasy zaraz za półmetkiem.

O kurczę, nie wiedziałem! Ale sam widzisz, to najlepiej świadczy, jak ciężki to był bieg! Jeszcze przed półmetkiem na szczycie Aizkorri wyprzedziiliśmy Ariznabarretę, a potem Amerykanina Andy'ego Wackera i już od tej pory tylko goniliśmy Kiliana, biegliśmy na 2-3 pozycji.

I jak planowałeś rozegrać rywalizację z Baronianem o wicemistrzostwo Zegamy? Chciałeś mu uciec jak najszybciej czy zostawiałeś wszystko dopiero na końcówkę?

Wiedziałem, że muszę jak najdłużej biec z Thibautem, bo gdybyśmy się rozdzieli, to i ja, i on byśmy osłabli. Wspólny bieg był dla nas korzystny. Współpracowaliśmy. Jak ja byłem świeższy, to wychodziłem do przodu i on się mnie przytrzymywał. Jak ja miałem kryzys, to chowałem się za Francuzem i on ciągnął nasz duet. Dopiero na ostatnim zbiegu przestaliśmy sobie pomagać i zaczęliśmy walkę o drugą lokatę. Początkowo myślałem, że ją przegram, bo łapały mnie kolki. Jak odszedłem mu na zbiegu, to dopadła mnie kolka i Baronian mnie dogonił. (czytaj dalej)


– Na końcowym wypłaszczeniu wreszcie trochę mnie puściło, zacisnąłem zęby i poleciałem ile mogłem. I choć 2 kilometry przed metą „zaliczyłem glebę” (na szczęście nic się nie stało), udało mi się zgubić Francuza. Pędziłem „na maksa” do mety, choć muszę ci powiedzieć, że jeszcze 500 metrów przed finiszem bałem się, że nie dobiegnę! Nie mogłem uwierzyć na mecie, że doleciałem na drugiej pozycji!

Hiszpańscy czy baskijscy komentatorzy transmisji internetowej, a także spiker na mecie, mówili o Tobie bez ustanku, tylko uwielbianemu tam Kilianowi poświęcili więcej czasu. Ale straszliwie męczyli się z Twoim nazwiskiem, kaleczyli je tak, że nigdy nie domyśliłbym się, że mówią „Przedwojewski”.

Tak, wiem, mają z tym duży problem (śmiech). Na następny raz chyba im nagram filmik instruktażowy (śmiech).

W krótkiej rozmowie na mecie powiedziałeś, że czujesz się na Zegamie jak w domu.

Bo tak jest! Przyjechałem tu w czwartek, wszyscy mnie witają na mieście, zawodnicy zachowują się jak rodzina, zero stresu. Dopiero wczoraj wieczorem, no i dzisiaj tuż przed startem pojawił się mały stresik. Bardzo tu jest fajnie, ludzie tworzą niesamowicie przyjazną atmosferę, bardzo rodzinny klimacik. A co się dzieje na trasie!

No właśnie, jestem pod ogromnym wrażeniem! Nawet wysoko w górach tłumy ludzi tworzyli szpalery, biegliście wąziutkim szlakiem jak, zachowując wszelkie proporcje, kolarze na trasie Tour de France.

To jest niespotykane gdzie indziej. W tym roku było znacznie więcej ludzi niż w zeszłym! Szpalery, o których mówisz, były na każdym podbiegu. Większośc ludzi już wczoraj wieczorem poszła w góry z namiotami i dziś czekali na nas na trasie. Tworzyli nieziemską atmosferę i ogromnie nam pomagali. Zupełnie inaczej biegnie się w ciszy, a tutaj gdy jest cisza to się od razu dziwnie czujesz.

Czy Kilian Jornet był dzisiaj w Twoim zasięgu?

Nie! Coś ty, nie było możliwości, żeby z nim powalczyć. Ja go w ogóle nie widziałem, tylko na starcie i po niecałych 4 godzinach znów w Zegamie (śmiech). Na mecie powiedział mi, że zaczął trochę za szybko i miał „bombkę”, ale... leciał. Ale pochwalę się, że trochę go z Thibautem podgoniliśmy na końcówce, bo jeszcze na 38 kilometrze mieliśmy ponad 3 i pół minuty straty do Kiliana, a do mety dobiegłem 2:39 po nim, a więc na finałowym zbiegu i wypłaszczeniu minutę nadrobiłem. Kurczę, Kilian jest mega mocny!

– A jak Król Zegamy ocenił Twój bieg, co o Tobie mówił?

– Cieszył się, że zająłem drugie miejsce i powiedział, że wcale nie jest tym zaskoczony.

– No to na koniec... w ubiegłym roku byłeś trzeci, teraz drugi, to za rok...

– Hehe... wszyscy mi mówią, że będę pierwszy, ale zobaczymy za rok. Na razie w ogóle o tym nie myślę, w głowie mi tylko odpoczynek i regeneracja, bo już za 4 tygodnie jest kolejny bieg w Golden Trail Series (Marathon du Mont-Blanc 30 czerwca w Chamonix) i też chciałbym powalczyć.

 

Początek w drodze do finału cyklu w Nepalu zrobiłeś piękny.

Udało mi się zgarnąć 88 punktów, więc jestem dobrej myśli. Jedną trzecią zadania wykonałem (do klasyfikacji łącznej GTWS liczą się wyniki 3 biegów - red.), ale łatwo nie będzie, po jednym starcie nie można dzielić skóry na niedźwiedziu. Stawka w tym roku jest niesamowita, każdy bieg będzie bardzo mocno obsadzony! A już jutro rano wracam do Wrocławia i... do pracy w mojej jednostce strażackiej. Trzeba szybko przestać gwiazdorzyć i iść do roboty (śmiech). 

Bartku, to odpoczywaj i jeszcze raz ogromne gratulacje! To był naprawdę Twój wspaniały bieg!

Z Bartłomiejem Przedwojewskim rozmawiał Piotr Falkowski

fot. Jan Nyka - fotografia, Golden Trail Series