Mikołajowe bieganie Ambasadora
Opublikowane w pon., 15/12/2014 - 10:03
Warszawianin Jan Nartowski nie zwalnia tempa i w Mikołajkowy weekend pokonał ponad 30 km.
6 grudnia wystartowałem w Biegu Mikołajkowy na trasie w Grand Prix Warszawy na Kabatach. Biuro zawodów tradycyjnie w Tesco. Od Mikołaja dostajemy w pakiecie startowym czapkę i czekoladę.
Temperatura lekko powyżej zera, powietrze ciężkie i wilgotne. Na start stawiło się ponad 400 osób wyczerpując limit miejsc. Większość w czerwonych czapkach Mikołaja. O 11:00 startujemy. 10min. wcześniej wystartowały panie czyli śnieżynki.
Trasa 10 km. Pierwszy odcinek około 500m nieosłonięty, jest tłoczno, rozpędzamy się powoli. Później wbiegamy do lasu i biegniemy w rozciągniętej kolumnie. Na 4 km nawrotka i agrafka, na 5 km odbijamy w prawo w stronę Józefosławia by na skraju lasu znów zmienić kierunek biegu w stronę Warszawy.
W drugiej połowie biegu jak zwykle ciężej ale udaje mi się utrzymać tempo poniżej 5 min/km, na ostatnich 500m znów otwarty teren. Wpadamy na metę pojedynczo, w niewielkich odstępach. Mój czas 45:37 i miejsce 100/397, w sumie nieźle zważywszy na ciężkie powietrze. Ze smakiem zjadamy barszcz czerwony z uszkami. Z braku czasu nie czekam na dekoracje, i losowanie prezentów od sponsorów.
Następnego dnia pobudka o 4:00. Tradycyjnie wybieramy się z Andrzejem na Półmaraton Świętych Mikołajów do Torunia.
To już XII edycja biegu, który ze względu na swój niepowtarzalny charakter zyskał przez ten czas status kultowego. Do Torunia dojeżdżamy PolskimBusem o 9:30 i z dwoma Januszami udajemy się do biura zawodów w nowej Arenie Toruńskiej przy stadionie miejskim.
Wydawanie pakietów startowych przebiega w tym roku sprawnie, pomimo dużej frekwencji.
Trasa prawie ta sama co w latach poprzednich, jednak na początku mamy krążyć trochę po Starym Mieście. Start z Rynku spod pomnika Mikołaja Kopernika tym razem bez tradycyjnej czapki.
Organizatorzy podstawili autobusy aby dowieźć biegaczy na start. Odbywa się to szybko i sprawnie. Mamy dość czasu na rozgrzewkę i pogawędki ze znajomymi. Pogoda jest dobra, około -1st. C i tak jak wczoraj - wilgotne powietrze.
Oczekując na start przez 2 minuty bijemy rekord Guinessa w robieniu „pajacyków”, Po kilku okolicznościowych przemówieniach następuje start obwieszczony wystrzałem z zabytkowego działa i w chmurze konfetti zaczynamy bieg.
Na starcie jest prawie 4000 biegaczy, w większości w czerwonych czapkach i koszulkach Mikołajów dostarczonych przez organizatorów. Są też białe śnieżynki i Mikołaje w długich pelerynach oraz renifer, Niestety rekordu frekwencji, na który liczyli organizatorzy tym razem nie udało się poprawić.
Wybiegamy na ulice starówki a później skręcamy w stronę Wisły. Biegniemy Bulwarem Filadelfijskim i na 4. kilometrze ostatnią z bram wbiegamy stromym podbiegiem na starówkę, by ul. Szeroką pobiec wśród dopingujących kibiców. Nawierzchnia bardzo trudna z nierównej kostki brukowej.
Po kilku zakrętach opuszczamy stary Toruń i po 5 km szosą Chełmińską biegniemy w kierunku lasu wracając na znaną trasę Półmaratonu. Temperatura lekko powyżej zera. Staram się trzymać tempo poniżej 5:00/km. Po lewej stronie mijamy Stadion Miejski,
Na 8. kilometrze wbiegamy do lasu - to wolniejsza część trasy. Dróżka jest teraz gruntowa i dość miękka, chociaż trafiają się też korzenie, które trzeba omijać. Na 9. kilometrze pierwszy bufet - jest tylko woda, dość zimna. Lekko się schładzam ale nie przesadzam, aby nie uszkodzić gardła.
Na 10. kilometrze dość szybko mija mnie Janusz, czas od startu - 50min.Tak dobiegamy do 14. kilometra i wtedy zaczynam lekko opadać z sił. Muszę trochę zwolnić do 5:20 min/km. Na 14 km znów bufet tym razem jest letnia herbata, woda i izotonik. Kryzys mija na 17 km ale Janusza już nie mogę doścignąć.
Na 19. kilometrze, gdzie kończy się las wypadamy na osiedlowe uliczki i po kilku zakrętach już słychać doping z mety ustawionej na ulicy przed Areną. Jaszcze z kilometr uliczką i wbiegamy w wąskim szpalerze napierających kibiców na ulicę w stronę mety. Krótki 300m finisz i meta. Kończę z czasem 1:46:49 miejscem 937/3295. Średnie tempo 5:07 min/km. Janusz jest pierwszy z czasem 1:43.
Odbieramy pamiątkowe dzwonki tym razem ceramiczne, wypijamy herbatę z termosu. Organizatorzy zadbali o foliowe torby do przykrycia spoconych biegaczy - to duży plus umożliwiające przebywanie w strefie finiszu jeszcze przez kilka minut. Można się też napić gorącej kawy od Idee Caffee.
W hali Areny ustawiamy się w kolejkę po drożdżówkę i gorącą zupę. Jest dosyć duży tłok przy bufecie - w kolejce spędzany dobre 15 min.
Wracam do Warszawy pociągiem, o godz.22 jestem w domu. W sumie udana impreza z niezapomnianymi wrażeniami. Niestety nie udało się zwiększyć frekwencji. To niewątpliwie „zasługa” wyśrubowanej opłaty startowej. Pogoda wyjątkowo dopisała.
Dziękuję wszystkim uczestnikom i organizatorom za wspaniałą atmosferę i udany bieg i do zobaczenia w przyszłym roku.
Jan Nartowski, Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój.