X Jurajski Półmaraton w Rudawie: Woda i cień na wagę złota [ZDJĘCIA]
Opublikowane w ndz., 08/06/2014 - 23:01
Żar lejący się z nieba to – zdaje się – dla Jurajskiego Półmaratonu normalny anturaż pogodowy. Rok temu słupek rtęci odbijał się od 30 stopni. Tegoroczna, jubileuszowa, dziesiąta edycja nie wyglądała inaczej. Na szczęście na pomoc potężnej grupie 1250 biegaczek i biegaczy z pomocą wyszli mieszkańcy wiosek przez która wiodła trasa, wystawiając wiadra, węże z wodą i organizatorzy, którzy na trasie zdeponowali kilka tysięcy litrów cieczy. W walce z pogodą i trudną trasą najlepsi okazali się Wojtek Kopeć i Ewa Kucharska.
W usłanym dziesiątkami imprez biegowych czerwcu Półmaraton Jurajski to impreza zupełnie niezwykła. Przez 10 lat istnienia osiągnęła frekwencję godną dużej, miejskiej imprezy a wcale nie oferuje szybkiej, gładkiej trasy na której można walczyć o życiówki. Choć zawodniczki i zawodnicy biegną cały czas asfaltem, ten w falowanym rytmie pełnym podbiegów i ostrych zbiegów przypomina bardziej bieg górski, niźli tradycyjnie pojmowany półmaraton. Co w takim razie sprowadza potężną rzeszę biegaczy do małej wioski u południowego podnóża Jury Krakowsko – Częstochowskiej?
– Klimat, jestem tu po raz trzeci i zawsze doskonale się bawię przebiegając przez kolejne wioski, w których mieszkańcy tłumnie wychodzą na trasę – opowiada Pani Ewa z Krakowa. Dla innych elementem decydującym o przyjeździe do Rudawy jest organizacja. – Poziomem organizacji Półmaraton Jurajski może śmiało równać się z imprezami w Warszawie, Krakowie czy Poznaniu – dodaje Pan Janusz z Łodzi. Jeszcze dla innych, decyduje trasa i historia – Znajomi mówili o tej imprezie już kilkukrotnie. Podobno trasa jest wymagająca, ale bardzo piękna – opowiada z kolei Pan Tomasz z Tarnowa.
Piękno podnóża Dolinek Podkrakowskich biegaczki i biegacze doświadczali już kilka kilometrów po starcie, gdy trasa zakręcała w stronę Bolechowic. Do tej pory szeroki asfalt prowadził w większości szerokimi asfaltami, które tylko momentami dawały wytchnienie od upiornego słońća. To jednak już tutaj uczestnicy biegu doświadczyli co oznacza owa osławiona jurajska gościnność – strażacy podpinali węże pod hydranty lub tworzyli kurtyny wodne prosto z wozów, mieszkańcy wychodzili z wiadrami i wężami. Wodę dostać można było dosłownie co kilkaset metrów.
W drugiej połowie trasy trudności związane z wymagającymi zbiegami i podbiegami wzrosły, ale też zdecydowanie więcej było odcinków zacieniowanych szpalerem drzew. Przez Karniowice, Kobylany aż do Brzezinki zawodniczki i zawodnicy mierzyli się z długimi podbiegami i szybki zbiegami. – To był najtrudniejszy moment. Na szczęście niemal nieustannie byliśmy polewani wodą. Dzięki temu pokonałam ten fragment we względnie dobrej formie – opowiada Pani Ewa.
Niektórzy nie mieli jednak takiego szczęścia – pod koniec stawki zdarzały się zasłabnięcia, omdlenia, przegrzania. Dwie karetki co rusz startowały z Biura, by pomóc potrzebującym. Ci, którzy docierali do mety, natychmiast szukali cienia i wlewali w siebie litry wody.
Od dobrych kilku już lat Półmaraton Jurajski zbiera również pokaźną listę nazwisk z czołówki polskich biegów maratońskich. W tym roku zmagania z upałem wygrał Wojtek Kopeć – młody zawodnik z Olsztynka. Drugi – z niespełna dwuminutową stratą – był regularny uczestnik Jurajskiego Półmaratonu, Andrzej Lachowski. Trzeci – Tomasz Brachman.
Wśród kobiet Pszczyna walczyła w ostrej rywalizacji z Częstochową. Ostatecznie zwyciężyła Ewa Kucharska z niespełna trzydziestosekundową przewagą nad Ewą Brych – Pająk. Trzecie miejsce dla Agnieszki Cader.
Pełne wyniki biegu znajdziecie w naszym KALENDARZU IMPREZ. Przypominamy, że Impreza była zaliczana do Ligi Festiwalu Biegowego. Uzyskane wyniki możecie wpisać do klasyfikacji „Najlepszy maratończyk”.
AB