Emil Dobrowolski: „Bardzo zależało mi na wygranej”
Opublikowane w pon., 21/10/2013 - 10:44
Emil Dobrowolski zwyciężył w VI odsłonie Praskiej Dychy (20 października w Warszawie). Triumf zawodnik LŁKS Prefabetu Śniadowo zagwarantował sobie wygrywając zmagania najszybszych uczestników imprezy, czyli Szybką Dychę - cztery okrążenia przygotowane przez organizatorów w Parku Skaryszewskim pokonał w 30 minut i 46 sekund. Dokonał tego zaledwie tydzień po zajęciu 4. miejsca w Poznań Marathon.
Jak Panu podobała się VI Praska Dycha? Pasuje do Pana stwierdzenie: „przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem”.
Startuje tu po raz trzeci albo czwarty, nie pamiętam już dokładnie. W tym roku trasa się zmieniła, było jedno kółko mniej. Ma to swoje plusy i minusy. Po stronie pozytywów jest to, że było mniej dublowania, natomiast mieliśmy więcej zakrętów. Dołożone były cztery ostre zakręty, co pewnie miało jakieś przełożenie na czas. Jednak impreza jest bardzo fajna. Kibice dali z siebie wszystko, zwłaszcza w okolicach mety. Trasa była malownicza, była płaska. Jedyny minus to. tak jak wspomniałem. dublowanie.
Był Pan bliski poprawienia rekordu trasy. Zabrakło 23 sekund, choć do pewnego momentu wydawało się, że jest Pan w stanie złamać 30:23. Czego zabrakło?
Była szansa na rekord trasy. Ale w okolicach 7 km niestety zacząłem w to wątpić. Bardziej też zależało mi na zwycięstwie. Na drugim kilometrze ostro szarpnąłem, chciałem zgubić dwóch zawodników. Udało się to, ale trzeci – uczestnik Mistrzostw Europy zresztą (w przełajach, Wojciech Kopeć – red.) – jeszcze się trzymał, więc musiałem przyspieszyć. Takie szarpanie kosztowało mnie trochę zdrowia i sił. Może tego zabrakło w końcówce do rekordu. Jednak przez pewien czas wierzyłem, że może się to udać.
Rozmawialiśmy przed kilkoma miesiącami. Powiedział Pan, że celuje w maratońskie minimum na Mistrzostwa Europy w Zurichu. Próbował Pan w Poznaniu, walczył o medalowe miejsce, ale planu nie osiągnął...
Niestety, czas miałem słaby. Zabrakło mi ponad trzech minut. Popełniłem kilka błędów. Po pierwsze za szybko zacząłem. Kenijczycy zaczęli bardzo mocno szarpać. Pierwsze 10 km było pokonane w tempie ok. 2:11. Dla mnie było to za szybko. Później, przez dużą część, biegłem sam. Trasa w Poznaniu na końcowych kilometrach była bardzo ciężka z wieloma podbiegami. Nie składam jednak broni i spróbuje może jeszcze na wiosnę...
Jakie w takim razie planuje Pan jeszcze starty w tym roku?
Na pewno kilka biegów zaliczę. Prawdopodobnie Bieg Niepodległości. Dopiero będę zaglądał w kalendarz.
Gratuluje zwycięstwa i dziękuje za rozmowę.
Dziękuje bardzo.
Rozmawiał RZ