Jakub Wiśniewski: „Rozruszamy prawobrzeżną Warszawę”
Opublikowane w wt., 22/10/2013 - 10:55
Jakub Wiśniewski – współorganizator Praskiej Dychy, nie tak dawno na czwartym miejscu ukończył Biegnij Warszawo. Podczas niedzielnych zawodów w Parku Skaryszewskim bardzo dobrze radził sobie z kolei w roli spikera, choć bardzo chciał pobiegać. Ale nie było na to szans. Wraz z Mariuszem Giżyńskim - dyrektorem zawodów, miał mnóstwo pracy do wykonania…
VI edycja Praskiej Dychy była krokiem do przodu w rozwoju imprezy ?
Myślę, że tak. Wszystko przebiegło zgodnie z planem, dodatkowo po raz pierwszy impreza miała wymiar międzynarodowy. Mieliśmy wsparcie od ambasady Boliwariańskiej Republiki Wenezueli. Był taki smaczek latynoski. Co chwilę przygrywali dwaj muzycy: Viktor i Rodolfo, którzy prezentowali muzykę z tamtego rejonu świata. Serwowaliśmy też dania z Wenezueli. A wszystko to w pięknej scenerii Parku Skaryszewskiego. Mieliśmy tu rywalizację młodzieży, Szybką Dychę i bieg otwarty. Łącznie w dwóch głównych biegach pobiegło tysiąc osób. Nie mogę być niezadowolony.
Frekwencja na biegach dla młodzieży mogła być większa…
Szału nie było – jak to się popularnie mówi. Natomiast cieszy to, że przyjechali do nas uczestnicy spod Warszawy. Była liczna reprezentacja z Garwolina. Młode pokolenie na takich imprezach nie chcę startować – a szkoda. Dla gimnazjalistów przygotowaliśmy bieg na dystansie 1500 metrów, a dla młodzieży ponad gimnazjalnej 2500 metrów. Jeśli przykład pójdzie z góry i nie tylko my będziemy biegać, ale także nasze dzieci i siostrzeńcy to będzie sukces. Póki co my jesteśmy aktywni, ale za pięć lat okaże się, że po nas już nikt nie biega.
Może szansa jest w tym, że gdy te dzieci podrosną to będą chciały zdobywać medale, bo nie starały się o nie w młodości…
No tak, ale w tym czasie - między 12 rokiem życia, gdy dzieci naturalnie lubią się ścigać, a czasami studenckimi - powstanie luka. Taka przerwa, gdy nie ma ruchu, negatywnie wpływa przecież na rozwój fizyczny, ale i psychiczny. Jeżeli podczas tej „dziury” pokoleniowej nie uda nam się namówić osób do rozwijania się, to mimo naszego zdrowego trybu życia i 20 tysięcy na biegach masowych, będziemy nadal mieli chore społeczeństwo. Myślę, że wszyscy mamy wiele do zrobienia w temacie biegające dzieci.
Wróćmy do „Dychy”. Czy wątek współpracy z różnymi krajami będzie kontynuowany?
Właśnie o tym myślimy, dobrze kombinujesz (śmiech). Będziemy starali się nadawać inny smaczek Praskiej „Dyszce”. Nasz bieg trochę migrował między latem a zimą. Jednak za każdym razem staraliśmy się pozyskać ciekawych partnerów. W większości robiliśmy to i nadal robimy własnymi siłami – społecznie. Z pracy zawodowej cieszymy się na innych polach. Natomiast tu nas raduje, że biegnie tysiąc osób.
Teraz limit uczestników Praskiej Dychy wynosi 1000 osób podzielony na dwa biegi (350/650). Czy w przyszłym roku coś się zmieni w tym zakresie?
Jeśli będziemy chcieli zwiększyć liczbę uczestników, to będziemy dążyli do tego żeby w jednym i drugim było tyle samo startujących. Na więcej niż 700-800 osób w jednym biegu nie ma szans, bo było by to zabijanie rywalizacji. Ja i Mariusz wywodzimy się ze sportu wyczynowego i lubimy ten pierwiastek rywalizacji. Nie znosimy sytuacji, gdy ktoś nie może pobić rekordu życiowego, bo przez pierwsze kilometry się przebija przez konkurentów. Myślę, że docelowo to będzie impreza, która będzie gromadziła 1500 osób.
Chcemy rozwijać też biegi młodzieżowe. Praska Dycha to fajna kameralna impreza, która może przynieść satysfakcje zawodnikom ze względu na rekordy życiowe. Mamy szybką atestowaną trasę. Nie zamykamy ulic tylko jest park. Naszą ideą fix, i to co także chcemy robić, to są biegi na bieżni lekkoatletycznej dla amatorów – Warsaw Track Cup.
Razem z Mariuszem Giżyńskim robicie ważną pracę dla tej strony Warszawy, bo oprócz parkrun, biegowo nie dzieje się tu wiele. Wszystkie imprezy rozgrywane są po drugiej strony Wisły…
Niestety, patrząc nawet na liczbę osób biegających rekreacyjnie, nie uczestniczących w zawodach, jest duży dysonans. Nie wiem z czego to wynika. Mam nadzieję, że to się zmieni dzięki takim imprezom jak nasza. Ale i innym, które wyjdą na ulicę. Na przyszły rok planowany jest pierwszy Półmaraton Praski. Myślę, że rozruszamy prawobrzeżną Warszawę.
Trzymamy kciuki!
Rozmawiał Robert Zakrzewski
fot. team.entre.pl, autor