Krystian Zalewski dla FestiwalBiegow.pl: „Medal w Zurychu nie był przypadkiem”
Opublikowane w pon., 13/10/2014 - 16:11
Wicemistrz Europy w biegu na 3000m z przeszkodami, na co dzień lzawodnik UKS Barnim Goleniów, powspominał z nami swój występ w Szwajcarii i podzielił się planami na nowy sezon.
W Zurychu zdobył pan srebro Mistrzostw Europy, choć na metę przybiegł jako trzeci. Co było więc dla pana ważniejsze – kolor medalu czy postawa w finale?
Powstała już anegdota, że jako jeden z nielicznych zawodników zdobyłem dwa medale – brąz i srebro w jednym biegu (śmiech). Pamiętam, że na mecie byłem bardzo szczęśliwy z tego trzeciego miejsca. Chciałem walczyć o medale i dużo radości dał mi ten brąz. Trochę przez pech kolegi, który został zdyskwalifikowany (Mahiedine Mekhissi-Benabbad za ściągnięcie koszulki przed metą – red.), zająłem drugą lokatę. Cieszę się oczywiście z tego srebra jeszcze bardziej. Czułem się bardzo dobrze przygotowany do tego startu, wiedziałem, że moja forma zwyżkuje. Byłem też dobrze nastawiony do Zurychu i wiedziałem, że to będzie ta impreza i ten rok.
I był, bo w 2014 roku został pan też złotym medalistą Mistrzostw Polski – na 5000m i na 3000 z przeszkodami. Ale wracając do Zurychu. Kiedy pierwszy raz obejrzał pan powtórkę finałowego biegu?
Najpierw w studiu telewizyjnym widziałem urywki. Później wielokrotnie oglądałem swój bieg, analizowałem. To był mądry bieg, mądry taktycznie. Dużo w tym zasługi trenera, który przewidział w stu procentach rozwój wydarzeń w biegu. Ja się w tym wszystkim dobrze odnalazłem. Wszystko ułożyło tak jak zaplanowaliśmy. Przyznam się jednak, że mam problemy, żeby w spokoju śledzić swoje biegi, bo zawsze emocje wracają. Nieraz też łza w oku się kręci.
A więc przeżyjmy to jeszcze raz:
Co do samej rywalizacji. Słyszałem opinie, że była szansa na zwycięstwo i pokonanie francuskiego oryginała...
Nie wiem, czy akurat w tym biegu była możliwość wygranej, bo z nim zwyciężyć, ponieważ Mahiedine był przygotowany świetnie na ME. Potwierdził to zwyciężając finał na 1500m. Myślę, że tego dnia był nie do ugryzienia. Wygrać można było natomiast z drugim Francuzem – Yoannem Kowalem, który został mistrzem Europy. Cieszę się jednak z tego co zdobyłem. W przyszłości jednak będę wstanie walczyć na równi z tymi dwoma zawodnikami. Po to trenuje, żeby walczyć z zawodnikami z Francji czy Kenii. Nie spisuje siebie na straty. Są osoby, które mówią, że z zawodnikami z Afryki nie można wygrywać. Ja nie należę do tej grupy i będę się starał to uwodnić.
Czy pana sukces może podnieść popularność biegu na 3000m z przeszkodami i przyciągnąć młodzież na bieżnię?
Myślę, że wrócimy do polskich przeszkód. Mamy piękną historię w tej konkurencji. Mieliśmy wielu doskonałych przeszkodowców jak rekordzistę Polski Bronisława Malinowskiego (Mistrz Olimpijski z Moskwy – red.), Bogusława Mamińskiego (wicemistrz świata i Europy), Jerzego Chromika (trzykrotny rekordzista świata), Zdzisława Krzyszkowiaka (Mistrz Olimpijski z Rzymu.).
W ostatnich latach też mieliśmy dobrych zawodników. Nie możemy zapomnieć o Łukaszu Parszczynskim, który ma rekord życiowy 8 minut, 15 sekund i 47 sekund (co jest czwartym wynikiem w historii dystansu w Polsce – przyp red.) czy Tomaszu Szymkowiaku, który ma życiówkę 8:18,23. Jest także Mateusz Demczyszak, który Mistrzostwa Europy ukończył na 10. pozycji. Mamy więc zawodników i potencjał.
Ale?
Czasem jednak brakuje funduszy. Zawodnikom brakuje stypendiów i jest im ciężko zainwestować w zgrupowania. Jest to bardzo ważne. Mam jednak nadzieję że polskie przeszkody będą wpisywać się nie tylko w karty krajowej lekkiej atletyki, ale także światowej.
Jak będą wyglądały przygotowania pana do kolejnego sezonu?
Jeszcze mam tydzień roztrenowania, które trwa dokładnie pięć tygodni. Z przygotowaniami ruszam 20 października. Póki co planuję z trenerem jak będą wyglądały treningi. Od 17 do 19 października odbywać się będzie zjazd szkoleniowców i tam tak naprawdę zosana rozdane karty w kwestii funduszy na szkolenie - po tym weekendzie zapadną decyzje dotyczace mojej osoby. Chciałbym wrócić do Kenii i pojechać do RPA, czyli tam, gdzie trenują najlepsi. Żeby się ścigać z najlepszymi, trzeba trenować tam gdzie oni. Jeśli nie będzie mi dane, będę musiał szukać dodoatkowych środków, aby tam pojechać. Chcę jak najlepiej przygotować się do Mistrzostw Świata i udowodnić, że medal w Zurychu nie był przypadkiem.
Ubiegłoroczne mistrzostwa świat w Moskwie skonczyły się niezbyt szczęśliwie, bo dyskwalifikacją za przekroczenie toru...
Uważam, że tamta dyskwalifikacja była niesłuszna. Ale sędziowie podjęli taką decyzję. Ja już do tego nie wracam – moim celem są mistrzostwa świata w Pekinie. Nie rozpamiętuje tego co było. Dlatego dziś też zapominam o medalu z Zurychu - on mnie tylko mobilizuje do dalszej pracy. W przyszłym roku chcę pokazać, że biali mogą biegać.
Dziękuje bardzo za rozmowę i powodzenia!
Dzięki!
Rozmawiał Robert Zakrzewski
fot. Archiwum Krystiana Zalewskiego