Absolutne poczucie spełnienia ? o Biegu 7 Dolin opowiada Wiesław Porosło
Opublikowane w wt., 06/11/2012 - 09:52
Bardzo malownicza i urozmaicona trasa, przy tym na tyle długa i wymagająca, że kończąc ją człowiek ma absolutne poczucie spełnienia.
Jednak trudnych momentów po drodze było kilka. Najtrudniejszy, to zapewne wyruszenie z Piwnicznej na trzeci, ostatni etap. Z pewną zazdrością patrzyłem na osoby, które już zakończyły bieg. Byli to albo uczestnicy biegu na 66 km, albo osoby, które się poddały. Mogli się już relaksować i skwapliwie z tego korzystali. A ja przekonywałem swoje nieco ołowiane nogi, że jeszcze trzydzieści kilka kilometrów po górach to nic takiego. To był krytyczny moment - nie wiedziałem na co mnie jeszcze stać. Taki kryzys psychiczny i fizyczny trwał aż do szczytu wyciągu w Wierchomli. Tam, kiedy poczułem, że jestem w stanie ruszyć biegiem w stronę Szczawnika wiedziałem już, że dam radę. Im bliżej mety, tym było łatwiej, a już zupełnym zaskoczeniem był finisz na deptaku w Krynicy. Ostatnie 200 m pod wpływem euforii pokonałem niemal sprintem. Słyszałem fantastyczny doping, choć byłem jedną z osób z końca stawki. Kibice w Krynicy zrobili na mnie niesamowite wrażenie. Stawka biegaczy w tym biegu rozciągnięta była na ponad 8 godzin, a gorący doping był do końca. To była przysłowiowa wisienka na torcie.
Trudnością innego rodzaju była kwestia strategii biegu. Należało zachować siły do końca, a więc nie dać się ponieść emocjom po drodze i nie biec tak szybko, jak wielu innych, choć na początku każdego rozsadzała energia. Okazji było kilka. Pierwsza to wbiegnięcie na Jaworzynę. Cały czas ktoś mnie wyprzedzał, miałem wrażenie, ze za chwilę będę ostatni. Walczyłem z pokusą, by pokazać, że też potrafię szybciej. Jeszcze trudniej było na zbiegnięciu z Makowicy. Ogólnie uważam zbieganie za swoją silną stronę, ale wyjątkowo na Makowicy nastawiłem się na oszczędzanie mięśni, choć grawitacja skłania tam do szybkiego biegu. Sporo osób mnie na tym zbiegu wyprzedziło, ale straty odrobiłem jeszcze przed Przehybą. Podobna sytuacja miała miejsce na odcinku Eliaszówka - Piwniczna. To długi odcinek zbiegania i łatwo byłoby na nim "zajechać" mięśnie - udało mi się pokonać go "na zaciągniętym hamulcu". Za to zbieg z Runku do Krynicy był już "pełną parą".
Bieg jest długi i daje mnóstwo czasu na obcowanie sam na sam z przyrodą oraz z własnymi myślami. Po raz pierwszy zaczynałem bieg w nocy i kończyłem następnej nocy. To bardzo pozytywne przeżycie - pełne nasycenie krajobrazami i biegiem, w sumie nie do opisania.
Był to mój trzeci ultramaraton górski. Wcześniej dwukrotnie pokonałem Bieg Rzeźnika. Mam też za sobą 14 maratonów, w tym najważniejsze górskie maratony w Polsce, jak Maraton Karkonoski, Maraton Gór Stołowych i Koral Maraton, a także kameralne: Maraton Beskidy i Maraton Gorce. Wszystkie polecam. Pierwsze starty miałem na asfalcie, jednak coraz bardziej skłaniam się do specjalizacji w biegach górskich. Po prostu biega się je przyjemniej.
Pomimo mało rozwojowego wieku chciałbym w przyszłości jeszcze poprawić wyniki we wszystkich tych biegach, a Bieg 7 Dolin ukończyć w słońcu :-)
Motto życiowe - "To, że jestem mną i nikim innym, jest jednym z moich największych walorów" (autor: Haruki Murakami).
„Biegam ultramaratony, bo na krótsze biegi trochę szkoda czasu - za szybko się kończą”.
„Festiwal Biegowy to wystarczający powód, by wytrwać w treningu przez cały rok - do następnego startu”.
Pozdrawiam,
Wiesław Porosło
---------------------------------------------------
Na nasze zaproszenie do publikacji o „Biegu 7 dolin” z każdym dniem odpowiada coraz więcej biegaczy Zapraszamy do przesyłania swoich spostrzeżeń i zdjęć z Biegu 7 dolin na adres p.piszczek@isw.org.pl.