Poczet ambasadorów Festiwalu Biegowego. „Mam podwójne ultra: w górach i w domu z trojaczkami”
Opublikowane w pon., 03/02/2020 - 12:11
Dawid Surma w Krynicy startował już dwa razy – na 34 km i 64 km. Teraz został ambasadorem Festiwalu Biegowego. – Urzekło mnie miejsce, atmosfera i tysiące biegaczy w jednym miejscu – podkreśla.
Zapytaliśmy Dawida o pasję do biegania, jak lubi trenować, gdzie zamierza startować i jakie ma biegowe ambicje. I oczywiście dlaczego zaprasza innych biegaczy do Krynicy.
Odpowiedział nam tak:
Sport uprawiałem od dzieciństwa. Po maturze i przeprowadzce na studia wszystko jednak uciąłem. Wcześniej moim konikiem były sporty drużynowe. W nowym mieście nie znając nikogo musiałem coś wymyślić, żeby nie zwariować. Padło na bieganie, ponieważ mogę to robić wszędzie i sam. Tak się zaczęło. I właśnie w bieganiu cenię niezależność. Mogę to robić sam lub w towarzystwie. W mieście, na wsi, w górach, nad morzem. Z reguły biegam sam. To mój czas spędzany ze swoimi myślami.
Moje ambicje biegowe nigdy nie opierały się na czasach. Lubię dać z siebie wszystko, ale życiówki są czymś do czego nie przywiązuję wagi. Biegam z planem treningowym ze względu na to ze przy dwuletnich trojaczkach, nie mam czasu na zastanawianie się co będę biegał. Muszę być nastawiony na konkretny trening od rana.
Wychodzę biegać o różnych porach i ciężko się z kimś umówić. Czasem o godz. 5 rano, a czasem o godz. 23. Wszystko zależy jak się dzień ułożyć, bo najpierw rodzina, a później bieganie. Nie ma problemu, bym zrezygnował z treningu, żeby poświecić czas dzieciom. Staram się na trening wychodzić, kiedy śpią lub po prostu najmniej będą stratne.
Ścigam się najczęściej w górach. Zawsze wybieram jeden start główny w sezonie i do niego dobieram biegi przygotowujące. Na ocenę biegu wpływ ma wiele czynników a atmosferę tworzą przede wszystkim ludzie. Nie tylko biegacze, bo chyba najbardziej lubię miłych, pomocnych i uśmiechniętych wolontariuszy. Impreza biegowa bez ludzi byłaby niczym.
Poza bieganiem ultra, mam swoje codzienne ultra w domu z trojaczkami. Bywa ciężko, ale nie zamieniłbym go na nic innego.
Do Krynicy przyjechałem po raz pierwszy dwa lata temu na 34 km. Atmosfera i klimat super, więc trzeba było spróbować czegoś więcej. Rok temu padło na 64 km, a w tym? 100 km? Zobaczymy. Urzekło mnie miejsce, atmosfera, tysiące biegaczy w jednym miejscu i świetne expo. Wolontariusze na trasie też zrobili mega robotę. Szczególnie na Przechybie i w schronisku nad Wierchomlą!
Grono biegaczy jest specyficzne. Są oczywiście - jak wszędzie - wyjątki. Ale zdecydowana większość to bardzo pozytywni ludzie, których nie poznasz siedząc na kanapie. Często ludzie na starcie stają się zupełnie inni ludźmi niż na co dzień. A po kilkunastu godzinach biegu zmienia się postrzeganie świata. Codzienne problemy, które wydają się istotne, nagle stają się bardziej błahe. Nie mówię, że po biegu wszystkie troski znikną, ale naprawdę można przeżyć katharsis.
Dawid Surma