"Chyba za bardzo się chwalę, ale to był najlepszy sezon w życiu". Robert Faron triumfator Grand Prix Małopolski

 

"Chyba za bardzo się chwalę, ale to był najlepszy sezon w życiu". Robert Faron triumfator Grand Prix Małopolski


Opublikowane w pon., 17/12/2018 - 21:34

– Niespełna rok temu po Zimowym Maratonie Bieszczadzkim w końcu stycznia powiedziałeś mi, że na czas zimy kompletnie przestajesz biegać, liczą się dla Ciebie tylko narty. Teraz też tak będzie?

– Tak było rzeczywiście, przez całą zimę nie trenowałem biegania, wystartowałem tylko w 2-3 biegach, a resztę czasu spędziłem na nartach. I top było dobre: nogi odpoczęły od biegania, nie było wprawdzie początkowo szybkości, ale za to wytrzymałość z „biegówek” miała przełożenie na późniejszą formę biegową.

– Polecasz zatem biegaczom-amatorom narciarstwo biegowe jako trening uzupełniający w okresie zimowym?

– Jak najbardziej. Narciarstwo jest sportem słusznym, bo uzupełnia nie tylko wytrzymałość, ale i sprawność ogólną, wzmacnia siłowo górne partie ciała, obręcz barkową, ramiona, cały korpus. A jednocześnie jest odciążeniem dla nóg, katowanych przez resztę roku na treningach i startach biegowych. Nogi odpoczywają, a góra już pracuje – narciarstwo biegowe to bardzo fajne, godne polecenia uzupełnienie treningu biegacza.

– Pół żartem, pół serio pomyślałem sobie, że to wzmocnienie górnych partii ciała bardzo by Ci się przydało w… tower runningu, czyli biegach po schodach. To jeszcze w Twojej karierze nie było grane!

– Próbowałem w sportowym życiu bardzo różnych rzeczy, był przecież jeszcze także nordic walking, nartorolki, czyli letnie narciarstwo biegowe, w których 2 razy zdobyłem Puchar Polski, ale schody? O, nie! To na pewno nie dla mnie! Za krótki czas trwania wysiłku, nie namówisz mnie. Schody odpadają!

– Wspomniałeś wcześniej o gromadce dzieci, którymi się szczycisz. Jesteś znany z tego, że na większości zawodów pojawiasz się ze swoim stadkiem, które jest tak żywe, że błyskawicznie opanowuje „przestrzeń publiczną”, a potem staje z Tobą na podium i odbiera nagrody dla taty.

– Nie tylko dla taty, swoje również! Mam czwóreczkę dzieci, ale najstarszego syna już ze sobą nie zabieram, jest prawie taki jak ja i byśmy się razem na podium nie zmieścili (śmiech). Trenujemy sobie, sami też startują w konkurencjach dla dzieci, których nie brakuje teraz na „dorosłych” imprezach. Razem wyjeżdżamy, aktywnie wypoczywamy, mają od taty „zaszczepienie” i garną się do sportu.

– A nazwisko „Faron” coraz częściej pojawia się na czołowych miejscach, nie tylko z imieniem „Robert”.

– Pojawia się, ale jeszcze za wcześnie, żeby chwalić, niech pracują, czerpią z tego radość i rozwijają się harmonijnie. To jest najważniejsze.

– Ale powiedz nam o nich coś więcej, proszę…

– Wszystkie moje dzieci biegają. Najmłodsza, 7-letnia Helenka właśnie wygrała ostatni bieg sezonu. Tomuś ma 8 lat, a Szymon 9 i też już zwyciężył w kilku biegach. Najstarszy, Bartłomiej, jest 14-latkiem i jest teraz na etapie przejścia z biegania do sportów walki, które zresztą ja też kiedyś uprawiałem. Bardziej się garnie do karate niż do sportów wytrzymałościowych.

– Widać, że sport to w rodzinie Faronów jedna z najistotniejszych rzeczy.

– Nie da się ukryć, a jeszcze nie powiedziałem o moim Tacie, który przechodzi do kategorii wiekowej 70+ i tam wszystkim pokaże! (śmiech).Właśnie wygrał tę klasyfikację w Pucharze Polski w biegach narciarskich w Kościelisku!

– W takim razie wszystkim Faronom, od najstarszego Dziadka Piotra do najmłodszej Helenki, życzymy w roku 2019 samych sukcesów!

– Dziękuję bardzo, mam nadzieję, że się spełni. Milo było porozmawiać, choć… mam wrażenie, że chyba za bardzo się chwaliłem (śmiech).

rozmawiał Piotr Falkowski


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce