Z biegiem natury od kuchni
Opublikowane w pt., 07/12/2012 - 13:08
W ostatnią sobotę 1 grudnia rozpoczęła się druga seria Z biegiem natury. Tak jak pierwszą kolejkę rozpoczynaliśmy w Poznaniu tak i ta odbyła się również w Wielkopolsce. Wszyscy zastanawialiśmy się, czy już na tym biegu pojawi się zima czy jeszcze na nią poczekamy – wpomina Piotr Myślak.
Dla zawodników bieg rozpoczyna się wraz z wejściem do biura zawodów, oddaniem ciuchów do depozytów, a kończy się minięciem mety, pysznymi drożdżówkami i ciepłą herbatą. Jednak, żeby to wszystko sprawnie zorganizować potrzeba również kilkunastu ludzi mocno zaangażowanych w postawione przed nimi zadania. Wszystko rozpoczyna się kilka dni przed zawodami, gdy szykowane są numery startowe i drukowane karty.
Dzień biegu to dla niektórych bardzo długi dzień. Całą noc gotują herbatę, żeby była ona jak najcieplejsza, gdy zmarznięci dobiegacie do mety. Wychodzi jej przeszło 100 litrów, więc wyobraźcie sobie jak długo trzeba ją gotować. Na Rusałce jesteśmy około 7.30- 8.00 i każdy już wie co ma robić. Jedni oznaczają trasę, ustawiają tablicę z kilometrami czy zawieszają napis START. Inni natomiast budują strefę mety. Stawiana jest brama META, depozyt, rozstawiane flagi sponsorów czy rozstawiamy namiot pod drożdżówki. Ostatnia grupa uwija się jak w krochmalu przy stworzeniu biura zawodów. To właśnie tam o 8.30 rozpoczyna się życie.
O 9.30 rozpoczynają się pierwsze biegi. Na starcie stają uradowane dzieciaki, które zaraz zmierzą się z dystansem 300 metrów. Publiczność zbiera się wokół mety, a sędziowie wyłapują kolejne numery przebiegających dzieci. Wszystkie z uśmiechami i bezpiecznie docierają do mety co jest dla nas bardzo ważne. Kolejne grupy wiekowe przebiegają odpowiednio dystanse 600 , 1500 i 3000 metrów. Dla nich na mecie również czeka herbata i drobny smakołyk.
Około 10 widać również już widać gorącą atmosferę wśród zawodników Nordic Walking. Pod przywództwem jednego z trenerów dzielnie rozpoczynają bardzo widowiskową rozgrzewkę. Po niej udają się w trasę. Tą samą, którą przemierzają biegacze.
O 10.30 robi się już pusto wokół mety. Zamykane jest biuro zawodów, a zawodnicy rozgrzewając się biegną w stronę startu. Tam o 10.45 jest oficjalna rozgrzewka z trenerami Biegam Bo Lubię. Po niej oficjalny start. Punkt 11 ruszają, żeby walczyć z czasem i ze sobą. Najlepsi wpadają na metę w okolicach 16 minut po wystrzale startera. Grupa rozciąga się do ponad 35 minut. Na każdego na mecie czekają oklaski tłumnie zebranych kibiców oraz zawodników, którzy ukończyli już swój bieg.
Ze strefy mety przechodzą w stronę punktu wydawania drożdżówek i herbaty. Ten punkt jest chyba najbardziej oblegany po zakończeniu biegu. Jest wtedy czas na rozmowę ze znajomymi, śmiechy, wymianę zdań na temat biegu. Drugi punkt, gdzie wszyscy trafiają to depozyt. Tam również pracownicy Z biegiem natury spieszą się, aby każdy dostał swój worek jak najszybciej. Utrzymanie temperatury ciała jest najważniejsze !
Rusałka około 12- 12.30 zaczyna pustoszeć na dobre. Zostajemy tylko my. Zbieramy to, co wcześniej rozstawialiśmy. Brama, flagi, depozyt ląduje w naszym Transicie. Wszystko spakowane. Obyło się bez większych błędów z naszej strony. Nie słychać negatywnych komentarzy, więc w dobrych humorach każdy rozchodzi się w swoją stronę. Za miesiąc 5 stycznia również spotkamy się w Poznaniu. Miejmy nadzieję, że przyjdzie nam organizować bieg w dobrych warunkach i dla najlepszych biegaczy pod słońcem.