Moment

Moment


To był pamiętny dzień. Każda kropelka potu jaka zawitała na moje czoło była zwycięstwem. W moim krótkim życiu mogłem wyróżnić wiele szczęśliwych chwil, które pozostały w mojej pamięci. Ta należała do jednych z nich. Chwila biegu, widoku oczu, które cieszą się wraz ze mną ze stawiania kroków ku linii mety. Był to efekt wiary, że można niemalże wszystko.

Rok  2012, wrzesień. Mój nauczyciel przyszedł pewnego dnia do naszej klasy, aby zamienić ze mną parę słów. Byłem zaskoczony. Czyżbym znowu coś przeskrobał? Moja mama zawsze powtarza, że jeśli nie zaprzestane realizować swoich żartów, to w dorosłym życiu ludzie nie będą brać mnie na poważnie. ‘’To prawie jak z w tej bajce o wilku’’- myślę. Nauczyciel jednak, jak się  później okazało nie przybył, aby mnie upomnieć. Przyszedł ze  wspaniałą wiadomością, która sprawiła, że mój dzień był bardzo radosny. Otóż, mój nauczyciel Wychowania Fizycznego dostał informacje o przebiegu tegorocznego Festiwalu Biegów w Krynicy. Dokładna data również była znana, a więc całym sercem byłem już w tamtym miejscu.  Uśmiech zawitał na moją twarz i skierowałem się od razu do pokoju nauczycielskiego, aby otrzymać plakat. Trzymając go przed oczami nie mogłem uwierzyć w to, że wreszcie będę miał możliwość się sprawdzić. Wreszcie będę biegł z tymi, którzy tak jak ja uwielbiają to robić.
Kiedy wróciłem do klasy wszyscy moi koledzy zaczeli wypytywać, czy zdecyduje się startować oraz zapewniali, że jestem najlepszy z nich wszystkich i muszę się zdecydować. Zbytnio nie wierzyłem w ich słowa. Może i naprawdę uważali, że jestem dobry…stwierdziłam, że muszę spróbować.

Oprócz mnie zamierzało jechać również dwóch moich kolegów. Oczywiście bardzo gorąco ich do tego zachęcałem. Przecież, co może być bardziej wyjątkowym przeżyciem z dziedziny sportu, jak nie uderzanie każdą stopą o powierzchnie ziemi i napędzanie własnych mięsni, aby były silniejsze i szybsze? Uwielbiałem to. Mój tata też biegał będąc w wieku szkolnym. Ja w porównaniu do niego nie chciałbym przestać w wieku dorosłym. Sport jest przecież dla ludzi w  każdym wieku. Tego dnia, gdy rozmawialiśmy z kolegami o festiwalu, jeden z nas powiedział:’’ Postarajmy się zdobyć zwycięstwo!’’ Nigdy nie miałem takiego zapału w sercu jak właśnie w tamtej chwili.

Nadeszło parę tygodni przygotowań. Podczas tego czasu często wyobrażałem sobie moment startu i samego biegu. Był to zarazem ciężki i bardzo pracowity okres, jak i bardzo szczęśliwy. Rutyna szkolna była przeplatana wątkami sportowymi, a każdą pozytywną ocenę zdobywałem, aby później móc się tylko skupić na intensywnym przygotowaniu do konkursu.  Czasem miałem chwilę zwątpienia. Miałem wspaniałe wyniku na dodatkowych zajęciach sportowych, ale bałem się, że akurat w tym dniu może coś się zdarzyć i nie będę mógł spełnić swojego marzenia. Poza tym moi rodzice bardzo na mnie liczyli -  szczególnie tata. I ja sam obawiałem się, że nie pokonam zmęczenia… Potrafiłem jednak odwieść od siebie te złe myśli i wciąż działałem. Marzyłem skrycie o zwycięstwie, o radosnej wrzawie tłumu skaczącego, która radośnie na mnie spogląda. Czas mknął szybko, aż w końcu nadszedł.

Wstając o 6.00 rano przeraziłem się w jednej chwili perspektywą nadchodzącej kartkówki z matematyki, myśląc, że to właśnie dzisiaj. Za chwilę jednak uświadomiłem sobie swój błąd. ‘’To dzisiaj, dzisiaj odbędzie się festiwal!’’-krzyczałem w myślach. W mig ubrałem się i umyłem. Nie mogłem nic przełknąć, lecz oczywiście moja mama  z groźną miną spojrzała na mnie i nakazała wszystko zjeść, żebym tylko miał siłę. Potem pamiętam tylko jak wybiegłem z domu słysząc jak mój tata z daleka życzy mi powodzenia. W autobusie jednak od razu pożałowałem tego pośpiechu. Na pytanie kolegi, jaki zabrałem tym razem strój - przypomniałem sobie, że zostawiłem go na szafce w kuchni! Na szczęście mój nauczyciel zawsze czuwa i podarował mi jeden z kompletów szkolnych. Ten strój miał mi przynieść szczęście i jak się później okazało, przyniósł.

Wyruszyliśmy. Byłem podekscytowany i radosny. Cały czas w drodze do Krynicy rozmawialiśmy z kolegami i  śmialiśmy się w głos oglądając minione miejscowości. Dopiero gdy przybyliśmy na miejsce, stanąłem jak skamieniały nie wiedząc co robić. Było bardzo dużo ludzi. Od moich rówieśników począwszy - na ludziach starszych kończąc. Po paru chwilach jednak porwał mnie wir zabawy, radości i wygłupów. Podeszliśmy do miejsca dla uczestników i tam zacząłem wraz z kolegami obserwować, jak to wszystko się odbywa. Czekaliśmy na swoją kolej pełni nadziei. Świat wydawał się taki cudowny,  a słońce świeciło nad nami.

Gdy już przebraliśmy się zauważyliśmy, że wszystko się rozpoczyna. Oficjalnie nas przywitano, życząc powodzenia. Nagle wszystko potoczyło się bardzo szybko. Nawet nie pamiętam jak dotarłem na linię startu…trzęsąc się i spoglądając na nauczyciela oraz innych uczestników. Wszyscy wydawali mi się bardzo rośli oraz o wiele wytrzymalsi niż ja. Powiedziałem sobie jednak, że dam rade i nie mogę się bać. Nie mogę zawieść i pokazać słabość. W tej wyjątkowej chwili przypomniałem sobie również pewne wydarzenie, gdzie  podczas jednego z wyścigów na północy naszego kraju odkryto, że jeden z zawodników oszukuje popychając swoich konkurentów - znacznie utrudniając im rywalizacje. Było to dla mnie czymś okropnym i pomyślałem sobie, że satysfakcję ze zwycięstwa można uzyskać tylko z prawdziwego konkurowania i wylania  z siebie resztki sił. Prawdziwych sił.

Wystartowaliśmy. Na początku rzucałem się do przodu niczym strzała, ale później przypomniałem sobie słowa nauczyciela: ’’ Odnaleźć możliwe do realizacji tempo biegu i je utrzymać.’’ I tak też zrobiłem. Jeden, drugi, trzeci… Wyprzedzałem coraz to większą ilość uczestników - jednocześnie widząc oczyma wyobraźni koniec. Każda sekunda przybliżała mnie do mety i każda przynosiła widok ludzi, którzy patrząc na nas usiłowali wypatrzeć zwycięzcę. W pewnej chwili jednak coś się zmieniło. Oślepiło mnie światło słońca, które wyszło zza chmury, po czym zobaczyłem przed sobą dwoje uczestników, którzy gwałtownie mnie wyprzedzili. Mimowolnie zwolniłem i uświadomiłem sobie swój błąd. Jeszcze nigdy w życiu nie poczułem w sobie takiej siły, kiedy to dostrzegłem naraz linię mety oraz czekających  na mnie kolegów. Biegłem tak szybko, że aż moje serce chciało wyskoczyć i najszybciej ze wszystkich przekroczyć znak końca wyścigu. ‘’Jeszcze chwila, Dawid, potrafisz! Pokaż sobie na co cię stać!’’ – krzyczały moje myśli. Jeszcze sekunda, dwie… Czuję ‘’Finish’’ pod stopami, wyprzedzam jakiegoś ciemnowłosego chłopaka i…Dlaczego tak wiele ludzi rzuciło się na mnie? Dlaczego krzyczę? Dlaczego tak bardzo się cieszę? Dlaczego w siebie nie wierzyłem? Zwyciężyłem! Wszyscy mi gratulują, a ja nie mogę w to uwierzyć. Ktoś krzyczy w oddali, że miałem czas 2 min. 31 sek. Nie jestem w stanie ocenić mojego osiągnięcia, patrzę tylko na te wszystkie twarze, słyszę wrzawę i jestem przepełniony radością.

Chociaż minęły już 3 miesiące od tego pamiętnego wydarzenia, ja wciąż z dumą i satysfakcją spoglądam na złoty medal wywieszony na mojej szafie i powtarzam sobie, że nie mogę się poddawać. Każde, nawet najbardziej niemożliwe do zrealizowania marzenie potrafimy urzeczywistnić, jeśli tylko nasze małe serce wierzy. Jeśli tylko ktoś nam pomaga i jeśli tylko posiadamy pasję, którą chcemy rozwijać.


Podziel się: