Moja przygoda z Festiwalem Biegowym
Jestem Julia Kowalska. Mam 9 lat, chodzę do III klasy Szkoły Podstawowej w Miliku. Interesuję się matematyką, lubię muzykę oraz wychowanie fizyczne. Mam siostrę Luizę, która ma trzy latka, dużo koleżanek i kolegów oraz kochanego pieska Yorka, który wabi się Lucky. Dostałam go od mojego ojca chrzestnego na szóste urodziny.
Szkoła, do której chodzę znajduje się w środkowej części mojej miejscowości. Chodzę do szkoły pieszo, wzdłuż drogi asfaltowej jest chodnik, więc jest bardzo bezpiecznie. Wyżej szkoły jest bardzo piękny plac zabaw dla dzieci i duże boisko, na które często chodzimy na lekcjach wychowania fizycznego. Tam możemy swobodnie biegać, ćwiczyć, grać w piłkę, urządzać zawody grupowe, konkursy sprawnościowe - oczywiście przeszkodą jest tylko deszczowe pogoda.
Pewnego majowego dnia w szkole poszliśmy na duże boisko sportowe z naszą wychowawczynią panią Marią Kachniarz. Mieliśmy się tam spotkać ze znanym sportowcem z Muszyny. Nazywał się Jakub Burghardt i był zawodowym biegaczem. Brał udział w wielu zawodach w Polsce i w innych krajach. Był nawet na zawodach w Ameryce. Bardzo często je wygrywał lub zajmował wysokie pozycje. Często widuję go jak trenuje w okolicy.
Opowiadał nam, że biegał prawie w każdej z okolicznych miejscowości. Mówił, że zaczął uprawiać ten sport już jako małe dziecko i zachęcał nas, żebyśmy też zaczęli biegać. Przyjechał, żeby poinformować nas o wielkim wydarzeniu, które odbędzie się w Krynicy-Zdroju w najbliższym czasie. Chodziło mu o Festiwal Biegów, w którym mogą wziąć udział dzieci nawet w naszym wieku.
Bardzo mnie to zainteresowało. Gdy wróciliśmy do szkoły, każdy z moich kolegów i koleżanek z klasy mówił, że się na pewno zapisze. Po powrocie do domu opowiedziałam o wszystkim mamie i poprosiłam, żeby mnie zapisała. Mama zaraz na drugi dzień poszła do szkoły i po rozmowie z moją nauczycielką zapisała mnie na te biegi.
Odkąd wiedziałam, że wezmę udział w festiwalu zaczęłam codziennie trenować. Biegałam po lekcjach. Z początku nie mogłam biegać szybko, bo się męczyłam, ale z każdym dniem było coraz lepiej.
Wreszcie nadszedł dzień biegów:
Wstałam wcześnie rano, wszyscy prawie jeszcze spali. Poszłam do sypialni rodziców i budziłam ich, żeby już wstali. Mama cały czas mi powtarzała, żebym poszła spać, bo jest jeszcze dużo czasu. Ale ja nie mogłam zasnąć, bo byłam podekscytowana, że będę w telewizji.
W końcu nadszedł ten czas, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do Krynicy-Zdroju.
Wchodząc na krynicki deptak zobaczyłam tak dużo osób, że aż zaczęłam płakać. Na szczęście rodzice razem z siostrzyczką byli ze mną i mnie wspierali. Poza tym były miłe Panie przebrane za pluszaki. Pomagały nam się rozluźnić i zrobiły z nami rozgrzewkę.
Gdy była już moja kolej do startu, to trochę się uspokoiłam. A jak już staliśmy na starcie przyszła Pani z telewizji i zadawała różne pytania. Na przykład: skąd jesteś, ile masz lat i dlaczego lubisz biegać? Trochę się bałam, żeby tylko mnie nie zapytali, więc chowałam się za większe dzieci. A potem usłyszeliśmy sygnał do startu i ruszyliśmy.
Bieg nie był bardzo długi, ale bardzo wyczerpujący, bo każdy chciał być pierwszy na mecie.
Ja biegłam z całych sił. Jak przebiegałam obok mojej rodziny, to słyszałam jak mama z moją siostrą wołają „Julia, Julia!!!”. Na mecie nie byłam pierwsza, ale nie przejęłam się tym, bo i tak rozdawali dla każdego medale, soczki, lizaki i balony.
Po skończonych biegach poszłam do rodziców, z wrażenia nie mogłam złapać powietrza. Mama z tatą mówili mi, że są bardzo ze mnie dumni, że za rok na pewno to powtórzymy. Jeszcze zobaczyliśmy jak inni zawodnicy biegną i pojechaliśmy do domu, bardzo cieszyłam się medalem . Jak dojechaliśmy do domu, to pierwsze pochwaliłam się kolegom moim medalem. Bardzo mi zazdrościli i mówili, że w przyszłym roku na pewno też wezmą udział w tych biegach.
Później pędem poleciałam do pokoju i zawiesiłam medal w widocznym miejscu na szafce, żeby zawsze przypominał mi tę fantastyczną przygodę. Położyłam się do łóżka i podziwiałam moją nagrodę - zasnęłam szczęśliwa, że przeżyłam tak miły dzień oraz, że wszystko dobrze się skończyło.
Julia Kowalska