Moja przygoda z Festiwalem Biegowym
-Ile wynosi x?
Kolejny dzień w dusznej klasie. Lekcja matematyki, chociaż można się domyślić. Na dworze ponuro i słotnie. Nie cierpię takiej aury. Ach! Co ja bym dała, żeby w tym momencie pobiegać zamiast siedzieć w klasie i rozwiązywać jakieś skomplikowane zadania.
-Wiktoria, może ty rozwiążesz kolejne zadanie? – nagle z rozmyśleń wyrwała mnie nauczycielka.
-Ale ja…
-Żadnych „ale”, chodź do tablicy. Raz, dwa.
Te nauczycielki to jednak mają wyczucie czasu. Niechętnie ruszyłam w stronę tej niefortunnej, pechowej tablicy, wzięłam kredę i czekałam aż klasowy sekretarz poda mi zadanie.
-Znajdź liczbę, której 0,4% jest równe 23,2. – powoli zapisywałam dane. Może akurat zadzwoni dzwonek?
-No szybciej, szybciej! – pośpieszała mnie nauczycielka. Nagle w klasie rozległo się głośne pukanie do drzwi. Dwie starsze koleżanki weszły do klasy i poprosiły o zajęcie chwili. O tak, weszły w odpowiednim momencie!
-8 września w Krynicy-Zdroju odbędzie się IV Festiwal Biegowy. Osoby chętne na wyjazd proszone są o zapisanie się na listę, która będzie powieszona na tablicy ogłoszeń. Zapisy będą ważne do końca tego tygodnia.
Festiwal Biegowy? Brzmi ciekawie. Szczególnie dla osób, które lubią sport. Na przerwie zamierzam zejść na parter i się zapisać. Już nie mogę się doczekać! Intryguje mnie to jak przebiegałby taki festiwal…
O godzinie 7:30 większa część uczniów z naszej szkoły wsiadła do autokaru, po czym ruszyliśmy na Festiwal do Krynicy-Zdroju. Cieszyłam się na ten wyjazd. Szczerze przyznam, że uwielbiam jeździć na wycieczki. Można się integrować ze starszymi kolegami i koleżankami, a to naprawdę świetne! Dzięki takim wyjazdom poznałam już mnóstwo osób, przez których chodzenie do szkoły wcale nie musi być nudne.
W Krynicy-Zdroju byliśmy około godziny 9:00. Zajęliśmy stanowisko numer 8, na którym mieliśmy rozdawać wodę i izotoniki osobom, które biegły. Właśnie tam wszystko się zaczęło. Zmęczeni biegacze ostatkiem sił biegli tą niewątpliwie oporną do pokonania trasą. Musieli mieć niezwykle silną wolę. Jedni biegli w sportowych butach, drudzy w zwykłych tenisówkach, a jeszcze inni woleli pobiegać… boso. Łatwo można było zauważyć, że technika biegu boso różni się od techniki biegu w obuwiu. Bieganie bez obuwia wznawia bardziej naturalny krok i ogólny sposób poruszania się. Mnóstwo osób patrzyło na nich z wielkim podziwem, zresztą ja też. To naprawdę wielkie osiągnięcie przebiec taką niełatwą trasę. Ważne są samozaparcie i motywacja. Osoby, które tam biegły były naprawdę nieugięte, stanowcze i zdecydowanie zawzięte. Zawsze admirowałam takie osoby.
Kiedy już wszyscy przebiegli trasę, zaczęliśmy iść na start. Teraz to my mieliśmy biec. Gotowi do biegu stanęliśmy na swoich stanowiskach i czekaliśmy aż jeden z panów machnie chorągwią na start. 1… 2… 3… I SIĘ ZACZĘŁO! Każdy chciał być pierwszy, więc zaczęły się drobne przepychanki. Biegłam ile sił w nogach, aby jak najszybciej znaleźć się na mecie. Ludzie za bandą trąbili, krzyczeli, kibicowali.
-Zaraz meta!
-Biegnij!
-Szybciej, szybciej!
-Dasz radę!
Nie wiedziałam, że to aż tak dodawało sił i chęci. Kiedy wreszcie zobaczyłam, że ludzie będący przede mną są już u celu, zaczęłam biec szybciej, aby być jedną z pierwszych.
-WRESZCIE META! – krzyknęłam kiedy znalazłam się na miejscu.
Później zaczęło się rozdawanie medali, dyplomów i nagród rzeczowych. Mieliśmy też mały traktament. Kiedy już wszyscy zaczęli się zbierać to i my pojechaliśmy z powrotem do szkoły, gdzie czekali na nas nasi rodzice. Zdałam im relację z tego rewelacyjnego wydarzenia, bo naprawdę świetnie się bawiłam i zdecydowanie pojadę tam w przyszłym roku.
-Wiktoria, kontynuuj zadanie. – nauczycielka wyrwała mnie z moich rozmyśleń na temat wyjazdu, a ja powróciłam do pisania zadania.