Satysfakcja
Wszystko zaczęło się od podróży autokarem. Byłam bardzo podekscytowana i ciekawa tego, co się wydarzy na festiwalu.
W drodze mijaliśmy wiele plakatów promujących wydarzenie. Po dojechaniu na miejsce odetchnęłam z ulgą, gdyż w autokarze było trochę duszno. Spotkał mnie olbrzymi zaszczyt kibicowania i podawania wody oraz napojów izotonicznych maratończykom. Chociaż zdarzało się, że biegacz upuścił napój i mnie oblał, ale mimo wszystko było tyle radości z oglądania tak fantastycznego widowiska, że kropla na ubraniu nie miała znaczenia.
Jeden z biegaczy polskich zapytał mnie:
- Daleko jeszcze do mety?
- Jeszcze tylko 2 km! - odpowiedziałam zaskoczona, że ktoś po takim wysiłku ma jeszcze siłę mówić. Najbardziej wytrwali przebiegli naszą strefę kibicowania.
Wiedziałam, że teraz to ja będę musiałam trochę się spocić. Pojechaliśmy dalej. Atmosfera, która mnie otaczała sprawiała, że czułam się jak światowej klasy zawodnik - zresztą chyba nie tylko ja. Wreszcie nadszedł czas, w którym stanęłam na starcie. Już za kilka sekund usłyszałam słowo wykrzyczane przez sędziego:
- Start!
Pobiegłam nie zwracając uwagi na zmęczenie. Pomagał mi w tym wspaniały doping i okrzyki oglądających wydarzenie. Wreszcie zobaczyłam metę i byłam wypełniona radością i szczęściem po udanym biegu.
Każdy z nas dostał piękny medal i poczęstunek. Na scenie odbywało się wręczanie nagród maratończykom. Stałam pod nią i głośno klaskałam zwycięzcom. Zbliżała się godzina odjazdu, a ja nie chciałam rozstawać się z tym miejscem. Było to wspaniałe przeżycie, którego nie zapomnę. I myślę, że w następnym roku też tu przyjadę.