"Po setce w Krynicy, pora na Iron Run". Tomasz Dejas, niespodziewany zwycięzca Maratonu Leśnik
Opublikowane w śr., 17/04/2019 - 14:20
Wiosenna odsłona Maratonu Leśnik w Porąbce koło Bielska-Białej przyniosła sporą niespodziankę. Na najwyższym stopniu podium głównego dystansu stanął, ku zaskoczeniu wielu, Tomasz Dejas. Niełatwą trasę (w Leśniku łatwych nie ma!) długości 46 km z przewyższeniem ponad 2500 m, wiodącą szlakami i bezdrożami Beskidu Małego i Żywieckiego, pokonał w czasie 5 godzin i 2 minut.
Malutko wiosny w wiosennym Maratonie Leśnik. Na podium fani Krynicy, niespodziewany zwycięzca
Pozostawił w pokonanym polu m. in. Pawła Przybyłę, ubiegłorocznego „dominatora” Leśnika (wygrał wszystkie 4 pory roku i, oczywiście, cały cykl). Teraz Przybyła przybiegł na metę ponad 8 minut za triumfatorem, który – jak się za chwilę przekonacie – sam nie bardzo rozumiał, jak to się stało….
Tomasz Dejas to 40-letni biegacz z Mysłowic, a konkretnie – jak podkreśla – z Wesołej, dzielnicy tego śląskiego miasta. Uśmiecha się szeroko, gdy rzucam nazwę: „Górnik Wesoła”, kojarzącą mi się z dawnych lat głównie z pięściarstwem. Barwy Górnika reprezentował m. in. mistrz olimpijski z Tokio (1964) Marian Kasprzyk.
– Tak, to nasz klub sportowy w Wesołej – mówi z lekkim śląskim akcentem.
– Tomku, gratuluję zwycięstwa, ale… zacznę chyba od narzekania i niedosytu: dlaczego nie złamałeś 5 godzin? To by było na tej trasie i w późnozimowych warunkach niezłym wyczynem.
– Ależ ja nie sądziłem, że coś na tym biegu osiągnę! A ty mi gadasz o łamaniu czegokolwiek!
– Trudno mi uwierzyć, że zwycięzca trudnych zawodów nie oczekiwał dobrego wyniku…
– Powiadam ci szczerze, że się nie spodziewałem. Przyjechałem tu po prostu, no bo… przyjechałem. Ale, oczywiście, cieszę się bardzo!
– Na co w takim razie liczyłeś jadąc do Porąbki?
– Na ukończenie. Tylko i wyłącznie chciałem ukończyć, niczego więcej nie oczekiwałem. Miałem zacząć „lajtowo” i spokojnie, elegancko sobie biegnąć. Nic więcej. Sam jestem pod wielkim wrażeniem, że udało się to, co się udało.
– Większość uczestników twierdzi, że był to bieg naprawdę trudny. Czy zwycięzca podziela te opinię?
– Czytałem o Leśniku i organizatorzy pisali, że Wiosna jest łatwa, znacznie trudniejsze są Lato i Jesień. Więc powiem ci tak: jeśli ten był łatwy, to aż się boję myśleć, czego spodziewać się po następnych! (śmiech) Bardzo dużo zbiegów po fajnych ścieżkach, trza było fest naginać. Zobaczymy, jak będzie na następnych, bo zapisałem się na cały cykl, wszystkie cztery Leśniki. Na pewno cieplej, bo teraz wiosny to nie było prawie wcale, hahaha! (śmiech)
– To był Twój pierwszy start w tej imprezie?
– I w imprezie, i w ogóle w tych górach! Jeszcze w tych Beskidach nie biegałem. Wrażenia – super, bardzo elegancko! Wiadomo, że jestem w euforii, bo udało mi się wygrać, co przekracza moje wyobrażenia o tym biegu (śmiech). Ja tu naprawdę nie przyjechałem nic wygrywać, nie myślałem o żadnym pudle, czy nagrodach! Na pewno więc będę tę imprezę wspominał bardzo mile.
– Opowiedz nam trochę o swoim bieganiu. Wstyd się przyznać, ale nic o Tobie nie wiemy, a skoro wygrałeś Leśnika, to musisz być naprawdę dobrym biegaczem!
– Powiedzmy…(uśmiech). Biegam już sześć lat i staram się to robić coraz lepiej, każdy kolejny trening i każde kolejne zawody motywują, a już najbardziej motywuje taki sukces jak w Porąbce. Ale nie czuję się żadnym wielkim biegaczem, po prostu robię to, co lubię. Tak sobie biegam i sprawia mi to przyjemność. Trenuję 5-6 razy w tygodniu, biegam głównie po lasach, bo tam gdzie mieszkam nie ma żadnych górek, jest zupełnie płasko.
Do biegów górskich trafiłem jakieś 3 lata temu, wcześniej, jak to zwykle bywa, ścigałem się na ulicy. Sukcesów żadnych nie miałem, ale ostatni też nie przybiegałem (uśmiech). Doszedłem do maratonu, najszybszy pobiegłem w 3 godziny i 1 minutę. I nigdy, choć próbowałem ze trzy razy, z tej minuty nie zdołałem potem zejść (śmiech). Nie złamałem „trójki” i przeniosłem się w góry. To ma swój cudowny klimat, swoje uroki, nie trzeba liczyć cyferek, bo każdy bieg i każda trasa są inne. Pierwszy raz był krótki, „lajtowy”, pojechałem się sprawdzić w biegu na 10 km w ramach Pereł Małopolski. Pierwsze wrażenie – bardzo dziwne: przecież tu się nie biega, tu się chodzi! (śmiech). Ale spodobało mi się, zrobiłem cały cykl, najpierw na „dziesiątkach”, a potem na „dwudziestkach”. Góry to jednak to! Jak się przeżyje, to zobaczy, że biegi górskie są jednak lepsze od asfaltowych.
– A który bieg przez te górskie 3 lata zapadł Ci najbardziej w pamięć?
– Czy ja wiem? Wszystkie biegi górskie są fajne… Ale najbardziej mi w pamięci zapadła Krynica, bo na Festiwalu Biegowym w 2017 r. zrobiłem swoją pierwszą (i na razie jedyną) „setkę”! Bieg 7 Dolin 100 km to na razie mój najdłuższy dystans. Jest tu ze mną kolega Sebastian Kostka, z którym w ubiegłym roku ukończyliśmy Bieg Rzeźnika 80 km. Teraz trenujemy i będziemy chcieli pokonać Rzeźnika Hardcore. Sebastian to mój stały biegowy partner, najczęściej jak się da trenujemy razem, jeśli tylko praca i zmiany pozwalają.
– A na ostatnim Festiwalu Biegowym też byłeś?
– Niestety, nie, nie mogłem dojechać. Ale bardzo dobrze wspominam imprezę w Krynicy, te 100 kilometrów było naprawdę piękne. Festiwal Biegowy to bardzo elegancka impreza, mnóstwo biegaczy, fajna atmosfera, cały czas coś się dzieje. Duża sprawa!
– To skoro tak Ci się w Krynicy podoba, może dobierzcie sobie z Sebastianem jeszcze jednego biegacza lub biegaczkę i stwórzcie ekipę na Drużynowy Bieg 7 Dolin?
– No niestety, w tym roku to już nie da rady…
– Do września jeszcze dużo czasu, zdążycie się przygotować!
– Tak, ale… w tym roku zapisałem się już w Krynicy na Iron Run! Ultramaraton w tej konkurencji jest wydłużony do 80 km, cały dystans Iron Run do 100 mil. Jest obawa wielka, czy dam radę, ale… trza spróbować!
– To bardzo miło będzie spotkać Cię w Krynicy, obiecuję doping na trasach Iron Run. I jeszcze raz gratuluję zwycięstwa w wiosennym Leśniku!
rozmawiał Piotr Falkowski
zdj. autor, Kamil Weinberg, Stef Schuermans