Koral Maraton: Lidia Czarnecka obroniła tytuł w Krynicy! Mąż...
Opublikowane w ndz., 08/09/2019 - 13:15
Uczestnicy Koral Maratonu są już na mecie. Małżeństwo Lidia i Rafał Czarneccy byli blisko powtórzenia wyczynu z ubiegłego roku, gdy odnieśli podwójną wygraną. Ostatecznie sztuka ta udała się tylko Lidii Czarneckiej. Mąż był blisko.
Chwilę po godzinie 7 z krynickiego deptaka wystartowała jedna z najstarszych konkurencji TAURON Festiwalu Biegowego, czyli Koral Maraton. Do legendy przeszedł niemal podbieg na Romę, znajdujący się w końcowej fazie dystansu. Później już tylko 3 km zbiegu i wyczekiwany finisz.
Na 17 km , czyli w okolicach Andrzejówki, prowadził Kenijczyk Evans Kipngetich Tanui z międzyczasem 56:30. Blisko minutę straty do niego miał Rafał Czarnecki. Wraz z nim podążali Zbigniew Kalinowski oraz Dariusz Nożyński – ubiegłoroczny triumfator charytatywnego biegu Wings For Life World Run w Poznaniu.
Ostatecznie wygrał Evans Kipngetich Tanui z rezultatem 2:29:26.00, dla którego była to już druga wygrana w Krynicy. W piątek najszybciej pokonał dystans 15 km.
– Było bardzo ciężko. W okolicach 40. kilometra zaczął się podbieg. Starałem się jednak biec szybko i narzuciłem swoje tempo – mówił po biegu zwycięzca.
Chwilę po biegaczu z Afryki do mety dotarł Rafał Czarnecki, z czasem 2:30:06. Zawodnik z Bliżyna był zadowolony z zajętego miejsca.
– Nie ma żadnego niedosytu, bo Kenijczyk był lepszy. Ja jestem szczęśliwy, że utrzymałem drugie miejsce. Na 33. kilometrze była jeszcze szansa, żeby powalczyć. Doszedłem rywala, ale zabrakło sił pod górkę. On zrobił zryw, a ja zostałem ze swoim tempem – relacjonował Rafał Czarnecki.
– To mój chyba siódmy raz w Krynicy i zawsze miło się tu biega – dodał dwukrotny triumfator Koral Maratonu (2016, 2018).
Podium królewskiego biegu w Krynicy uzupełnił Dariusz Nożyński, z rezultatem 2:30:18. Biegacz przygotowuje się do innego maratonu w którym będzie chciał atakować rekord życiowy 2:25:09.
- Po raz pierwszy biegłem tu maraton. Dobra grupa się uformowała. Wiedziałem, że będziemy biegli razem z Rafałem. Niestety na 30. kilometrze coś zaczęło mnie łupać w boku. Musiałem nieco odpocząć. W tym czasie Rafał mi uciekł. Bałem się tej góry, ale... udało ją pokonać po 4:30 min./km. W dół to już ręce nie nadążyły, ale Rafał był nie dogonienia – relacjonował Darek Nożyński.
Wśród pań od początku prowadziła obrończyni tytułu Lidia Czarnecka. Na 17. kilometrze o trzy minuty wyprzedzała Ukrainkę o wystrzałowym nazwisku - Weronikę Kalasznikową (1:17:18). Trzecia była kolejna Polka Milena Grabska-Grzegorczyk (1:17:30).
Lidia Czarnecka utrzymała przewagę do mety, którą przecięła z rezultatem 3:15:54 - o 10 minut lepszym niż przed rokiem (3:26:03). Na mecie spokojnie mogła unieść ręce w geście zwycięstwa.
- Ponieważ lubię ciepło, to początkowo marzłam na trasie. Ale to był bardzo dobry bieg. Szybko objęłam prowadzenie i nie oddałam go do końca. Ruszyłam bardzo spokojnie. Bardziej zależało mi na miejscu niż na czasie. Zwłaszcza, że czekają mnie jeszcze w tym roku dwa maratony. Cieszę się jednak z tego wyniku – opisywała zwyciężczyni.
- To mój trzeci start w Krynicy, raz biegłam półmaraton. Zawsze poprawiałam tu swoje wyniki, więc mam tylko dobre wspominania z imprezy – dodała nasza rozmówczyni.
Drugie miejsce wywalczyła Ukrainka Kalasznikowa, z wynikiem 3:19:51. Biegaczka była pod wrażeniem uroku Beskidu Sądeckiego.
- To był najlepszy bieg dla moich oczu, w jakim wzięłam udział. Na pewno tu wrócę pozwiedzać, pospacerować a może i trenować. Tu jest tak pięknie, że nie czułam trudów trasy. Bardzo przyjemnie mi się rywalizowało z trzecią dziewczyną. Biorąc pod uwagę ukształtowanie terenu, to z czasu jestem zadowolona – powiedziała nam pochodząca z Charkowa biegaczka.
W czasie, gdy zwycięzcy przekraczali linie mety kolejni byli jeszcze daleko za nimi. Limit na pokonanie dystansu wynosi pięć i pół godziny. Niezależnie od zajętego miejsca, na mecie czekały medale i koszulki finiszera.
Pełne wyniki: TUTAJ
RZ