Mój Bieg, Mój Festiwal (Kategoria: biegi uliczne)
Moja przygoda z biegami rozpoczęła się w listopadzie 2012r, kiedy to chciałem zmienić „coś” w swoim życiu. To „coś” tyczyło się fizyczności i stanu ducha. Nie od dziś wiadomo, że nic tak nie działa i daje nam pozytywnego kopa jak porządny trening, kiedy to mózg się bardziej dotlenia.
Mając takie założenia w głowie, biegałem średnio, co 3 dzień zaczynając od 3 km i powoli zwiększając dystans. Pierwszą dychę zrobiłem 2 m-c po rozpoczęciu treningów i wtedy poczułem, że jestem
w formie, że chce się sprawdzić z innymi i zacząłem szukać w Internecie jakichś turniejów biegowych. Długo się nie zastanawiałem, gdy znalazłem informację o Festiwalu Biegowym w Krynicy w 2012r. Na stronie okazało się, że jest to ciesząca się ogromną popularnością impreza biegowa i z roku na rok przybywa uczestników – i teraz już miałem cel – chciałem tam pojechać i wystartować.
Niestety w marcu 2013r sparaliżowało mnie od pasa w dół, gdyż od 2009r choruje na SM i teraz, właśnie teraz, kiedy już zapomniałem o niej, (– kiedy zacząłem, żyć jak wszyscy i czułem się wspaniale, bo miałem swoje treningi biegowe). Tydzień pod sterydami w szpitalu i wróciłem do domu w słabej formie – nawet nie mogłem utrzymać kubka z wodą. Z miesiąca na miesiąc powoli czucie w dłoniach i nogach wracało do tego stopnia, że w lipcu poczułem się naprawdę dobrze – jak przed rzutem.
Oczywiście nic na siłę, ale wróciły plany i pragnienia, aby zjawić się we wrześniu w Krynicy. Już nawet nie biorąc udziału w biegu, (bo nie wiedziałem, czy będę mógł i czy dam radę), ale chciałem tam być
i poczuć z bliska tą wspaniałą energię, która emanuje wokół tych wszystkich, którzy tam będą startować.
Można powiedzieć, że zacząłem biegi od nowa. Razem ze szwagrem, co 2 dzień biegaliśmy rekreacyjnym tempem po kilka kilometrów sukcesywnie zwiększając dystans, co bieg.
Do zawodów w Krynicy pozostał miesiąc i paręnaście dni a my zrobiliśmy pierwsze 16 km w czasie
1: 46: 49 i powiedzieliśmy sobie ZAPISUJEMY SIĘ I JEDZIEMY!
Osiem dni regeneracji lekkie rozciągania w domu i zaczęliśmy intensywniejsze biegi do tego stopnia, że dzień przed wyjazdem na Festiwal Biegowy z wielkim trudem zrobiłem zaledwie 1, 5 km i musiałem dać za wygraną (potworny ból w goleniach i łydkach).
Wreszcie nadszedł ten dzień 7 września – Festiwal Biegowy w Krynicy i Życiowa Dziesiątka Taurona
Skoro świt (5: 00 rano) wyjechaliśmy do Krynicy tak, aby na miejscu spokojnie odebrać pakiet startowy. Od razu też zaaplikowałem sobie na prawą stopę i goleń maść przeciwbólową i razem z uczestnikami - Przemarsz Nordic Walking dla osób po zawale serca – wziąłem udział w rozgrzewce, którą prowadziła Justyna Kowalczyk.
O godz. 12: 00 rozpoczynał się bieg, a ja nie czułem się na siłach Wspólne odliczanie 10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2 ii ruszyliśmy!
Pierwsze kilometry mijały bardzo szybko a doping kibiców, którzy rozprze ścierali się na całej trasie od Krynicy do Muszyny pomógł zapomnieć o bólu w prawej stopie. Przy szóstym kilometrze jednak noga dała za wygraną i musiałem przystanąć – szwagrowi tylko krzyknąłem, żeby biegł dalej a ja wracam.
„Chwilę, przecież teraz się nie poddasz, zrób dwa przysiady zaciśnij zęby pomyśl nie jesteś tutaj sam. Razem damy radę i dobiegniemy!, przezwycięż to!, chcesz zakończyć ten bieg!
Czekałem na ten Festiwal tak długo, że nie mogłem się poddać już będąc tak blisko – do mety dzieliło tylko 4 km, a 6 m-c wcześniej byłem przykuty do łóżka. Więc na pohybel biegnę !!!!!!!!!!”
I ruszyłem, kolejne 2 km były ciężkie ale po 8 km przyśpieszyłem i do samej mety w Muszynie biegłem ile starczyło tchu :) dosłownie. Po przekroczeniu mety padłem na kolana i przez kilka sekund łapałem oddech. Towarzyszyła temu ogromna euforia, że się nie poddałem, że udało zakończyć się ten bieg – to była dosłownie Życiowa Dycha!!!!!.
Do zobaczenia w Krynicy 2014r (mam nadzieję, że się spotkamy znowu wszyscy razem).