Moja przygoda z Festiwalem Biegowym

Moja przygoda z Festiwalem Biegowym


Zaczęło się to dwa tygodnie przed wakacjami. Jak zwykle we wtorek miałem matematykę. Pan Jerzy przyszedł do sali, położył dziennik i wyczytał listę obecności. Zaczęliśmy rozwiązywać zadania ze statystyki opisowej.
Gdy minęło dwadzieścia minut wszedł pan dyrektor i oznajmił nam, że na początku września odbędzie się Festiwal Biegowy Forum Ekonomicznego, w którym mamy zaszczyt uczestniczyć jako publiczność. Pan Jerzy powiedział, że warto wziąć w nim udział - każdy dostanie plecak z fajnymi pamiątkami i będą znani sportowcy.
Po opowiedzeniu nam po krótce o festiwalu pan dyrektor zaczął wypytywać, kto chce tam pojechać. Oczywiście zgłosiła się większość klasy.

Na następnych lekcjach matematyki pan Udziela opowiadał nam jak trzeba się zachować - nawet nauczył nas jak należy trzymać kubki z napojem, które mieliśmy podawać biegaczom. To były fajne „lekcje”.
Jest już początek roku szkolnego. Podczas pierwszej matematyki pan Jurek powiedział nam, że zaszła fatalna pomyłka - zostaliśmy zapisani nie jako publiczność, ale startujący w biegu. Wszyscy mówili „Coooo????!!”. Po tym zaskakującym ogłoszeniu pan Jerzy jeszcze raz zapytał się: „Kto chce wziąć udział w festiwalu, jako biegacz? Nie musicie brać tego poważnie, możecie pobiec w celach rekreacyjnych. Nie jest powiedziane, że musicie mieć pierwsze miejsce. Powtarzam jeszcze raz możecie tam pojechać wyłącznie w celach rekreacyjnych. A z resztą, co tam dla was jeden kilometr - 1000 metrów.”

W ten sam dzień dostaliśmy plecak z niebieskim podkoszulkiem, płatkami i bransoletką. Następnego dnia mieliśmy się pojawić na przystanku koło plebanii, o godzinie pierwszej po południu. Jest już kwadrans po dwunastej. Ubrałem się i idę na przystanek. Nie poszedłem pod plebanię tylko na drugi przystanek, na który mam bliżej. Wcześniej powiedziałem nauczycielowi, że będę na innym przystanku, który jest „po drodze”. Jestem już na stacji. Czekam, czekam i czekam. Myślałem, że już przejechali, a nie wiedziałem, która jest godzina. Już miałem wracać, ale pojawiło się światełko w tunelu - widzę nadjeżdżający bus. Czy to oni?- tak, to oni. Bus się zatrzymał. Wsiadłem. Wyruszyliśmy w drogę.

Gdy jechaliśmy do Krynicy-Zdrój wsiadł pan Jerzy. Rozdał nam numery z chipami, na których było napisane nasze imię i nazwisko.
„Tak, już jesteśmy”. Zatrzymaliśmy się na przystanku. Szliśmy na krynicki deptak. „Ale tu dużo ludzi”- takie słowa można było usłyszeć z ust kolegów i koleżanek. Pan Jerzy i drugi nauczyciel poszedli do punktu informacji. Trochę się naczekaliśmy zanim nauczyciele przyszedli do nas. W międzyczasie zauważyliśmy reportera jednej ze znanych stacji radiowych. Udzieliliśmy mu krótkiego oraz wyczerpującego wywiadu.
Wreszcie przyszli nauczyciele i powiedzieli, że musimy się stawić na miejsce startowe. Podczas drogi na start mijaliśmy telewizję, koncert i wiele osobistości ze świata sportu.

Gdy byliśmy już na miejscu startu podzieleni zostaliśmy na dwie grupy. W pierwszej pobiegło kilka osób z naszej szkoły, a w drugiej cała reszta. W jednej takiej grupie maksymalnie mogło biec pięćdziesiąt osób. Ja biegłem w tej drugiej - liczniejszej grupie.

  Jesteśmy już na lini startu. Sędzia powiedział nam kilka zasad, które nas obowiązują np. nie możemy się popychać, musimy zawiązać sznurówki i w razie „czegoś” jest punkt medyczny. Sędzia oznajmił nam także, że bieg rozpoczyna się wystrzeleniem pocisku z pistoletu.

Kazał się przygotować i nagle rozprzestrzenił się huk. Wtedy wszyscy ruszyli jak stado dzików. Na początkowym odcinku byłem w pierwszej dziesiątce, ale dobra passa się skończyła. W środkowym odcinku trasy złapał mnie skurcz mięśni, ledwo oddychałem. Już nie mogłem biec, ale zebrałem się w sobie i pobiegłem. Znalazłem się na lini mety. Poczułem ulgę, a jednocześnie strasznie ściskało mnie w klatce piersiowej, gdy przebiegłem ten kilometr. Dostałem medal i coś do picia. Jedna z koleżanek nie mogła oddychać, więc wezwaliśmy pomoc medyczną. Wtedy wzięli ją do punktu medycznego. Szybko odzyskała siły i wróciła do nas.

Po zregenerowaniu sił mieliśmy czas wolny, w którym to mogliśmy pochodzić po deptaku. Ile tam było różnych atrakcji. Były darmowe lody firmy Koral, balonowe zabawki i wiele innych. Każdego zabawiał przedstawiciel firmy Tauron, który jak jego koleżanki rozdawał fajne gadżety - min. kapelusze, trąbki, breloki. Zabawiały nas również maskotki- Tauronki, z którymi można było zrobić zdjęcie. Było również miejsce, w którym można było porozmawiać.

Gdy minęła godzina wraz z kolegą poszliśmy na gokarty. Było naprawdę fajnie. „Już idziemy!!”- tak wołał nas pan Jerzy. Naprawdę szkoda, że nie zostaliśmy tutaj trochę dłużej.

Jesteśmy już w Grybowie. Wysiadłem z busu. Cały czas myślałem, które zająłem miejsce, ale wiedziałem, że zbyt wysokiego nie będę miał. Wiem, że w ostatniej dwudziestce się zmieściłem.

Ogólnie cały festiwal oceniam bardzo pozytywnie. Myślę, że w następnym roku pojadę, ale tym razem jako publiczność. Festiwal Biegowy Forum Ekonomicznego, to bardzo dobre przedsięwzięcie, które powinno trwać jak najdłużej. Również coraz więcej osób powinno wziąć w nim udział. Szkoda, że tak szybko się skończył.   


Podziel się: