Moja przygoda z Festiwalem Biegowym
Chodzę do trzeciej klasy gimnazjum im. Michała Sędziwoja w Łukowicy. Moja szkoło co roku bierze udział w Festiwalu Biegowym. Nigdy nie zapomnę tego dnia, gdy wraz z moimi przyjaciółmi, znajomymi i nauczycielami z gimnazjum pojechaliśmy na Festiwal Biegowy, który odbywał się w Krynicy Zdroju w dniach 7 - 9 września 2012 roku.
Na początku wraz z nauczycielami nie wiedzieliśmy, którędy dojść do lini mety. Chodziliśmy tam i z powrotem - nawet myśleliśmy, że się spóźniliśmy. Na szczęście tak się nie stało. Wszyscy byli bardzo podekscytowani całą sytuacją, zrobiliśmy szybka rozgrzewkę i czekaliśmy na naszą kolej. Jak skończyliśmy rozgrzewkę rozmyślałam, czy dobrze zrobiłam przyjeżdżając tu, gdyż nie biegałam tyle czasu, a odważyłam się na takie wyzwanie. Czekając na kolej mojej drużyny zobaczyłam tylu młodych ludzi, którzy tak szybko biegają - zamierzałam się już poddać, po prostu nie wystartować. Przez chwilę zwątpiłam w siebie, lecz z drugiej strony dało mi to dużo do myślenia, iż tylu młodych ludzi mogło przez chwilę myśleć tak jak ja w tamtej chwili. Dlatego postanowiłam, że nie poddam się tak łatwo. Dam z siebie wszystko, na co mnie tylko stać. Wtedy nadeszła nasza kolej. Serce zaczęło mi bardzo szybko bić, ręce trzęsły się ze zdenerwowania. Po chwili wystartowaliśmy. Na początku pomknęliśmy jak burza - emocje dalej w nas drzemały. Dobiegliśmy do 500m, każdy i w tym także ja zaczęliśmy powoli zwalniać, chociaż już na naprawdę byliśmy bardzo zmęczeni - musieliśmy biec dalej. Wytrwać, bo jeszcze połowa dystansu przed nami. W trakcie biegu każdy się zatrzymywał, a ja myślałam, że już nie dobiegnę, bo z trudem przychodziło mi łapać powietrze. Nie poddałam się jednak i walczyłam do końca, chociaż wiele osób mnie wyprzedzało i wtedy wiedziałam, że nie będę miała wysokiego miejsca w rankingu. Było mi to już obojętne, bo miałam świadomość, że i tak już dużo zrobiłam przez pokonanie strachu. Powoli zbliżałam się do mety, gdzie w ostatnich metrach wyprzedziłam jeszcze kilku uczestników festiwalu. Osoby dopingujące wśród, których byli moim znajomi krzyczeli wtedy szybciej, szybciej. Podniosło mnie to na duchu i na reszcie dobiegłam. Byłam z siebie dumna, po prostu skakałam z radości i byłam uśmiechnięta od ucha do ucha. Po przekroczeniu mety kilka metrów dalej stał pan, który wręczał każdemu z uczestników medal za ukończenie trasy o długości jednego kilometra. Następnie były rozdawane napoje do picia. Jak wszystkie grupy skończyły bieg można było spotkać „misie tauronki”, które rozdawały wszystkim różnego rodzaju gadżety takie jak: gwizdki, piszczałki i wiele wiele innych rzeczy. Czekając na resztę grupy, weszłam z koleżanka do pomieszczenie, gdzie były właśnie rozdawane darmowe lody dla wszystkich przyjezdnych. Wszyscy bardzo się cieszyli z tego gestu. Nawet, gdy ktoś był smutny, bo nie uzyskał zadowalającego go wyniku biegu, z pewnością teraz o tym nie myślał, tylko uśmiechał sie, bo przez atmosferze całego spotkania trudno było, by się smucić. Niektóre moje koleżanki zastanawiały się, czy uczestniczyć w tym maratonie - wtedy sama nie wiedziałam co im powiedzieć. Teraz z całego serca powiedziałabym im, że watro. Możemy także zobaczyć przez ten bieg na co nas stać, że nie jesteśmy najgorsi, możemy podnieść przez to naszą samoocenę. Przede wszystkim bieganie jest polecane jako jeden z wielu najlepszych wysiłków fizycznych do zgubienia zbędnych kilogramów. Zrozumiałam, że biegać na prawdę warto, a do tego w tym maratonie - to sama radość. Pytając uczestników maratonu i kibiców, czego brakowało im na tym spotkaniu - odpowiadali różnie - przez co powstała dyskusja. Wpadłam wtedy na pomysł jak urozmaicić bieg na jeden kilometr. Z pewnością byłoby, to trudne - np: co sto metrów były, by rozrzucane wstążki jednego koloru - po przekroczeniu linii mety każdy oddałby złapane wstążki do wyznaczonego pudełka. Grupa, która złapałaby największą ilość wstążek dostałaby dodatkowy upominek. Dla docenienia dopingujących fajny byłby konkurs na podzielenie kibiców na gminy, z których przyjechali. Po podziale każda z tych gmin wymyśliłaby okrzyk dopingujący, przy czym mogliby krzyczeć jak najgłośniej. Przeznaczona do tego komisja uznałaby, który okrzyk spośród wielu najbardziej im się spodobał, a także, który okazał się najgłośniejszy. Jak zawsze na spotkaniach sportowych można zobaczyć przepiękny transparenty. Konkurs na nie byłby podkreśleniem wyobraźni jaką posiada młodzież.
Ta impreza była naprawdę rewelacyjna. Gdybym tylko mogła pojechać tam jeszcze raz, to ani przez chwile bym się nie wahała, czy uczestniczyć w tym spotkaniu.
Natalia Iwan