Niedzielne wybieganie w Kampinosie. Jaro poleca!
Opublikowane w czw., 13/02/2014 - 15:50
Od sierpnia mieszkam przy Parku Leśnym Bemowo, a to są wrota do Puszczy Kampinoskiej. Zazwyczaj moje treningi odbywają się w tym miejscu, bo nie ma to jak pobiegać po naturalnym podłożu i otoczony piękną przyrodą. W głowie już od dawna tliła mi myśl, aby udać się gdzieś dalej, w głąb Rezerwatu. Pod koniec stycznia Danny (kolega – red.) mnie zaprosił do wydarzenia na Facebooku „Niedzielne wybieganie w Kampinosie”. Na pierwszej edycji nie mogłem się pojawić ale postanowiłem wziąć udział w drugiej – pisze na swoim blogu Jarosław Rupiewicz, Ambasador Festiwalu Biegowego.
Organizatorem przedsięwzięcia jest Adam, który zna każdą ścieżkę w Kampinosie. Opracował dwie trasy: krótszą - 20 km oraz dłuższą około 28 km. Im bliżej do wydarzenia, tym więcej osób się zgłaszało. Dzień przed biegaliśmy trochę z Pauliną po lesie na Bemowie, ale stwierdziliśmy, że warto by było pojechać dalej. Poranek niedzielny był pochmurny i nie chciało się ani mi, ani PannieP wyjść z domu. Jednak to jest fajne biegając razem, że można się wzajemnie zmotywować i o 10 siedzieliśmy w samochodzie podróżując na zachód.
Dotarliśmy do Leszna, skręt w prawo i byliśmy już w miejscowości Roztoka. Parking przy barze dość drogi, bo 10 PLN za parkowanie w lesie, ale trudno, trzeba płacić. Na miejscu spotykam Dannego z ekipą, Monikę i Kubę oraz organizatora Adama. Biegaczy z minuty na minutę coraz więcej. Finalnie jest nas około 30 i ruszamy w las.
Na wstępie kilka górek więc szybko się rozgrzewamy. Wbiegamy na południową krawędź przewyższenia i zza chmur wychodzi słońce. Jest pięknie, pogoda zrobiła się wyśmienita - nic tylko biegać. Po kilku kilometrach pierwszy postój i zwiedzamy ruiny dawnego grodu warownego. Ruszamy dalej. Biegnie się fajnie, jest śnieg, ale zmrożony - nie ma chlapy. Choć zdarzają się czasami kałuże, bo temperatura jest sporo na plusie.
Na 10. kilometrze postój i rozdzielamy się na dwie grupy. My decydujemy się na krótszy dystans a reszta leci dodatkowe kilometry. Dobiegamy szeroką drogą do Sosny Powstańców i skręcamy na zielony szlak. Podłoże robi się ciężkie do biegu, bo w zacienionym lesie śnieg jest mocno zmrożony i lód ma ostre i twarde kawałki. Do tego dużo jest ukrytych kałuż. Pod koniec nasze nogi czują trudy biegania po zróżnicowanym terenie.
Fajne jest to, że każdy może utrzymywać swoje własne tempo. Ci szybsi czekają co jakiś czas na newralgicznych punktach trasy - fajny „team spilit”. Na zegarku GPS pokazuje równe 20 km i wbiegamy na parking w Roztoce. Wszyscy mają uśmiechy na twarzy i dzielą się wrażeniami. Każdy obiecuje, że tu jeszcze przyjedzie. Ewa częstuje wszystkich pysznym ciastem marchewkowym. Idziemy do baru na zasłużonego schabowego i piwko.
Dzięki za fajną imprezę i do zobaczenia za dwa tygodnie na kolejnym „Niedzielnym wybieganiu”!
Jarosław Rupiewicz, Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój