Tom Hickman na Bali przyjechał na dwumiesięczne wakacje. Ale minęły już ok. 3 lata, a on ciągle stamtąd nie wyjechał. Zauroczony wyspą brytyjski przedsiębiorca postanowił się na niej osiedlić i pomagać jej mieszkańcom.
Sport w życiu Hickmana nie był szczególnie ważny, chociaż ma na swoim koncie London Marathon, który według jego słów, ukończył w 2003 r. Trudno mówić o jego biegowym doświadczeniu, a już na pewno o doświadczeniu ultramaratońskim. Tymczasem, w miniony weekend przebiegł 84 km w ramach swojego charytatywnego projektu „Bali Cost to Cost”. Swój wyczyn określił jako bolesne, intensywne i jednocześnie zabawne wydarzenie.
Interesujące w historii jest również to, w jakich okolicznościach ukończył swój bieg. Gdy zatrzymał się na 30-kilometrze biegu, około północy, odłożone na bok buty tak bardzo spodobały się przypadkowemu psu, że ten... ukradł jeden i z nim uciekł.
Brakującego buta Hickman pożyczył od swojego wsparcia technicznego, tyle że ten okazał się sporo za mały. Cel biegu, był jednak ważniejszy, dlatego początkujący ultramaratończyk obciął część zakrywającą palce i w takim niecodziennym obuwiu dobiegł do mety swojego biegu.
Wszystko po to, by zebrać pieniądze na stypendia szkolne dla dzieci z najbiedniejszych regionów Bali. Stypendia mają trafić do siedmiorga dzieci za pośrednictwem australijskiej organizacji charytatywnej „Classroom for Hope”. Celem Brytyjczyka było zebranie 10 000 dolarów australijskich.
Bieg zakończył sukcesem, ale do celu charytatywnego brakuje jeszcze 1400 dolarów. 200 dolarów to suma wystarcza na roczną naukę jednego dziecka. Szkoła trwa 6 lat.
IB
Źródło: profil Toma Hickmana na Facebooku / WA Today