Moja przerwa wakacyjna
Opublikowane w pt., 25/07/2014 - 08:46
Biegać na wysokim poziomie, choćby nie wiem jak się chciało, niestety nie można przez cały rok. Dlatego należy starannie dobierać maksymalnie dwa, trzy starty, do których będziemy szykować szczyt formy.
U mnie są to zazwyczaj dwa starty – jeden na wiosnę oraz jeden na jesień. Z tego też względu można powiedzieć, że mój sezon biegowy podzielony jest na dwie części. Obie wyglądają bardzo podobnie, choć specyfika przygotowań jest zupełnie inna. Obie mają część ładowania akumulatorów, nabierania prędkości i szlifowania formy, które na końcu zwieńczone są startami w zawodach.
Część wiosenna jest na tyle nietypowa, że ładowanie akumulatorów przypada na zimę, czyli czas zazwyczaj bardzo niekorzystnych dla nas warunków. Śnieg, niskie temperatury, oblodzone drogi to wszystko sprawia, że zazwyczaj nie możemy w 100% osiągać maksymalnego pułapu przygotowań. Niektórzy starają się wręcz uciekać do cieplejszych klimatów, aby móc spokojnie trenować. Po przepracowaniu tego okresu łapiemy wiosenny oddech, rozpędzamy się szykując starannie do startu w wiosennych maratonach. Potem kilka startów na krótszych dystansach i w końcu możemy lekko odetchnąć.
W moim przypadku po ostatnim wiosennym starcie, czyli Biegu Ursynowa, mogłem „zejść” z kilometrażu i skupić się bardziej na pracy. Takie oderwanie od całorocznych zmagań jest bardzo korzystne dla nas pod kilkoma względami. Po pierwsze nasz organizm odpoczywa fizycznie. Ciężkie treningi, dużo startów obciążają nasz organizm na tyle, że potrzebuje on regeneracji.
Po drugie odpoczywamy również psychicznie. U mnie bieganie pochłania dużą część czasu i taki odpoczynek dla głowy jest równie niezbędny co odpoczynek dla nóg. I po trzecie – chyba dla mnie najważniejsze – biorąc sobie do serca regułkę „żeby być mocnym, musisz być słabym”, więc ten czas służy rozładowaniu, aby móc budować formę od samych podstaw.
Taka przerwa wakacyjna trwa u mnie 2-3 tygodnie. Nie jest to zupełne oderwanie od biegania. Wychodzę raczej codziennie lub co dwa dni na spokojne rozbiegania, ale mój kilometraż nie przekracza już 100 km (normalnie jest to 150-180km). Po tym okresie spokojnie staram się wprowadzać w bardziej skomplikowane treningi, wplatać elementy drugiego zakresu i siły biegowej, rozpędzając się powoli po wakacyjnym okresie.
Na przetarcie wezmę udział na początku sierpnia w Biegu św. Dominika w Gdańsku – Mistrzostwach Polski na 10 km. Tydzień wcześniej mam zamiar zaliczyć również bardzo duże wydarzenie na biegowej mapie Polski – 24. Bieg Powstania Warszawskiego na dystansie 5km, a potem już solidna praca do jesiennych biegów.
Do zobaczenia na trasie!
Artur