1. BMW Półmaraton Praski Ambasadora. „Udana impreza, ale zabrakło... auta dla biegaczy”

 

1. BMW Półmaraton Praski Ambasadora. „Udana impreza, ale zabrakło... auta dla biegaczy”


Opublikowane w czw., 04/09/2014 - 09:37

W niedzielę 31 sierpnia odbył się pierwszy Półmaraton Praski pod patronatem BMW. Ponieważ ze względu na zawiłe koleje mojego życia rodzinnego byłem zmuszony zrezygnować z sobotniego startu w Pucharze Maratonu Warszawskiego w Międzylesiu, z tym większą radością jechałem na pierwszą taką imprezę we wschodniej części stolicy.

Relacja Jana Nartowskiego, Ambasadora PZU Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój.

Frekwencja dopisała, w półmaratonie udział wzięło ponad 6000 biegaczy. Organizatorzy podkreślali zalety trasy i jej związki z Maratonem Pokoju z lat 70. Zaplecze biegu zorganizowano już tradycyjnie dla warszawskich połowek na błoniach Stadionu Narodowego.

Pogoda od rana była niezła, choć były obawy, że może padać deszcz. I rzeczywiście, krótko po godz. 9:00 spadło kilka kropli deszczu, nie przeszkadzając jednak nikomu.

Punktualnie o 9:00 wystartowaliśmy z ul. Zielenieckiej, między Stadionem Narodowym a Parkiem Skaryszewskim. Od razu wbiegliśmy na Wybrzeże Szczecińskie i po jednokilometrowej agrafce zawróciliśmy na długą 10-kilometrową prostą wzdłuż Wału Miedzeszyńskiego, w stronę Wawra.

Szybko zaczęło być dość ciepło i parno, w dodatku wychodzące z za chmur słońce zaczynało mocno przypiekać prosto w twarz. Na szczęście miałem czapkę. Bufety rozstawiono co 3-4 km, była woda i izotonik, a po nawrotce na 11 km także banany.

Trasa rzeczywiście prosta i płaska, z kilkoma niewielkimi, prawie niezauważalnymi wzniesieniami.

Po nawrotce słońce świeciło już z tyłu ale bieg był coraz cięższy. Starałem się utrzymać tępo poniżej 5 min/km, ale nie było łatwo. Od 15. kilometra musiałem zwolnić do 5:30 min/km, a nawet wolniej.

Na 17. kilometrze poczułem metę i zacząłem lekko przyspieszać. Kryzys po mału mijał, ale upał był wciąż bardzo dokuczliwy. Po drodze minęliśmy leżącego biegacza, którego reanimowali koledzy biegacze - na szczęście zaraz podjechali ratownicy. Mam nadzieję że wszystko dobrze się skończyło.

Ostatni kilometr to już pestka - przebiegamy pod wiaduktem kolei średnicowej, skręcamy w prawo i pod następnym wiaduktem pod stacją Stadion wbiegamy na błonia Narodowego. Niespodziewanie krótki finisz i jest meta.

Czas 1:48:05 i miejsce 1590/5934. Wynik jak na tak trudne warunki pogodowe dość dobry, tym bardziej, że biegłem ze średnim tętnem 157bps, czyli dość wysoko. Zwykle tak biegam tak na 5 km. Na mecie medal, woda i banany. W sumie dość skromnie - BMW powinno chyba dodać od siebie jakiś gadżet, o samochodzie dla biegaczy nie wspomnę...

Reasumując. Udana impreza, jeśli wpisze się na stałe do biegowego kalendarza, to Warszawa będzie jedną z niewielu, jeśli nie jedyną stolicą świata z dwoma maratonami i z dwoma półmaratonami na przyzwoitym europejskim poziomie. Sam bieg wpisał się świetnie w przygotowania do Maratonu Warszawskiego i Berlińskiego i jeśli w narodzie nie upadnie duch do biegania to myślę, że frekwencja będzie rosła. Szkoda, że termin kolidował z Pucharem Maratonu i część biegaczy musiała z jednego z tych biegów zrezygnować, może w przyszłości da się to zmienić.

Jan Nartowski, Ambasador PZU Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój

Fot. fotomaraton.pl

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce