Deszczowy, ale rekordowy Półmaraton Powiatu Warszawskiego Zachodniego. „Wyprzedziłam Kenijkę – szok!” [ZDJĘCIA]
Opublikowane w ndz., 24/08/2014 - 18:09
Trzecie miejsce przypadło Bartoszowi Olszewskiemu, z wynikiem 1:10:54. – Nie było szans na walkę z Kenijczykami. Czas 1:07:00 jest poza moim zasięgiem. Mógłbym jeszcze walczyć i marzyć o 1:09:00 – przyznał na mecie warszawski biegacz - bloger. – Bieg się śmiesznie ułożył, bo w pewnym momencie uciekłem od czwartego zawodnika o jakieś 150 metrów. Biegłem z niewielką przewagą, jednak on był coraz bliżej. Na 16. kilometrze nawet mnie dogonił. Wtedy lekko przyspieszyłem, a on został. Po chwili złapałem psychiczny dołek i pożegnałem się z podium. Gdyby rywal wcześniej mnie wyprzedził, to bym „pękł” i podium by nie było. Uważam więc, że ten bieg się ułożył dla mnie szczęśliwie – relacjonował Olszewski.
Podkreślał wysoki poziom organizacyjny imprezy. – Ten półmaraton to przykład dla wszystkich lokalnych półmaratonów jak się należy rozwijać. Gdy byłem tu w 2012 roku, to był to taki mały bieg, z jakimś małym biurem zawodów i toaletą. Była to dobrze zrobiona, ale mała impreza. W tym roku wszystko przygotowano perfekcyjnie: biuro, parkingi, przenośne toalety, których było więcej niż na części dużych półmaratonów w kraju. Samo przygotowanie trasy również był „ekstra”. Widać, że organizatorzy się uczą i z roku na rok gonią swój ogon.
Tuż za podium uplasował się Tomasz Walerowicz. Dla tego zawodnika był to dopiero trzeci półmaraton w życiu. Uzyskane miejsce i czas uznał za duży sukces. – Jestem bardzo zadowolony. Ja dopiero rok temu zacząłem biegać. Chciałem schudnąć, czułem się źle, trochę serce mnie kuło, a w moim życiu było za dużo pracy biurowej. Udało się zrzucić 20 kilogramów, a do tego widzę w swoim bieganiu i wynikach spory progres – opowaidał na mecie.
Jak wspominał, wszystko zaczęło się od biegu na 10 km. – W grudniu ubiegłego roku pokonałem swój pierwszy półmaraton w czasie 1:16:48 (Półmaraton Mikołajów, 7. miejsce – przyp red.). Ostatnio w maju pobiegłem Półmaraton Kurpiowski w czasie 1:14:20 (6. miejsce). Można więc powiedzieć, że co start to rekord – cieszył się Walerowicz. – Starałem się jeszcze dogonić Bartka. Jednak na 15. kilometrze złapała mnie kolka i musiałem odpuścić walkę, skupić się na sobie. Trasa była bardzo dobra. Warunki idealne bo deszcz bardziej pomagał. Doskonale chłodził organizm, praktycznie nie chciało się pić – relacjonował.