Gotowy na ultra? Kuba Krause o debiucie w górach na długim dystansie
Opublikowane w śr., 24/09/2014 - 08:53
Miękkie podłoże
Polskie góry są w większości niewysokie, a więc trasy ultramaratonów wiodą w dużej części przez tereny leśne. Podłoże naszych szlaków jest zatem raczej miękkie i obciąża układ ruchu mniej niż twarda nawierzchnia ulic, którymi prowadzą miejskie maratony. Dzięki temu ryzyko kontuzji jest niewielkie, a w trakcie samego biegu odczuwamy mniejszy ból i dyskomfort niż podczas długiego biegu ulicznego.
Zmienna intensywność wysiłku
Podczas płaskiego maratonu należy utrzymywać odpowiednią, stałą intensywność wysiłku – dokładnie taką, jaką jesteśmy w stanie znieść przez te 42 km z haczykiem. W biegu górskim raz biegniemy w górę, raz w dół, zmienia się też podłoże i szereg innych czynników. W rezultacie intensywność od czasu do czasu spada, pozwalając nam odetchnąć i odzyskać nieco sił.
Zmienny charakter ruchu
Znany brytyjski biegacz Julian Goater pisze w swojej książce (wydanej w Polsce pod tytułem „Sztuka szybszego biegania” przez Wydawnictwo Galaktyka), że jednym z najczęstszych powodów kontuzji u biegaczy jest powtarzalna monotonia ruchu biegowego. Prowadzi ona do rozleniwienia nieaktywnych struktur i zakłócenia równowagi całego ciała, co często skutkuje urazami.
W biegu po górach pracuje więcej grup mięśniowych i – co bardzo ważne – zmienia się charakter tej pracy. Oto przykład: w biegu pod górę ręce będą pracować wyżej i blisko ciała, a podczas zbiegów ramiona wysuniemy na boki, by lepiej łapać równowagę.
Przerwy wypoczynkowe
Na trasie górskiego ultramaratonu spotkamy się z punktami kontrolnymi, na których biegacze uzupełniają zapasy jedzenia i picia. Powszechną praktyką jest zatrzymanie się na punkcie, choćby na chwilę. Nikt nie przejmuje się tym, że przerwał bieg, przecież pod stromą górę i tak nie da się wbiec, tylko trzeba maszerować! Dzięki tym przerwom wpisanym w charakter zawodów organizm ma szansę nieco odpocząć. Co więcej, biegacze lepiej nawadniają się i odżywiają, kiedy nie ma przymusu kontynuowania biegu za wszelką cenę (każdy z nas zna te dyskusje, czy osoba, która stanęła choćby na chwilę na trasie maratonu może się nazywać maratończykiem…).
Dodatkowa dawka endorfin
Góry mają swoją moc, której chętnie udzielają biegaczom zachwyconym ich pięknem. I choćby z tego ostatniego powodu warto spróbować górskiego ultramaratonu i zaznać tego uczucia, kiedy chciałoby się, żeby meta nigdy się nie pojawiła i można było zostać na szlaku na zawsze.
Jeżeli tylko spełniasz wymieniony wcześniej warunek oraz czujesz w duszy potrzebę wybiegnięcia na górski szlak – spróbuj! Naprawdę warto.
Kuba Krause