Men Expert Survival Race Warszawa: Plaża była najładniejszą i... najtrudniejszą przeszkodą [FOTO]
Opublikowane w ndz., 22/06/2014 - 19:46
Przeszkody dodatkiem do biegu...
Men Expert Survival Race nie okazał się biegiem, gdzie co 200 metrów trzeba przez coś przeskoczyć lub na coś się wdrapać. Ci, co liczyli na taki scenariusz, mogą czuć zawód. Zamiast tego uczestnicy otrzymali długie dystanse i dobry trening dla nóg, dzięki biegowi po piasku. Ostatni etap, czyli wybiegnięcie aż za Most Poniatowski i powrót, na pewno dało się odczuć. Dodatkowo tuż przed finiszem Wikingowie fundowali „ścieżkę zdrowia”.
Na metę wszyscy docierali zmęczeni ale szczęśliwi. – Biegło się cudownie. Pogoda była przepiękna mimo porannego deszczu. Startowałem o 12:30. Trasa była przepiękna jeśli chodzi o krajobrazy. Najtrudniejszy moment to chyba 7. kilometr, gdy się biegło po takiej pustyni, kilometr albo dwa w piachu po kostki. Pozostałe przeszkody były ciekawe i równie wymagające wysiłku. Jeśli ktoś jest przygotowany fizycznie, to z przeszkodami nie miał problemu. Ważna była wydolność. 10 km to wymagający dystans. Jeśli dodamy przeszkody, które wymagają użycia siły, to jednak męczyło się organizm – ocenił na mecie Krzysztof Kibart.
... i ułatwieniem na trasie
Dla większości uczestników to właśnie bieganie, a nie przeszkody były największą trudnością.
– Może wynika to z tego, że bieganie nie jest moją największą zaletą. Udział w tym biegu wzięłam dla zabawy. Ponieważ na co dzień uprawiam wspinaczkę sportową, więc liczyłam na więcej przeszkód. Miałam nadzieję, że pomoże mi tam siła rąk. Niestety zawiodły trochę nogi. Było bardzo dużo piaszczystych i błotnistych terenów. Największą frajdą był dla mnie Małpi Gaj. Gdy większość dziewcząt omijała go, robiąc przysiady, ja odczuwałam tylko przyjemność. Równie ciekawy był zjazd na folii. Tylko nie można powiedzieć, że było to utrudnienie. Była to bardziej zabawa. Lądowało się w pianie więc można było się odświeżyć – podsumowała z kolei Monika Rydel.
Wyniki znajdziecie w naszym KALENDARZU IMPREZ.
Organizatorzy zadbali by także osoby towarzyszące nie nudziły w czasie imprezy. Przez cały czas czynny był pobliski pub, organizowane były różne konkursy jak np. w przeciąganiu liny czy siłowaniu na rękę. Wszystko to na pewno mogło się podobać. Aktywiści z OTK Rzeźnik, organizatorzy Runmageddonu, mają godnego konkurenta w walce o względy znudzonych ulicą biegaczy.
RZ