"Moja droga do Badwater" - odc. 1. Patrycja Bereznowska wystartuje w najtrudniejszym ultramaratonie świata
Opublikowane w pt., 08/03/2019 - 18:44
– Długo czekałaś, żeby usłyszeć swoje nazwisko?
– Nie. To akurat poszło dosyć szybko, imię i nazwisko „Patrycja Bereznowska” padły po jakichś 15 minutach. Nie musiałam długo zaciskać kciuków! (śmiech)
– A duże emocje przeżywałaś?
– Taaak… Dopóki czekałam – może nie, ale jak usłyszałam swoje nazwisko, poczułam, że serce uderzyło mocniej. Nie spodziewałam się, że zareaguję aż tak emocjonalnie! A zaraz potem przyszło lekkiej przerażenie, że… stało się! Trzeba się zabierać za organizację całego przedsięwzięcia. Bardzo szybko trzeba potwierdzić organizatorom chęć startu i opłacić wpisowe oraz zarezerwować hotele, bo miejsc dostępnych jest bardzo mało.
– Dużo Cię ta „zabawa” będzie kosztowała?
– Finansowo? Lepiej nie mówić! Dużo, nawet bardzo dużo. Po rozmowie z Arturem Kujawińskim, który startował tam w ubiegłym roku, okazało się, że w moich wstępnych szacunkach pomyliłam się… prawie dwukrotnie. Tak bardzo nie doszacowałam kosztów udziału w Badwater.
– A możesz zdradzić liczby?
– Myślałam, że całe Badwater będzie mnie kosztowało około 25 tysięcy złotych. A wyjdzie prawdopodobnie ponad 45-50 tysięcy!
– Przez Tobą długie i na pewno trudne przygotowania. Czy już je rozpoczęłaś?
– Można powiedzieć, że tak, bo to nie tylko praca stricte nad formą sportową, ale także, a może nawet przede wszystkim, przygotowania logistyczne. Organizacja wyjazdu na Badwater to naprawdę duże przedsięwzięcie. Zaczęłam szukać informacji na temat specyfiki tego biegu i treningu do niego, nawiązuję kontakty z ludźmi, którzy już tam biegli lub serwisowali uczestników, wypytuję o przeróżne szczegóły. Zaczęłam odwiedzać saunę i praktykować w niej coraz dłuższe sesje, trenuję w pomieszczeniu, bo nasza aura na razie jest dosyć chłodna, a trzeba potrenować w cieple. Ja akurat robię treningi na orbitreku w temperaturze około 25 stopni. A stopniowo, jak pogoda zacznie się poprawiać i temperatura rosnąć, będę się starała trenować w południe, w jak największym cieple.
– A planujesz jakiś wyjazd na treningi w bardzo ciepłych krajach?
– Myślę o tym, ale nic jeszcze nie zaplanowałam. Na pewno natomiast pojadę wcześniej do Stanów, na 2-3-tygodniowy okres aklimatyzacji przed biegiem. Pobyt w warunkach podobnych do panujących podczas imprezy, oczywiście nie w samej Dolinie Śmierci, ale całkiem niedaleko, treningi w górach i na płaskim , mogą być kluczowe dla powodzenia mojego przedsięwzięcia.
– Wspomniałaś o konsultacjach z Arturem Kujawińskim. Z czyich jeszcze porad chciałabyś skorzystać przed wyjazdem do Doliny Śmierci?
– Umówiłam się na dłuższą rozmowę z Darkiem Strychalskim, ale do tej pory najwięcej czasu poświęcił mi Peter Podbielski, Polak mieszkający w Arizonie, który serwisował Piotra Kuryłę i pomagał mu przygotować się do startu. Jesteśmy w stałym kontakcie, obiecał pomóc mi także na miejscu, jego wskazówki i wsparcie będą niezwykle cenne.
– A czy może któraś z doskonale znanych Ci ultra biegaczek ulicznych, Twoich rywalek z biegów wielogodzinnych, startowała już w Badwater i może Cię wspomóc radą.
– Tak, będę kontaktowała się z Katalin Nagy, Węgierką reprezentującą USA, byłą mistrzynią świata w biegu 24H (Turyn 2015). Ona wprawdzie w Badwater nie startowała, ale biegła tam jako „zając” i jej doświadczenie jest na pewno cenne.
– Jak sądzisz, co będzie dla Ciebie największym wyzwaniem? Na pewno nie dystans, bo biegasz znacznie więcej kilometrów…
– Oczywiście, że nie. To będzie temperatura. To jest bieg jedyny w swoim rodzaju. Kto nie startował w Dolinie Śmierci nie wie, co to bieganie w takich warunkach. Temperatura na trasie sięga 55 stopni Celsjusza, w nocy spada do 40. Dystans i przewyższenia można przetrenować na różnych biegach, ale „badwaterowych” warunków pogodowych nie da się nigdzie powtórzyć. Dopóki więc tam nie wystartuję, nie będę wiedziała, jak zniosę tak długi wysiłek w tak wysokiej temperaturze.
– O powodzeniu w ultramaratonie Badwater 135 w dużym stopniu decyduje dobry suport. Jak dużą ekipę wspierającą zamierzasz zabrać do Stanów?
– Tutaj sprawa jest prosta, bo organizator narzuca konkretne limity. Można mieć tylko jeden samochód o ściśle określonych wymiarach i maksymalnie 4 osoby w serwisie.
– Podobno bardzo nie chcesz być zakwalifikowana do elity tego biegu. Dlaczego?
– Dlatego, że elita startuje najpóźniej! Prawdopodobnie będą 3 fale, z których pierwsza wystartuje o godzinie 21, druga o 22, a ostatnia – właśnie elita – o 23. Właśnie więc elita najkrócej biegnie w nocy, kiedy jest najkorzystniejsza temperatura. A 10 czy 15 stopni mniej jest bardzo cenne. Na razie nie jest to jeszcze konkretnie ustalone, nie wiadomo, kto ruszy w której fali. Ja bym, oczywiście, chciała wystartować w tej pierwszej, najwcześniejszej. Ale nie mam na to wpływu.
– Twoim celem jest dobry wynik i wysokie miejsce, czy po prostu ukończenie Badwater?
– Ukończyć ten bieg to już znaczy wygrać (uśmiech). Ale nie umiem odpowiedzieć dzisiaj na to pytanie. Oczywiście, że nastawiam się na rywalizację. Jest to jednak tak specyficzny bieg, że trudno teraz cokolwiek powiedzieć.
– A jeśli wszystko pójdzie dobrze, czy będziesz chciała go jeszcze kiedyś powtórzyć?
– Podejrzewam, że… nie! Tak jak powiedziałam po wygraniu Spartathlonu w 2017: na świecie jest tyle fajnych biegów, że pewnie poszukam kolejnego wyzwania. Ale… ponieważ „nigdy nie mów nigdy”, zapytaj mnie o to 17 lipca. Wtedy będę mądrzejsza (śmiech).
rozmawiał Piotr Falkowski
zdj. archiwum zawodniczki, fb Badwater 2019